PRZECZYTAJCIE 30 ROZDZIAŁ, BO COŚ SIĘ ZJEBAŁO WCZEŚNIEJ XD
JOSH'S POV
No chyba nie... To jakiś chory żart... Nie... Ona to powiedziała...
-Josh. Daj mi to wyjaśnić ...- podchodzi do mnie, ja jednak nie reaguję. Stoję w jednym miejscu, wpatrując się pusto w jeden punkt. Nie dość, że byłem okłamywany przez całe życie to jeszcze jestem swoim wrogiem? COOO?! -ja...- dopiero gdy dotyka mojej ręki wybudzam się z transu. Spoglądam na rękę na moim ramieniu. Szybko robię krok w tył.
-Nie dotykaj mnie. Nie patrz na mnie. A tym bardziej nie odzywaj się do mnie ty SZUJO!- krzyczę i wybiegam wkurwiony. Już na dole wymijam oszołomionego Ben'a i wychodzę z tej nory. Wsiadam do samochodu i odjeżdżam w kierunku swojego domu. Muszę pobyć sam...
Po około 20 minutach wchodzę cały roztrzęsiony do domu. Koło kuchni stoi wielkie lustro. Opieram się obiema rękami o nie i zginam się w pół. Nie no kurwa nie wytrzymam... Podchodzę do krzesła, które stoi blisko, łapie je za oparcie i ciskam nim w lustro. To rozbija się na setki tysięcy kawałków. Dyszę głośno. Jednak ten wyczyn nie zmniejszył mojej złości. W salonie rozżucam wszystkie krzesła. Po kolei tłuczę wszystkie dzbanki, stolik do kawy, telewizor, przewracam wszystkie kwiatki. Złość nie mija. Czuję przez chwilę ból w ramieniu jednak nie zwracam na to wielkiej uwagi... Przechodzę do gabinetu. Przewracam oba regały, krzesła i biurki. Nic! Kieruję się do ciemniejszej sypialni. Rozbijam lampki, zżucam pościel i poduszki. Ja pierdolę! Spoglądam za siebie i widzę... W wielkim lustrze odbija się postać. Tak. To ja. Kim jestem? Sam nie wiem... Rozwścieczony podchodzę zamaszystym krokiem w stronę lustra i celuję prawą ręką w sam jego środek. Biję pięścią chyba z 5 minut, do momentu, aż jestem wyczerpany... Kolejne lustro... Tym razem czuję ulgę... Jakby wszystkie emocje ulotniły się w jednej sekundzie. Mam cały czas opuszczoną głowę. Po chwili czuje jednak coś... Podnoszę powoli głowę i spoglądam w rozbitę lustro. Moja ręka. Po środku czerwonego już całego lustra moja ręka. Cała we krwi... Z ręki sączy się krew. Dopiero teraz dociera do mnie co tak na prawdę zrobiłem... W jednek sekundzie przypływa ból. Na pogotowie! Ja się tu wykrwawie! Szybko wyciągam rękę z lustra. Oglądam ją i mogę dostrzec w niej wielkie i małe kawałki zwierciadła. Niech to szlag! Jest mi cholernie słabo!
-Joosh?- słyszę głos z wnętrza domu. Kurwa mać. Niech to!- JOSH?- krzyk jest coraz głośniejszy, a ja nie wiem co robić. Po chwili drzwi do pokoju otwierają się cicho i wchodzi do niego mała osóbka.
-Co się stało z twoim mieszkaniem, bo...- mówi jednak przestaje gdy na mnie spogląda.- Jezu! JOSH! CO CI SIĘ STAŁO? Coś ty zrobił!?
-Crystal? Co ty tutaj robisz?- mówię do niej. Ta jednak ignnoruje moje pytanie, podbiega do mnie i łapie ostrożnie moją rękę.
-Trzeba jechać do szpitala Josh! Zakażenie się może tu wdać. I to lustro...- mówi drżącym głosem. Jest przestraszona. Nieee. Coś ty idioto narobił...
-Crystal...- szepczę cicho. Przejeżdżam lewą rękę po jej zalanym łzami policzku. Ona szybko przenosi swój wzrok na mnie.- Skąd się tu wzięłaś? Nigdy tu nie byłaś...
-Emm...- kiwa głową jakby odpędzała jakieś myśli z glowy- Chłopaki! Mike! Powiedział mi... A teraz chodź! Zawiozę Cię do szpitala! Nie możesz...- przerywam jej łącząc nasze usta. Odrywam się gdy czuję się słaby. Znowu... Spoglądam w dół, a na ciemnych panelach oprócz kawałków szkła widnieje pod moimi nogami kałuża. Kałuża krwi... Upadam nagle na kolana. Nie mam siły do cholery. Pierwszy raz czuję się tak słabo...
-Josh!- krzyczy dziewczyna i klęka przy mnie.
-Jestem Alter'em Crystal. Alter'em.- to ostatnie słowa, które wypowiadam. Nagle robi mi się jasno przed oczami, zaczyna się kręcić w głowie i upadam na ziemię... Słyszę tylko krzyk Crystal do telefonu... Zasypiam...
CRYSTAL'S POV
Co!? Jaki Alter? Co on pierdoli? Naćpał się czegoś!? Wyciągam szybko telefon i dzwonię na pogotowie. Docierają po 7 minutach. Jak dobrze, że on mieszka w centrum Angeles... Jadę w karetce z nieprzytomnym Josh'em. Wygląda okropnie. Jest cały blady, a jego ręka. Wygląda okropnie. Całe jego spodnie i koszulka są we krwi... Gdy dojeżdżamy na miejsce, przytrzymują mnie sanitariusze, żebym nie pobiegła za załogą z Josh'em.
-Gg-gdzie ooni jadą?- pytam zapłakana.
-Na salę operacyjną. Stracił wiele krwi i musimy mu ją dostarczyć i zszyć rękę. - odpowiada mi jedna pielęgniarka.
-A gdzie mogę na nich poczekać?
-Aktualnie? OIOM na drugim piętrze i w ...
-lewo!- krzyczę, przerywając pielęgniarce. Kurwa... Ja wiem gdzie to jest. Tam... Ten wypadek Josh'a w samochodzie. Tak w sumie to wtedy się wszystko zaczęło pieprzyć na maksa.
-Tak! Ostrożnie!- woła za mną kobieta, gdy biegnę do windy. W windzie powiadamiam chłopaków o sytuacji. Mają przyjechać za chwilę z ojcem. Gdy winda zatrzymuje się na właściwym piętrze wybiegam z niej jak zawodowy biegacz. Szybko siadam na wyznaczonym miejscu i wyczekuję... Żeby wszystko było dobrze... Po 20 minutach przyjeżdżają chłopaki. Od razu Mike leci do mnie i obejmuje mnie ramionami.
-To taka głupota... Wszystko bedzie dobrze...- mówi całując mnie w czoło.
-Oby...- szepczę płacząc w jego ramię... Odrywam się od niego gdy słyszymy chrząknięcie. Spoglądam w tamtym kierunku i widzę tatę i Dave'a. Tata stoi z rozłożonymi rękami. Przechodzę do niego i bez słowa go przytulam. Po chwili stoję przed Dave'em.
-Crystal... Ja tak przepraszam, że cię nie wspierałem i się do ciebie nie odzywałem... Jestem taki głupi... Jez...- szybko ściskam go w pasie. Ten ze zdziwienia przez chwile stoi osłupiony. Jednak odwzajemnia się.
-Nic nie szkodzi... -uśmiecham się do niego. I siadamy na krzesłach. Jestem objęta przez braci ramionami. Za jakieś 10 minut przez windę wychodzi ona. Tak ONA. ALLISON OLSEN. NIEGDYŚ DONOVAN. Tym razem bez Ben'a. Biegnie do nas zapłakana. Wszyscy podnosimy się zgodnie.
-Ja nie chciałam. Powiedziałam mu tylko prawdę i Alter. On teraz...- przerywam jej podchodząc i zdzielając ją po twarzy. Wszyscy wstrzymują powietrze. Alison dotyka miejsca ręką.
-Jak mogłaś? Czyli to prawda? Josh jest Alter'em?!- krzyczę nie zważając na nikogo.
-Co!?- wrzeszczą chłopaki.
-To! Zamieniła Josh'a z Shawnem, bo Shawn miał być chory! I to Alter'owie są źli?! Oni przynajniej przygarneli chorego chłopaka, który na szczęście okazał się zdrowy!
-To nie tak!
-To jak?!- krzyczy moje rodzeństwo.
-On też brał w tym udział!- Allison wskazuje na cicho cofającego się ojca. Ten zatrzymuje się gdy na niego spoglądamy. Co!? Nie!
-Idźcie stąd!- krzyczę zapłakana.
-Crystal Słonko...- zaczyna ojciec.
-Zejdzcie mi z oczu!- z bezsilności opadam na ziemię, z której podnosi mnie Dave. Ojciec z matką wychodzą powoli.
-To jest pojebane...- mówi Dave trzymając mnie na kolanach.
-Pojebane? Pojebani to są nasi "rodzice" i rodzice Alter. Kurwa. To jest gorsze niż handel ludźmi...- mówi roztrzęsiony Mike.
-Zamienili się dziećki jak jakimiś zabawkami!- krzyczę.
-Musimy coś z tym zrobić. Nie możemy tego tak zostawić!- pewnie stwierdza Dave.
-Tak! Zgadzam się z wami. Zajemiemy się tym tylko jak ten IDIOTA stąd wyjdzie...- wskazuje na drzwi glową Mike i wszyscy zaczynamy się śmiać.
Czyli Josh mówił prawdę. On jest Alter'em, a Shawn Donovanem. To oznacza, że... SHAWN JEST MOIM BRATEM!
Ciekawe ci oni wykombinują? Wow! Przekroczone 5tys. wyświetlen! Wow. Jesteście najlepsi! Kocham! 😍😍😍 Komentujcie i gwiazdkujcie! 😇😘😘😘😘

CZYTASZ
Brother&Sister
Romanzi rosa / ChickLitCrystal żyje spokojnym życiem wraz z trójką jej rodzeństwa. Z pozoru spokojne życie przewraca się do góry nogami gdy zakochuje się w bracie? Czy jej życie może jeszcze bardziej skomplikować pojawienie się Shawn'a ? Co stanie się pomiędzy nimi? Co ic...