*17*

851 65 4
                                    

Nic nie było w stanie powstrzymać nadchodzącej wizji, z wyjątkiem Ceresa. Niestety okazało się, że chłopak był całkowicie po stronie podzielenia się nią z członkami kręgu. Nie wiedziałam, co zamierzał ujawnić, dopóki moim oczom nie ukazała się ciemna tafla jeziora. Na jej widok przeszedł mnie dreszcz, gdyż pamiętałam dokładnie jak każda komórka mojego ciała wyła z zimna w zetknięciu z lodowatą wodą. 

- Więc czego w takim razie ode mnie oczekujesz? - nawet gdybym nie pamiętała mojego zniecierpliwienia z tamtego momentu, było ono widoczne w postawie mojego ciała.

- Zanurkuj. - odparł z pełną powagą.

- A ty co będziesz robił w tym czasie? - Jako naoczny świadek tamtej sytuacji, znałam odpowiedź zanim ją usłyszałam.

- Zmierzę ci czas i powiem jak długo jesteś w stanie wstrzymać oddech.

Wtedy spojrzałam na niego spode łba i pokręciłam głową z głębokim westchnięciem, a następnie trzepnęłam Ceresa w potylicę. W obecnej sytuacji bardzo chętnie zrobiłabym to znowu, tym razem jednak mocniej. 

- Włączaj stoper, przekonamy się jak długo wytrzymam zanim cię utopię. - burknęłam wtedy, a następnie zabrałam się za ściąganie bluzki.

Byłam pewna, że pewne, niepotrzebne fragmenty tej historii zostały wycięte. Jednak Ceres nie mógł się powstrzymać przed zatrzymaniem części w której paradowałam bez koszulki. 

- Lindsay, nie musisz tak manifestacyjnie pokazywać, że ci się podobam. Wystarczyło powiedzieć, ale mimo, że bardzo mi schlebiasz muszę ci odpowiedzieć 'nie'.

- Zamknij się.

- Przyjmij odrzucenie na klatę. Musisz zrozumieć, że nie każda może mnie mieć.

Wkurzona na Ceresa pomaszerowałam do wody. Dziwnie było oglądać teraz moje zmagania z żywiołem z perspektywy widza. Po chwili, która wtedy zdawała się trwać wieczność wynurzyłam się.

- Tylko pół minuty? - wrzasnął Ceres.

- Jeśli masz z tym jakiś problem to sam ich szukaj! - odpowiedziałam wyraźnie wkurzona.

- Wyłaź z tej wody, będziemy musieli potrenować. Twoje zdolności pływackie wyglądają mizernie. Potrzebujemy tego do misji córki Słońca i Księżyca. 

Kiedy moja sylwetka zaczęła się oddalać z okolicy jeziora wizja zaczęła się rozmywać. 

Słabe światło w salonie domu Harringtonów ukazywało sylwetki wszystkich zgromadzonych, którzy byli właśnie świadkami tej samej wizji. Oburzona zerwałam się z miejsca i popędziłam do łazienki. Początkowo nie wiedziałam, gdzie ona się znajdowała, ale zaufałam intuicji, a ta mnie nie zawiodła, w przeciwieństwie do Ceresa. 

Stanęłam naprzeciwko lustra i spojrzałam na swoją zaczerwienioną twarz. Zanim zaczęłam obmyślać plan długiej i bolesnej śmierci blondyna, drzwi do łazienki uchyliły się, a w wejściu ukazał się Nathan. 

- Wszystko w porządku? - zapytał mnie, wyglądając na szczerze zaniepokojonego. 

- Tak. - Początkowo starałam się go zbyć, jednak kiedy jego spojrzenie podpowiedziało mi, żebym nawet nie siliła się na kłamstwo, wiedziałam że nie wygram. - Nie. - westchnęłam cicho. 

- Wiesz co on zrobił prawda? - Jego wypowiedź przyciągnęła moją uwagę. 

- Ośmieszył mnie?

- Ochronił cię. Skupił ich uwagę na tak nic nieznaczącym szczególe jakim było twoje wystąpienie w staniku, ale nie mogą tego nijak połączyć z twoją mocą. Nie pokazał nam działania twojej mocy, jak w przypadku moim i Josha. Działanie twojej mocy nadal pozostaje między nami. 

Usiadłam na chłodnej podłodze obok wanny przetrawiając co powiedział właśnie Nathan. Chwilę później chłopak usiadł tuż obok mnie chwytając moją dłoń w geście wsparcia. 

- Czasem słyszę głosy. - To wyznanie zaskoczyło nawet mnie samą. - Ostatnio kazał "połączyć się z synem gwiazd". - Nathan nie puścił mojej ręki, tak jak myślałam, że zrobi. Ścisnął ją jednak nieco mocniej, a ja stałam się jeszcze bardziej świadoma dzielącej nas minimalnej odległości. 

- Zbadamy to. - powiedział po chwili. - Twoja moc jest zagadką Lindsay. Dlatego lepiej jest póki co zachować jej specyfikę w tajemnicy. - nie wiedząc co odpowiedzieć nieśmiało skinęłam głową.

- Jakim cudem potrafisz przyjąć to wszystko tak spokojnie? - zapytałam znienacka.

- Pamiętasz wizję Ceresa? Czy wyglądało ci to na "spokojnie"? - zaśmiał się ukazując dołeczek w lewym policzku. - Myślę, że powinniśmy wrócić do salonu i zerknąć na to, co Ceres ma nam do pokazania na temat Emmy. - dodał, a kiedy nie uzyskał odpowiedzi wstał i podał mi rękę. 

- Niech będzie i tak. - Pozwoliłam mu pomóc sobie i w nieco lepszym nastroju wróciłam do działania.

- Jesteś silna Linday Donovan. Wytrzymałaś tyle i wytrzymasz jeszcze więcej. To nie ty masz za co podziwiać mnie. To ja podziwiam ciebie, że nie poddałaś się tak łatwo po tym wszystkim co musiałaś przejść przez działania Emmy. - powiedział Nathan patrząc mi głęboko w oczy.

Poczułam się jakbym patrzyła na niego po raz pierwszy. Wtedy zdałam sobie sprawę, że dzieliła nas odległość dziesięciu centymetrów, a ja mogłam doskonale widzieć drobinki złota w jego tęczówkach. Lśniły jak gwiazdy. Z zapartym tchem wpatrywałam się w nie, dopóki Nathan nie przerwał kontaktu wzrokowego. 

- Chodźmy. - powiedział rzeczowym tonem, a wszelka magia, jaka wydawało mi się, że była między nami, wyparowała bez śladu.





Niechciany Dar ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz