Ból głowy był nie do zniesienia. Jednak obrazy ukazywane przez ciemność nie chciały mnie opuścić. Widziałam delikatny płomień świecy rozświetlający otaczający mnie mrok. Bardzo chciałam móc zamknąć oczy i nie patrzeć na rozgrywającą się scenę, lecz nie mogłam.
- Moja moc to teraz wasza moc, zostaniecie nią związani na wieki. - Silny, a zarazem chrapliwy głos mężczyzny sprawił, że przeszły mnie ciarki. Miałam wrażenie, jakbym gdzieś już go słyszała. - Ty, córko Słońca i Księżyca, pójdziesz ze mną, zstąpisz w ziemię, która da ci moc ujarzmienia kręgu.
Moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna o tyczkowatej budowie ciała. Kiedy na niego spojrzałam poprawił okulary na bladym, piegowatym nosie. Kędzierzawe, złociste włosy opadały mu na czoło, przez co wyglądał jak zwykły kujon.
- Przejdźmy do rzeczy, bo trochę mi się spieszy, muszę pilnować tej bandy zanim zrobi komuś, bądź samym sobie krzywdę. Przysięgam, że ten syn Wenus ma coś z deklem. Powinienem mieć na niego oko. - Barwa głosu nieznajomego całkiem się zmieniła, przez co zaskoczona zmarszczyłam nos. - Nie mamy czasu na zabawę w modulację głosu mała. Bierz swoją moc i bądź takim liderem, żeby twój strażnik miał jak najmniej do roboty. - Chłopak pstryknął mnie w nos. - Jeśli będziesz czegoś potrzebować to mnie zawołaj, nazywam się Ceres.
- Czekaj! - krzyknęłam. - Nie jestem żadnym liderem, musiała zajść jakaś pomyłka...
- Nie, - przerwał mi Ceres. - nie ma mowy o pomyłce. Pytałem przełożonych i wszystko się zgadza. Teraz pozwól mi z łaski swojej iść do twojej koleżanki, tej od Jowisza, zanim zatopi nowiutkie auto tatusia w pobliskim stawie. - Kiedy pstryknął palcami zniknął, dokładnie tak jak moja wizja.
Obudziłam się w kabinie prysznicowej, skulona pod strumieniem ciepłej wody. Zaczerwieniona, pomarszczona skóra błagała o otulenie ręcznikiem, jednakże nie potrafiłam zmusić ciała do choćby najmniejszego ruchu. Czułam, że to nie był zwykły sen wywołany omdleniem. To były wspomnienia. Nie miałam jednak pojęcia co to wszystko mogło oznaczać.
- Lindsay utopiłaś się w tej łazience czy co? - Z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy połączony z silnym uderzeniem w drzwi.
- Już kończę. - odpowiedziałam rodzicielce i w trybie błyskawicznym zakręciłam wodę.
Kiedy już całkowicie ubrana zeszłam do kuchni mama akurat wychodziła do sklepu. Samotne pałaszowanie naleśników sprzyjało rozmyślaniom nad dziwnymi wydarzeniami z ostatnich dni.
- Ceres... - wyszeptałam ledwo słyszalnie.
Nagle w pomieszczeniu zrobiło się ciemniej, jakby zamiast dnia nagle stała się noc.
- Wołałaś? - Przede mną stanął ten sam chłopak o kędzierzawych, blond włosach, którego widziałam we wspomnieniach.
Zaskoczona omal nie upuściłam na ziemię trzymanego w tym momencie naleśnika. Zażenowana moją różową piżamą w pieski spuściłam głowę i niemal niezauważalnie nią skinęłam.
- Odwiodłaś mnie właśnie od próby zabójstwa, dziękuję. Jestem pewny, że Jowisz nie darowałby mi, gdybym skrócił o głowę tą jego zarozumiałą córkę. Próbuję jej pomóc z mocami, a ta wrzeszczy, że znowu coś jej nie pasuje. Jednak to jeszcze nic, ten laluś od Wenus jest o wiele bardziej denerwujący. Okazuje się, że żywioł powietrza nie jest dla niego, bo mu zniszczy fryzurę. Nie wierzę, przez tysiące lat nie spotkałem jeszcze takiego zestawu idiotów w kręgu. Całe szczęście, że ty jesteś normalna, tak mi się bynajmniej wydaje. - chciałam przerwać jego maniakalną wypowiedź jednak uciszył mnie gestem ręki. - To jeszcze nie koniec, jest jeszcze ten milczek, syn Saturna, to dopiero oszczędny w słowach chłopak, zupełnie jak jego ojciec. Nie wspomnę już od córce Merkurego, taka miła dziewczyna, ale jej ojciec uciąłby mi ręce i nie tylko, jeśli wiesz co mam na myśli.
- Jesteś pewny, że nie cierpisz na słowotok? - zapytałam szybko, kiedy tylko miałam okazję.
- Bardzo zabawne, ale dzieciak Saturna zadał mi to samo pytanie. - Ceres podrapał się po głowie. - Wydaje mi się, że to wszystko wynika z mojego zbyt długiego siedzenia pod powierzchnią ziemi.
- Może w takim razie spożytkujesz swój nadmiar energii na opowiedzenie mi o co w ogóle chodzi z tym całym kręgiem. - zaproponowałam.
- Ty poważnie nic nie wiesz? - zdziwił się chłopak. - Normalnie powinienem powiedzieć, żebyśmy zaczęli od początku, ale strasznie mi się nie chce, więc przejdźmy do rzeczy. Wasza urocza piątka przyciągnęła moce rodziców waszych dusz. Dostaliście je i po sprawie.
- Przed chwilą gadałeś jak najęty, a kiedy proszę cię o konkretne informacje to ty wszystko spłycasz. - burczę niezadowolona.
- Dobra nie ciskaj we mnie gromami z oczu. Jesteś ładna i dałbym się za ciebie pokroić, ale to jeszcze nie czas na to. Jestem strażnikiem kręgu i moim zadaniem jest dbać o was, abyście poznali i w pełni opanowali daną wam moc. Ty jesteś liderem, córką Słońca i Księżyca, ty musisz spoić całość. Twoją misją jest utworzyć nowy krąg pełen zaufania i przyjaźni. Dopóki to się nie uda moce będą was powoli pochłaniać, aż w końcu znikniecie. Jestem pewny, że tego byście nie chcieli, więc wołaj jak coś. Ja muszę lecieć, chyba ten dureń od Wenus próbuje wywołać tornado, co już pięciokrotnie w ciągu tej godziny mu odradzałem.
- Jaka jest moja moc? - zapytałam.
- Sama musisz ją znaleźć. - To by było na tyle w kwestii pomocy.
CZYTASZ
Niechciany Dar ✅
ParanormalLindsay Donovan była cichą i nieśmiałą dziewczyną, wyśmiewaną przez elitę szkolną. Kiedy dziewczyna otrzymała od nich zaproszenie na imprezę w halloweenową noc, była zaskoczona. Uznała to za dobry znak i zaakceptowała ich propozycję. Nie wiedziała j...