Rozdział 12

1.2K 55 4
                                    

(Perspektywa Nevilla)

Impreza na cześć Harrego się skończyła dobrą godzinę temu. Nie mogłem usnąć. W mojej głowie wszystkie myśli zajmowała ONA. Czarnowłosa gryfonka z szmaragdowo zielonymi oczami, która całą imprezę przesiedziała w kącie z książką. Dziewczyna której uratowałem życie. Właśnie. Ja uratowałem komuś życie zamiast uciec.

Właśnie uratowałem komuś życie. Normalnie bym zwiał i nigdy nie wrócił do tego miejsca. Napisałem o całej sytuacji do babci. Była ze mnie dumna. Co jak co ale to właśnie JA URATOWAŁEM JEJ ŻYCIE. Właśnie JEJ. Ona jest piękna. Te jej aksamitne czarne włosy. Te jej piękne szmaragdowo zielone oczy. Ten jej piękny melodyjny głos, życzliwy dla wszystkich. Ten jej piękny uśmiech którym obdarza każdego i który nigdy nie znika z jej twarzy. Ten jej zapach jakby co dopiero wróciła z wyprawy po lesie lub ze zbierania kwiatów na łące. I te jej malinowe usta które tak bardzo chciał bym muc ucałować... Zaraz o czym ja myślę?! „Jakby o Elizie"odezwał się cichy głosik w jego głowie. Musi przestać o niej myśleć. Nie ma u niej szans. Próbował już. Tylko raz. Ale nie wyszło.

(Perspektywa 3-osobowa)

Podszedł do okna. Spoglądał w księżyc i myślał czy podobały jej się białe, anonimowe róże od niego, które przysłał jej prawie rok temu na święta Bożego Narodzenia...

***dzień później***

(Perspektywa Elizy)

Śniadanie. Siedziałam obok Ginny. Nagle podszedł do nas Ron.

-Ginny to chyba dla ciebie.- pokazał brązową szatę z koronkiami.

-Nie włożę tego jest ohydne- odparła

Prychnęłam śmiechem. Zrozumiałam się że to jest dla NIEGO. Szata wyjściowa.

Spojrzałam na Hermionę. Zrozumiała. Prychnęła śmiechem tak jak ja.

- A ty z czego się śmiejesz?

-To nie dla Ginny, to dla ciebie- i automatycznie cała sala w śmiech.- Szata wyjściowa.

-Szata wyjściowa? Po co?- spytał Ron

Na pierwszej lekcji się dowiedział.

Lekcje tańca. Umiem świetnie tańczyć.

Ron tańczył z McGonagall. Piękna z nich para. 

-Proszę wstać. Chłopcy również i tańczymy.

Dziewczyny wstały od razu. A ja siedziałam tak jak chłopcy. Nevill wstał pierwszy. Jak oddalił się na odległość trzech kroków powoli zaczęła wstawać reszta. Nevill podszedł do mnie.

-Mogę prosić do tańca?- spytał.

-Czemu nie?- odparłam raczej niż spytałam i wstałam.

Zaczęliśmy tańczyć. Nevill trochę się gubił, ale po czterech minutach tańca i mojego podpowiadania zaczęło mu wychodzić. Tańczyliśmy godzinę po czym udaliśmy się na zajęcia.

***Następnego dnia***

Udałam się razem z Hermioną po sukienkę. Ona kupiła różową suknię. Mi osobiście się ona nie podobała. Ale to jej wybór.

  Sama miałam dylemat między sześcioma sukienkami  :zieloną,czerwoną,szarą,białą,złotą i niebieską.

  Kiedy kupiliśmy już sukienkę dla Hermiony (bo ja się nie zdecydowałam) poszłyśmy po biżuterię. Doradziłam Hermionie co do wyboru, wstrzymując się od kupienia biżuterii, aż do kupna sukienki. Na koniec poszłyśmy do trzech mioteł. Ja wróciłam z pustymi rękami, a Hermiona z kilkoma torbami. Wieczorem po napisaniu zaległych lekcji i przeczytaniu książki „Dziewczyna z pociągu" poszłam na wieczorne spotkanie z Draco.  

Kilka minut później sprawdziłam godzinę. 22:34. Zajrzałam na korytarz na którym się spotykamy co wieczór. Siedział i patrzył na gwiazdy i księżyc, który dzisiaj był w kształcie półkola. Powiedziałam idąc w jego stronę:

-Hej Draco, co tam?

Odwrócił głowę spojrzał na mnie. Uśmiechnął się po czym się przesunął robiąc mi miejsce i powiedział:

-Nic, a u ciebie?

Usiadłam i odpowiedziałam:

-Też nic.

Siedzieliśmy wpatrzeni w gwiazdy. Właśnie to robimy na każdym spotkaniu. Milczymy i patrzymy w gwiazdy i księżyc, słuchając odgłosów. Dla nas to jak długa szczera rozmowa. Nie wiem ile tak siedzieliśmy. Niespodziewanie odezwał się Draco.

-Eliz?

Spojrzałam mu w oczy i spytałam przyjaznym tonem:

-O co chodzi?

-Chciałem Cię spytać- miał trochę niepewny ton głosu- czy... eee...chciałabyś może...eee... pójść ze mną na ...ten ...bal Bożonarodzeniowy?

Byłam zaskoczona trchę tym pytaniem. Nie spodziewałam się takiego pytania. Chwilę się zastanowiłam. W końcu rzekłam:

-Tak, chętnie pójdę z tobą na bal Bożonarodzeniowy.

Widać było że odetchnął z ulgą. Posiedzieliśmy jeszcze trochę po czym spojrzałam na zegerek. 0:01.

-Muszę już iść.-powiedziałam i zeszłam z parapetu.

-Dobrze- odparł- To do zobaczenia jutro?

-Do zobaczenia jutro- rozwiałam jego wątpliwości i poszłam do dormitorium.

Córka SeverusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz