Witam was po przerwie, dłuższej niż planowałam, ponieważ zrzucam sobie na głowę więcej niż, jak się okazuje, jestem w stanie unieść... Wiem, że niektórzy już się troszkę niecierpliwili, dlatego wrzucam wam rozdział.
⚳CERES⚳
- Czas skopać Plutonowi jego księżyce. - rzuciłem do Lindsay, gdy przygotowywaliśmy się do odwrócenia uwagi przeciwnika.
- Ile ich ma? - zapytała Linds z niebezpiecznym błyskiem w oku. Byłem w szoku jak szybko obudził się w niej uśpiony lew.
- Charon, Hydra, Nix, Styx i Kerberos - wyliczałem na palcach - pięć.
- W takim razie czas na... - zawahała się na kilka sekund, jakby się nad czymś zastanawiała - pięcioelementowy wpiernicz.
Zaśmiałem się. Odkąd Nathan i Lindsay zaczęli swój związek kilka tygodni temu, dziewczyna ewidentnie miała w sobie więcej energii i radości. Nawet zabrała mnie na zakupy, aby odświeżyć swoją garderobę i kosmetyczkę. Trzeba mi wierzyć, to ostatnia rzecz jakiej mógłbym się spodziewać po tej dziewczynie. W dużym uproszczeniu, odbiło jej z miłości. Mówi się, że zakochani ludzie są irytujący dla otoczenia, jednak ja dziękowałem galaktyce za tę przemianę. Dzięki niej mogłem przebywać w towarzystwie wesołej Lindsay, która śmiała się z moich żartów zamiast przewracać oczami. Zawsze wiedziałem, że moje żarty są zabawne i to jedynie wina Lindsay, że nie chciała ich zrozumieć i miała negatywne podejście.
- Dobrze cna niewiasto, tutaj się nasze drogi się rozchodzą. - powiedziałem z teatralnym westchnięciem. Czasem dziwię się, że nie dostałem jeszcze żadnego Oscara, jak powszechnie wiadomo, mało kto potrafi docenić prawdziwego geniusza.
Lindsay, z uśmiechem, pomachała mi na do widzenia. Nasz plan zakładał, że zwabię Plutona do siebie, podczas gdy córka Słońca i Księżyca będzie rozmawiała z Niną. Jednakże, jest to jedynie zasłona dla naszych prawdziwych działań. Zależy nam, aby Pluton myślał, iż chcemy przeciągnąć Ninę na naszą stronę. Tak naprawdę, potrzebujemy Jaydena, a misję tę powierzyłem Emmie. Galaktyko, miej moją duszę w opiece, ponieważ nie mam pojęcia co się wydarzy. Jednak, kto nie ryzykuje, nie pije szampana, a ja akurat mam wielką ochotę, żeby się napić.
- Kici kici - zawołałem - Pluton, sierściuchu!
Zgodnie z planem i moimi przewidywaniami, mój dawny przyjaciel pojawił się niemal natychmiast.
- Cóż za niespodzianka Ceresie. - rzucił z kpiącym uśmieszkiem. - Czyżbyś poszedł po rozum do głowy i w końcu zrozumiałeś, że nie masz ze mną szans? - zaśmiał się chrapliwie.
- Ależ Plutonie, ja tu cię zapraszam na wspólne wspominki przy kawie, a ty mi tu z jakimiś niesnaskami wyjeżdżasz. - prychnąłem.
- W takim razie... - zamyślił się - chcesz porozmawiać o tym, jak zniszczyłeś nam reputację w całej Galaktyce, czy o tym jak skazałeś nas na wieczne potępienie?
- Dlaczego jesteś taki drastyczny? - westchnąłem ze zdziwienia. - Przypomnę ci, że byliśmy tam razem, dlatego wolę przyznać, że wina leży po obu stronach.
- Przyznaj, że tak łatwiej ci pogodzić się z tym, iż nawaliłeś. - warknął.
- Mógłbym właściwie powiedzieć to o tobie towarzyszu. - odparłem patrząc mu prosto w czarne, pełne złości oczy.
- Wiem dokładnie dlaczego mnie tu ściągnąłeś. Myślałeś, że się nie dowiem, iż Cassidy rozmawia właśnie z Bradleyem? - Jak widać plan zabezpieczający również działał.
- Liczyłem na to, że umknie to twojej uwadze. - wzruszyłem nonszalancko ramionami.
- Właśnie dlatego, że mnie nie doceniasz, przegrasz. - szepnął złowieszczo, po czym zniknął.
- Nawet nie zdążyłem się pożegnać! - wykrzyknąłem za znikającym Plutonem. Zrozumiałem, co mogło we mnie denerwować ludzi. Jest to irytujące, jak ktoś ci tak znika sprzed nosa.
Aczkolwiek, najważniejsze, że plan A zadziałał i nadszedł czas na plan B. Przeniosłem się do domu córki Ziemi, Niny Cooper, gdzie razem z dziewczyną czekała już Lindsay.
- Kotek pobiegł za kłębkiem. - rzuciłem zaszyfrowaną wiadomość do Linds.
Dziewczyna skinęła głową i uśmiechnęła się lekko. Spojrzałem na zdezorientowaną Ninę, która stała obok kanapy.
- Co tam ziemianko? - zawiesiłem się na chwilę. - O szlag! Ziemianin to mieszkaniec Ziemi, ale ziemianka to prymitywne schronienie wykopane w ziemi. Wybacz, nie chciałem cię urazić.
- Brawo Ceresie, tak na pewno do nas dołączy. - westchnęła z rezygnacją Lindsay.
- Niezależnie od tego, co powiecie i tak nie miałam zamiaru odcinać się od układu. - burknęła blondyna. - Także lepiej będzie jak już sobie pójdziecie.
- O co ci chodzi? Przecież jesteśmy fajni. - odparłem.
- Nie porzucam przyjaciół. - odpowiedziała zakładając ramiona na piersi.
- Niby kogo? Sądzisz, że Pluton jest twoim przyjacielem? A może chodzi o Jaydena.
- Nie twoja sprawa. - warknęła ze złością, więc miałem rację z drugą częścią mojej wypowiedzi.
- Jak uważasz... - westchnęła Lindsay. - Aczkolwiek nie sądzę, aby "twój przyjaciel" miał problem ze zmianą frontu wedle swojego uznania.
Nim się pojawił, poczułem, że nadciąga. W salonie domu Cooperów zjawił się Pluton.
- Mówiłem, że powinieneś zacząć mnie doceniać. Jednakże, doceniam fakt, że chociaż wysiliłeś się na małą dywersję. - rzucił Pluton z pogardą.
- Nie martw się towarzyszu, zawsze cię doceniałem. - zaśmiałem się.
Miałem jedynie nadzieję, że córka Jowisza wykonała już swoje zadanie lub chociaż była blisko ukończenia planu C.
- Myślę, że jednak będzie lepiej, jeśli odpuścicie.
Już chciałem odpowiedzieć, lecz Linds chwyciła mnie za ramię.
- Dobrze Plutonie, już wychodzimy. Jednak Nino, zastanów się nad tym, co ci powiedziałam.
Byłem dumny z tego, czego dokonaliśmy w tym dniu. Jednak pozostało nam czekać na raport i wyniki planu C. Wszystko teraz, jak na ironię, zależało od Emmy.
CZYTASZ
Niechciany Dar ✅
ParanormalLindsay Donovan była cichą i nieśmiałą dziewczyną, wyśmiewaną przez elitę szkolną. Kiedy dziewczyna otrzymała od nich zaproszenie na imprezę w halloweenową noc, była zaskoczona. Uznała to za dobry znak i zaakceptowała ich propozycję. Nie wiedziała j...