*13*

962 69 11
                                    

Rano obudziły mnie delikatne, aczkolwiek cholernie irytujące, wibracje komórki świadczące o przychodzącej wiadomości. Niezadowolona, a w dodatku jeszcze nie do końca świadoma otaczającej mnie rzeczywistości, chwyciłam smartfona i odczytałam wiadomość sms.

"Umówiłem spotkanie na dziś o 16. Widzimy się u mnie w domu. W razie problemów dzwoń. Nat."

- Krótko, zwięźle i na temat. Takich ludzi się ceni, ale nie o ósmej rano. - mruknęłam sama do siebie odkładając komórkę na stolik nocny i powróciłam do przerwanej czynności. - Ceres mógłby się od niego uczyć.

- Zawołałaś mnie, żebym utulił cię do snu? Myślę, że Milczek lepiej by się do tego nadawał. - Jak zwykle bezpardonowy Ceres przyprawił mnie o szybsze bicie serca, gdy przysiadł na krawędzi mojego łóżka. Poprzez szybsze bicie serca nie mam oczywiście na myśli nic miłego. Temu uczuciu bliżej byłoby do mini zawału niźli do romantycznego odczucia.

- Dziś... przyjść... ty... szesnasta... Nathan... dom... - bełkotałam nieskładnie, starając się przekazać wiadomość, z twarzą skierowaną w stronę poduszki. Powoli odpływałam do krainy Morfeusza.

Kiedy poczułam już nadchodzący sen na obrzeżach mojej świadomości, ten prysnął niczym najzwyklejsza bańka mydlana, gdy Ceres klasnął w dłonie.

- Nie ma spania księżycowa córko. Czas przygotować przemowę na tak ważne spotkanie jakim jest pierwsze zebranie kręgu w celu omówienia dalszego postępowania. Co masz zamiar powiedzieć swoim towarzyszom przygody? Jak mniemam ostatnio nie było bynajmniej sielankowo jeśli idzie o wasze relacje.

- Z Nathanem jest dobrze. - szepnęłam na swoją obronę, lecz niemal natychmiast tego pożałowałam. Poczułam krwistoczerwony rumieniec wypełzający na moją twarz na samo wspomnienie tego, jak wdychałam zapach chłopaka tuż przed zaśnięciem.

- Z tego co zaobserwowałem, nawet lepiej niż dobrze. Gdybym się wczoraj nie pojawił, zaczęlibyście zrywać z siebie ubrania w namiętnym uniesieniu, szybciej niż powiedziałabyś 'kameleon'.

- Kameleon? - zapytałam zdezorientowana.

- Tak, kameleon. - odparł nie rozwijając wątku, co było rzadkim zjawiskiem. - Wracając do twojej przemowy, co masz zamiar powiedzieć? Raczej nie jest zbyt prawdopodobnym, że Nathan uratuje cię jakąś wybitną przemową trwającą trzy godziny.

- Miałam zamiar powiedzieć wszystko tak jak było. - odparłam zdenerwowana. Pod czujnym okiem Ceresa poczułam się nagle jak niesforna uczennica, która za karę musiała iść do odpowiedzi przy tablicy, ale nie znała rozwiązania.

- To jest twój błąd. Masz być liderem! Wiesz kto jest liderem? Lew! Bądź lwem! Zarycz jak on! - Ceres krzyczał tak głośno, że prawdopodobnie obudził już jakiegoś zmarłego.

- Ty chyba żartujesz. - uniosłam brwi w zdumieniu.

- Ani trochę. Kim jesteś? Lwem czy przestraszoną myszką, która daje sobą miotać wszystkim dookoła?

- Roar?

- Ty mnie pytasz? To ja ciebie pytam! Kim jesteś?!

- Jestem lwem! - krzyknęłam bez przekonania, lecz głównie dlatego, żeby Ceres dał mi spokój.

- Błąd. - odparł jedynie.

- Co? Jak to? - zdziwiłam się. Znowu. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałam takiego człowieka jak Ceres. Ten chłopak o kręconych blond włosach niczym małe pierścionki przyprawiał mnie o całą masę zdziwień, sesje marszczenia czoła i unoszenia brwi.

- Jesteś myszką, ale nie martw się, będziesz lwem. Naprawię cię.

- Powiedz mi w takim razie, co powinnam powiedzieć. - westchnęłam z rezygnacją załamując ręce.

- Wszystko tak jak było. - Nonszalancko wzruszył ramionami. - Tyle, że z większą pewnością siebie.

- Ceres... - warknęłam mierząc chłopaka wściekłym spojrzeniem.

- Och! - krzyknął nagle. - Córka Merkurego mnie woła. To cześć! - rzucił, a zaraz po tym zniknął wśród czerwonego dymu.

- Zawsze to samo. - burknęłam zdenerwowana, a na dodatek w pełni rozbudzona, więc nie mogłam wrócić do spania.

Niechętnie opuściłam ciepłe i miękkie łóżko, aby powłóczyć nogami do chłodnej łazienki. Stanęłam przed lustrem, aby opłukać twarz, gdy coś zwróciło moją uwagę. Otaczał mnie jakiś biały dym, podobny do tego, w którym znikał Ceres. Przywarł do mnie jak cień, czego dowiedziałam się, gdy bezskutecznie starałam się go rozpędzić. Zmarszczyłam czoło w wyrazie konsternacji. Ciemne oczy dziewczyny z lustrzanego odbicia wpatrywały się we mnie pytająco. Nagle złapał mnie silny ból emanujący z tatuażu znajdującego się tuż pod moją piersią. 

"Córko słońca i księżyca, czas ucieka, zjednocz się z synem gwiazd." - Moje ciało przeszedł dreszcz, gdy w głowie usłyszałam głos zabarwiony okrucieństwem.

Zaraz po tym ból zniknął tak szybko jak się pojawił. Poczułam się jakby opętał mnie zły duch. Bo tak pewnie czują się ludzie po opętaniu. Charakterystyczny biały dym również zniknął, a ja zostałam sama z głową pełną szalejących myśli.

- Coś dziwnego się tu dzieje. - mruknęłam do swojego odbicia. - Nie żeby moje życie było normalne ostatnimi czasy. - westchnęłam, po czym postanowiłam jednak solidnie przygotować się na spotkanie, a raczej rzekłabym starcie z Emmą i jej towarzystwem.

Niechciany Dar ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz