36.

1K 70 12
                                    

JOSH'S POV

Minęło już 2 dni od zaginięcia Crystal, a my nadal nie wiemy gdzie ona jest!? Znaleźliśmy jedynie jej telefon dzisiaj na lotnisku, który namierzył Ian. Mamy jakiś ślad. Jakiś...

-Na pewno lecieli samolotem...- powiedział Tris.

-Kurwa, serio? Myślałem, że lata się samochodami jak w Harry'm Potterze!- krzyczy na niego Sebastian.

-Ja ustalam tylko fakty...- mówi skruszony Tristan.

-Które wcześniej zostały odkryte idioto!- mówi poirytowany Dave. Wszyscy siedzimy u mnie w salonie. Wszyscy czyli Mike, Dave, Ian, Sebastian, Tristan i James. Ian właśnie ustala jakie samoloty opuściły lotnisko Los Angeles w piątek. Czyli w dzień zaginięcia Crystal. Chwała Bogu dzisiaj mamy niedzielę!

-Ej kurwa wyszło 450 samolotów.- mówi zrezygnowanym głosem Ian. Wszyscy opadamy zrezygnowani na kanapę.

-Czy kogoś pojebało? Tyle samolotów? To zajmie wieczność!- krzyczy Mike, wstając z kanapy i podchodzi do okna uderzając w nie lekko pięścią.

Przez chwilę siedzimy w ciszy. Słychać tylko ciężkie oddechy chłopaków. Po chwili z kanapy zrywa się Tristan.

-Chłopaki! Przecież...- nie kończy, bo przerywa mu James.

-Nie teraz idioto. Kurwa zklej se łeb!- krzyczy wściekły.

-Ale może...- wyrywa się Tris.

-Nie kurwa! Zklej wary lapsie! Nie pomagasz z głupimi pomysłami!- drze się Sebastian, wstając z siadu i unosząc ręce. Wszyscy zdziwieni spoglądają na niego. Wow. Po prostu... Wow. Brak słów... Nastaje chwila ciszy. Zdziwiony Tris rozgląda się chwilę.

-Kurwa! Może prywatny samolot!- krzyczy na jednym wdechu ten idiota. Chociaż już nie taki idiota...

-Kurwa!- uderza się rękę w czoło Ian- Stary! Jesteś geniuszem!- podskakuje na kanapie i od razu zabiera się do działania.

-Ha! Widzicie?- mówi dumnie unosząc nonszalanco głowę ku górze.

-Będzie wypominał nam to do końca życia kurwa...- mruczy James, który ma twarz w swoich dloniach.

-Mam!- wrzeszczy Ian.- Kurwa Mam!

Wszyscy zrywają się na to hasło. Przy laptopie Ian'ka wpadamy wszyscy na siebie. Od razu spoglądamy na wyświetlacz i zamieramy. CO KURWA!?

-Czyś ty dobrze to tam... ten... tego...?- wytyka palcem wskazującym Mike.

-Tak!- mówi z wielkim wyrzutem Ian.

-O kurwa...- mówimy wszyscy na raz z otwartymi ustami.

-Nowa Zelandia...- mruczy James- Kurwa! Ja pierdolę! Że na to nie wpadłem od razu!- uderza się z liścia.

-Co!?- pytam go zachaczając za ramię.

-Kurwa! Bankiet Alter'a!- krzyczy na całe mieszkanie, a mi robi się słabo. Kurwa! Zapomniałem...

Krótko mówiąc. To jeden, jedyny dzień, w którym udajemy, że wszystko jest OK. Taaa. BANKIET. Bankiet dla ubogich dzieci. Co roku organizowany w innym miejscu. W zeszłym roku był w Moskwie w Rosji.W tym roku w Wellington, Nowa Zelandia, że nie pomyślałem!

Biegnę szybko do kuchni. Otwieram szafkę i daję nura do kosza. Tak... Chusteczki, skórka z banana i... jest!

-Mam!- krzyczę podnosząc się z kolan. Napotykam zdziwiony wzrok chłopaków.- Zaproszenie na bankiet.

Brother&SisterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz