*59*

412 36 6
                                    

Witam was po przerwie, dłuższej niż planowałam, ponieważ zrzucam sobie na głowę więcej niż, jak się okazuje, jestem w stanie unieść... Wiem, że niektórzy już się troszkę niecierpliwili, dlatego wrzucam wam rozdział.


CERES

- Czas skopać Plutonowi jego księżyce. - rzuciłem do Lindsay, gdy przygotowywaliśmy się do odwrócenia uwagi przeciwnika.

- Ile ich ma? - zapytała Linds z niebezpiecznym błyskiem w oku. Byłem w szoku jak szybko obudził się w niej uśpiony lew.

- Charon, Hydra, Nix, Styx i Kerberos - wyliczałem na palcach - pięć.

- W takim razie czas na... - zawahała się na kilka sekund, jakby się nad czymś zastanawiała - pięcioelementowy wpiernicz. 

Zaśmiałem się. Odkąd Nathan i Lindsay zaczęli swój związek kilka tygodni temu, dziewczyna ewidentnie miała w sobie więcej energii i radości. Nawet zabrała mnie na zakupy, aby odświeżyć swoją garderobę i kosmetyczkę. Trzeba mi wierzyć, to ostatnia rzecz jakiej mógłbym się spodziewać po tej dziewczynie. W dużym uproszczeniu, odbiło jej z miłości. Mówi się, że zakochani ludzie są irytujący dla otoczenia, jednak ja dziękowałem galaktyce za tę przemianę. Dzięki niej mogłem przebywać w towarzystwie wesołej Lindsay, która śmiała się z moich żartów zamiast przewracać oczami. Zawsze wiedziałem, że moje żarty są zabawne i to jedynie wina Lindsay, że nie chciała ich zrozumieć i miała negatywne podejście.

- Dobrze cna niewiasto, tutaj się nasze drogi się rozchodzą. - powiedziałem z teatralnym westchnięciem. Czasem dziwię się, że nie dostałem jeszcze żadnego Oscara, jak powszechnie wiadomo, mało kto potrafi docenić prawdziwego geniusza.

Lindsay, z uśmiechem, pomachała mi na do widzenia. Nasz plan zakładał, że zwabię Plutona do siebie, podczas gdy córka Słońca i Księżyca będzie rozmawiała z Niną. Jednakże, jest to jedynie zasłona dla naszych prawdziwych działań. Zależy nam, aby Pluton myślał, iż chcemy przeciągnąć Ninę na naszą stronę. Tak naprawdę, potrzebujemy Jaydena, a misję tę powierzyłem Emmie. Galaktyko, miej moją duszę w opiece, ponieważ nie mam pojęcia co się wydarzy. Jednak, kto nie ryzykuje, nie pije szampana, a ja akurat mam wielką ochotę, żeby się napić. 

- Kici kici - zawołałem - Pluton, sierściuchu!

Zgodnie z planem i moimi przewidywaniami, mój dawny przyjaciel pojawił się niemal natychmiast.

- Cóż za niespodzianka Ceresie. - rzucił z kpiącym uśmieszkiem. - Czyżbyś poszedł po rozum do głowy i w końcu zrozumiałeś, że nie masz ze mną szans? - zaśmiał się chrapliwie.

- Ależ Plutonie, ja tu cię zapraszam na wspólne wspominki przy kawie, a ty mi tu z jakimiś niesnaskami wyjeżdżasz. - prychnąłem.

- W takim razie... - zamyślił się - chcesz porozmawiać o tym, jak zniszczyłeś nam reputację w całej Galaktyce, czy o tym jak skazałeś nas na wieczne potępienie? 

- Dlaczego jesteś taki drastyczny? - westchnąłem ze zdziwienia. - Przypomnę ci, że byliśmy tam razem, dlatego wolę przyznać, że wina leży po obu stronach.

- Przyznaj, że tak łatwiej ci pogodzić się z tym, iż nawaliłeś. - warknął.

- Mógłbym właściwie powiedzieć to o tobie towarzyszu. - odparłem patrząc mu prosto w czarne, pełne złości oczy.

- Wiem dokładnie dlaczego mnie tu ściągnąłeś. Myślałeś, że się nie dowiem, iż Cassidy rozmawia właśnie z Bradleyem? - Jak widać plan zabezpieczający również działał.

- Liczyłem na to, że umknie to twojej uwadze. - wzruszyłem nonszalancko ramionami.

- Właśnie dlatego, że mnie nie doceniasz, przegrasz. - szepnął złowieszczo, po czym zniknął.

- Nawet nie zdążyłem się pożegnać! - wykrzyknąłem za znikającym Plutonem. Zrozumiałem, co mogło we mnie denerwować ludzi. Jest to irytujące, jak ktoś ci tak znika sprzed nosa.

Aczkolwiek, najważniejsze, że plan A zadziałał i nadszedł czas na plan B. Przeniosłem się do domu córki Ziemi, Niny Cooper, gdzie razem z dziewczyną czekała już Lindsay. 

- Kotek pobiegł za kłębkiem. - rzuciłem zaszyfrowaną wiadomość do Linds.

Dziewczyna skinęła głową i uśmiechnęła się lekko. Spojrzałem na zdezorientowaną Ninę, która stała obok kanapy. 

- Co tam ziemianko? - zawiesiłem się na chwilę. - O szlag! Ziemianin to mieszkaniec Ziemi, ale ziemianka to  prymitywne schronienie wykopane w ziemi. Wybacz, nie chciałem cię urazić. 

- Brawo Ceresie, tak na pewno do nas dołączy. - westchnęła z rezygnacją Lindsay. 

- Niezależnie od tego, co powiecie i tak nie miałam zamiaru odcinać się od układu. - burknęła blondyna. - Także lepiej będzie jak już sobie pójdziecie.

- O co ci chodzi? Przecież jesteśmy fajni. - odparłem. 

- Nie porzucam przyjaciół. - odpowiedziała zakładając ramiona na piersi.

- Niby kogo? Sądzisz, że Pluton jest twoim przyjacielem? A może chodzi o Jaydena. 

- Nie twoja sprawa. - warknęła ze złością, więc miałem rację z drugą częścią mojej wypowiedzi. 

- Jak uważasz... - westchnęła Lindsay. - Aczkolwiek nie sądzę, aby "twój przyjaciel" miał problem ze zmianą frontu wedle swojego uznania. 

Nim się pojawił, poczułem, że nadciąga. W salonie domu Cooperów zjawił się Pluton. 

- Mówiłem, że powinieneś zacząć mnie doceniać. Jednakże, doceniam fakt, że chociaż wysiliłeś się na małą dywersję. - rzucił Pluton z pogardą.

- Nie martw się towarzyszu, zawsze cię doceniałem. - zaśmiałem się.

Miałem jedynie nadzieję, że córka Jowisza wykonała już swoje zadanie lub chociaż była blisko ukończenia planu C. 

- Myślę, że jednak będzie lepiej, jeśli odpuścicie. 

Już chciałem odpowiedzieć, lecz Linds chwyciła mnie za ramię. 

- Dobrze Plutonie, już wychodzimy. Jednak Nino, zastanów się nad tym, co ci powiedziałam.

Byłem dumny z tego, czego dokonaliśmy w tym dniu. Jednak pozostało nam czekać na raport i wyniki planu C. Wszystko teraz, jak na ironię, zależało od Emmy.


Niechciany Dar ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz