Rozdział 34

613 34 0
                                    

Umbrige się pojawiła. Na lekcji wróżbiarstwa z aka wariatką profesor Trelawney.

Siedziałam z Nevillem.

Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym gdy z podłogi wynurzyła się profesor Umbrige. No dobra - nie z podłogi. Z klapy w podłodze.

Klasa natychmiast ucichła.

- Dzień dobry profesor Trelawney. - powiedziała ta różowa lafirynda uśmiechając się szeroko - Mam nadzieję że dostała pani moją notatkę z datą i godziną wizytacji?

Profesor Trelawney skinęła głową i z wyraźnie niezadowoloną miną odwróciła się od Różowej Lafiryndy, powracając do rozdawania książek. RL (Różowa Lafirynda), wciąż się uśmiechając chwyciła za oparcie najbliższego fotela i przeciągnęła go na sam przód klasy, tuż za fotelem profesor Trelawney, czekając na rozpoczęcie lekcji.

W końcu się zaczęło, ale było widać, że (w sumie całkiem fajna) wariatka Pani Trelawney była poddenerwowana.

- Dzisiaj będziemy nadal zajmować się snami proroczymi. Podzielcie się na pary i zinterpretujcie sobie nawzajem wasze ostatnie sny, korzystając z Sennika.

- To... śniło ci się coś ostatnio? - zapytałam Nevilla

- Nic ciekawego.

- Opowiadaj.

- To tak, ostatnio śniło mi się że rozmawiałem z moją babcią i ona była bardzo radosna.

- Kiedy ci się to śniło?

- Wczoraj.

Szybko zajęłam się interpretacją.

- Mam wybrać "babcię", "rozmowę" czy "radość"?

- Może... babcię. - zdecydował Neville.

Spojrzałam na sennik łącząc wszystkie fakty.

- Możesz osiągnąć sukces, ale twoją babcię może spotkać szereg nieszczęść.

- Tylko tego brakowało... - mruknął Neville.

- Nie sądzę że to był sen proroczy. - uśmiechnęłam się miło. - Ale spójrz na to optymistycznie. Sukces! - zaśmiałam się.

Nevill tylko delikatnie się uśmiechnął.

Zaczęliśmy przysłuchiwać się rozmowie Trelawney i Umbrige.

Gdy skończyli, najpierw Trelawney podeszła do nas.

- Proszę pokazać sennik. - uśmiechnęła się do mnie, a ja poczułam nagłą chęć ucieczki.

Nie było źle. Do mojego ostatniego snu.

- Ciekawe... - zastanowiła się. - Moja droga - spojrzała na mnie.

Ocho, będzie grozić mi śmiercią?

- Obwiniasz się o coś i nie zauważasz czyhającego na ciebie niebezpieczeństwa. Ulegasz negatywnym wzorcom, ale naiwnie wierzysz że jest dobrze. Otwórz oczy i się rozejrzyj.

Trelawney odeszła i poszła w stronę Harry'ego i Rona.

- Cholera, jak ona odczytała że sen o kąsającym mnie wężu mówi o zbliżającym się niebezpieczeństwie? - zapytała Nevilla. - To nie ma sensu.

- Zgodzę się z tobą. Sprawdźmy ile w tym prawdy. - Uśmiechnęłam się i otworzyłam Sennik. Sprawdziłam wszystkie trzy rzeczy które pamiętam najlepiej. Ból, wąż bez oczodołów i to, że zamknęłam oczy po ukąszeniu węża.

- Zamknięte oczy to w dużym skrócie unikanie prawdy, brak świadomości, ignorancja i naiwność.

- Mówiła że naiwnie wierzysz że jest dobrze. - zauważył Neville.

Może rzeczywiście ma coś z jasnowidza?

- Wąż bez oczodołów to... niedostrzeganie niebezpieczeństwa, a ugryzienie... uleganie negatywnym wzorcom.

- Ty może czytała ten Sennik zamiast od razu nam go wciskać?

- Możliwe... Ból... - sprawdziłam interpretację - Musiała czytać ten Sennik! - stwierdziłam.

- A co jest? - zainteresował się Longbottom.

- Obwinianie się za sytuację z przeszłości bądź patrzenie na świat w ciemnych barwach.

- A zawsze myślałem że się na tym nie zna. - stwierdził Neville.

- Ja też. - potwierdziłam jego słowa. - To nie mógł być sen proroczy.

- Jeśli śnił ci się raz to raczej nie.

Neville wrócił do interpretacji mojego sennika, a ja cicho przełknęłam ślinę. "Jeśli śnił ci się raz..." Często zmyślam w senniku, ale szczerze ten sen...

Śnił mi się co najmniej trzykrotnie.

To raczej nie możliwe że by coś takiego się stało?

Nie.

To nie możliwe.

"Ulegasz negatywnym wzorcom, ale naiwnie wierzysz że jest dobrze." usłyszałam w mojej głowie słowa Trelawney.

Wariatka.

Córka SeverusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz