24.

1.4K 81 5
                                    

-Josh nie jest naszym dzieckiem...

W tej chwili ciężko oddycham, serce wali mi jak kurwa nie wiem co. Nwm. Kurwa jak jebany stoper!

-Co kurwa!?- krzyczy, wstając z miejsca. Tym zachowaniem zwraca uwagę wszystkich na wielkiej sali.

-Syn...- zatrzymała się matka. Josh spojrzał na nią z kipiącą twarzą. Zaraz wybuchnie-Josh siadaj, proszę Cię bardz...

-Nie kurwa! Nie będę siadał!- wrzeszczy nachylając się nad stołem- Nie masz prawa mnie o nic prosić! Jesteś nikim. Tak samo jak ty!- wskazuje na ojca. Jest źle, jest bardzo źle. - Kurwa czego?- rzyca krzesło na podłogę i wychodzi szybkim krokiem.

-Josh! Kurwa wracaj. Proszę! - unosi się na krześle ojciec i woła za odchodzącym chłopakiem. Ten zatrzymuje się w połowie drogi i odwraca się do naszego stolika i podchodzi do ojca tak blisko, że znajduje się od jego twarzy 2 cm.

-Mam tylko jedno pytania.- szepcze cicho mój chłopak- Nikt mnie nie chciał. Jakaś babka podrzuciła mnie? Zostawiła w śmieciach? Czy może "zlitowała się" i zostawiła mnie w sierocińcy albo w szpitalu?

-Josh peoszę Cie...- mówi matka.

-Nie kurwa! -wybucha chłopak- Odpowiedz do jasnej cholery na moje zasrane pytanie! - krzyczy. Cisza.- No już!- matka wzdryga się. Opuszczoną cały czas głowę podnosi powoli i mówi:

-Zostawiła pod naszymi drzwiami...

Na twarzy chłopaka maluje się smutek, ale i jednocześnie złość. Po jego policzku spływa pojedyncza łza, która jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła. Nagle chłopak odwraca się i wychodzi bez słowa. Tata i mama krzyczą jeszcze za nim, ale on nie reaguje. Opadam na krzesło. Nawet nie wiem kiedy wstałam. To samo robi matka i ojciec. Ojciec ze skruchą wpatruje się ślepo w stół. Matka szlocha. Pierwszy raz widzę ją jak płacze. Jak płacze na prawdę.

-Wszystko moja wina...- mówi matka- Kevin, ty chciałeś mu od dawna powiedzieć, ale ja... Cholera jasna...

Nie mogę tego słuchać. Jestem w szoku. Nie wiem co powiedzieć... Jak? To? Jest? Możliwe? Wstaję z krzesła i mam wychodzić, ale zatrzymuje mnie głos ojca.

-Crystal... Kochanie gdzie ty idziesz?- pyta. Jestem taka zła na nich. Czego wcześniej mu nie powiedzieli? Bali się? Tchórze!

-Nie wiem. Nie mogę dłużej przebywać z kłamcami. Może ja też jestem podrzucona?- mówię z jadem w głosie. Nie odpowiadają mi nic tylko siedzą ze zdziwionymi minami. Nie dziwię się? Zawsze miła i posłuszna, a tu...Aaaa jebać. Wybiegam szybko z restauracji. Staję w przejściu na zewnątrz i widzę jak Josh wsiada do taksówki.

-Josh! - krzyczę za nim. Ten odwraca się i posyła mi wymuszony uśmiech. Jest sprany z uczuć. Wsiada do taksówki i opuszcza szybę. Biegnę w jego stronę. Przez otwarte okno odjeżdżającego samochodu słyszę te słowa:

-Przepraszam. Muszę być sama! Nie dzwoń i nie pisz! Nie wiem kiedy wrócę !- i po prostu odjeżdża.

Stoję chwilę osłupiona patrząc za odjeżdżającą taksówką. Po chwili wsiadam do ferrari i odjeżdżam szybko. Nie wiem co mam o tym myśleś. Rozumiem, że to trudne dla Josh'a, ale mógł się normalnie pożegnać. Jest mi pusto? Smutno? Błądzę ulicami po Kalifornii. Po godzinie dojeżdżam do domu. Wchodzę szybko do domu nie zwracając uwagi na krzyki chłopakłw z kuchni. Kieruję się szybko do swojego pokoju. Biorę pierwsze lepsze ubrania i idę pod prysznic. Długiii prysznic. Chociaż przez chwilę nie myślę o niczym. Wychodzę po godzinie totalnie wymęczona. Padam na łóżko i po prostu zaczynam płakać. Nie obchodzi mnie to, że ryczę tak głośno, że można byłoby mnie usłyszeć w stacji meteorologicznej na Arktyce albo Antarktydzie. Po chwili czuję jak ktoś oplata mnie ramionami. Tak bardzo chciałabym, żeby był to Josh. On... on mnie zostawił.

Brother&SisterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz