Zaczęłam spadać.
-Draco!- wyrwał mi się z gardła krzyk.
Miałam tyle szczęścia że szarooki miał szybką reakcję i złapał mnie w locie
-Wszystko w porządku? - spytał gdy pomógł mi wejść na miotłę.
-Proszę, zejdźmy na ziemię. Teraz. Gdziekolwiek byle by na ziemię. - mówiłam cichym przerażonym głosem wtulona w jego plecy.
Chłopak wykonał moją prośbę i zgodnie z nią wylądowaliśmy od razu na ziemi, w Zakazanym lesie.
Ustałam na ziemi, mając tylko jedno marzenie: "Nigdy więcej nie wejść na miotłę"
-Lepiej? - zapytał Draco z troską schodząc z miotły.
-O wiele. Nie chcę już na to wchodzić. - oznajmiłam wskazując miotłę.
-Nie będziesz musiała. - odparł chłopak. - To co teraz?
-Wracamy. Piechotą. - stwierdziłam. - Jeśli chcesz możesz sam lecieć z powrotem.
-Pójdę z tobą. - stwierdził Draco.
Szliśmy, obok siebie, przez chwilę w milczeniu. Draco szedł po lewej stronie mnie.
Las wyglądał przerażająco. Było okropnie ciemno. Światło prawie nie przedostawało się przez korony drzew.
Wspominałam już, że nie przepadam za ciemnością?-Wybacz że zabrałem cię na tą "wycieczkę" - powiedział Draco robiąc cudzysłów w powietrzu.
- Nie szkodzi. - stwierdziłam. - Było fajnie. Powinnam była bardziej uważać.
Zaczęliśmy rozmawiać, a mój niepokój zniknął. Nasz temat szedł z wycieczki na naukę, z nauki na szkołę, ze szkoły na życie, z życia na rodzinę i dalej.
- A tak właściwie, to o co chodziło z tym wypadkiem na miotle o którym mówiłaś przed lotem? - zapytał Draco zaciekawiony.
- To niezbyt ciekawa historia. Zbytnia pewność siebie i tyle. - uśmiechnęłam się delikatnie
Draco nie poruszył już tego tematu.
Rozmawialiśmy kilka godzin, a co jakiś czas Draco sprawdzał czy idziemy w dobrą stronę.
W pewnym momencie:
-Jak ci się podobają lekcje z Umbridge?
-Weź nawet nie przypominaj. - odparłam - Są dziwne. Nie uczymy się używać zaklęć, mamy uczyć się reguł podręcznika bez własnego zdania. Nie mamy jak decydować, nie mamy prawa wyboru. Są takie sobie. Wiem jedynie że z tego roku nie będę potrafiła używać zaklęć.
- Tak, masz rację. Powinna chociaż te z SUM z nami poćwiczyć. W końcu to już w tym roku, a na pewno będziemy musieli ich używać...
Nagle usłyszałam trzask jakiejś gałązki. Natychmiast znieruchomiałam.
-Słyszałeś? - spytałam.
Oczywiście, nie każdy ma tak wyczulony słuch jak ja.
-Ale co? -zapytał mnie Draco.
Znów usłyszałam jakiś trzask łamanej gałązki, tym razem bliżej.
Byłam pewna jednego. Ustało na niej spore zwierze lub dość ciężkie.
Tym razem nawet Draco się rozejrzał.
- Jak sądzisz, co to takiego? - zapytałam blondyna szeptem.
W takich sytuacjach chyba lepiej być ciszej i było widać że szarooki mnie zrozumiał.
- Nie wiem. - odpowiedział cicho chłopak.
A co jeśli to wilk? Albo centaur? Albo wilkołak? W końcu jest pełnia. Nigdy nic nie wiadomo.
Przełknęłam cicho ślinę.
Draco najwyraźniej to zauważył bo stwierdził:
-Jeśli się boisz możesz trzymać mnie na rękę.
- Idiota. - wyszeptałam cicho pod nosem, po czym dodałam - Chciałbyś. Wcale się nie boję.
Kłam tak dalej Eliz, na pewno będzie coraz bardziej super. Super strasznie.
-Właśnie widzę - mruknął cicho Draco, z pewną arogancją w głosie.
Właśnie chciałam coś mu odpowiedzieć, gdy nagle usłyszałam kolejny trzask gałązki, tym razem po mojej prawej stronie.
Wystraszona, bardziej całym otoczeniem, odruchowo złapałam Draco za rękę. Zamknęłam oczy.
Nagle blondyn zaczął się śmiać.
-To nie śmieszne! - krzyknęłam.
- T-Ty lepiej zobacz c-czego się p-przestraszyłaś! - wydusił szarooki przez śmiech.
Spojrzałam w prawą stronę. Nie będąc dalej pewna otworzyłam oczy.
Spodziewałam się czegoś dużego czarnego, owłosionego z zębami ostrymi jak brzytwa i czerwonymi, pustymi oczami.
A zobaczyłam...
-... Zgiń podła wiewiórko... - mruknęłam, gdy Draco wręcz umierał ze śmiechu.
Podła wiewiórka.
Wytępić je wszystkie.
CZYTASZ
Córka Severusa
Fanfiction//Porzucone// Na trzeci rok, do Hogwartu, dochodzi Elizabeth Patricia Snape. Córka uczącego w tej szkole nauczyciela - Severusa Snape. Dziewczyna ma kilka rzeczy po ojcu, ale też takie których nikt by Severusowi nie przepisał. Eliza wygląda jak ojci...