- Jak można woleć sok jabłkowy od pomarańczowego, przecież to profanacja najświętszych wartości... - burczałam pod nosem, wchodząc do kuchni.
- Prawdziwe pytanie raczej brzmi, jak można nie lubić soku jabłkowego. - Niemal podskoczyłam na dźwięk głosu Nathana.
Chłopak wyłonił się zza otwartych drzwi lodówki, a następnie zamknął je, podając mi sok jabłkowy w kartonie. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc wgapiając się w jego oczy o barwie bursztynu, sięgnęłam po przedmiot, który trzymał w wyciągniętej dłoni. Nasze palce zetknęły się przez dosłownie sekundę, ale poczułam przeskakującą iskrę. Zacisnęłam usta w wąską kreskę, ponieważ bardzo chciałam przerwać niezręczną ciszę, lecz nie miałam pojęcia jak to zrobić. Ceres powiedziałby "użyj słów", ale nie mogłam znaleźć żadnych właściwych.
- Wiem, że prawdopodobnie nie chcesz o tym rozmawiać, ale myślę, iż przydałoby się rozluźnienie atmosfery. - Bardzo nie chciałam poruszać tego tematu, ale niestety Nathan nie dał mi go gładko ominąć.
- Przepraszam, że zachowałam się wtedy jak wariatka. - przyznałam. - Zaskoczyłeś mnie swoim wyznaniem.
- Jeśli to było dla ciebie za dużo, to wybacz mi. Nie miałem na celu zarzucać cię tym, ale nie mogłem też dłużej trzymać tego dla siebie. - wbił spojrzenie w podłogę.
Obojgu nam było trudno podczas tej konwersacji, gdyż nacechowana była ukrywanym bólem i rozczarowaniem. Nie chciałam odrzucać jego uczuć, lecz zdrowy rozsądek nie pozwalał mi postąpić inaczej. Podpowiadał mi, aby zignorować wszystkie aspekty fizyczne, a także wszystko, co określić można mianem "przyciągania".
- Podziwiam twoją odwagę i doceniam, że mi powiedziałeś o swoich uczuciach. Uważam jednak, iż najlepiej będzie jeśli do czasu zamknięcia kręgu nie będziemy się nad tym zastanawiać. Naszym priorytetem jest powrót do normalnego życia. Myślę, że wtedy będziemy mogli na spokojnie zastanowić się nad tym co dalej.
- Czyli friendzone? - zaśmiał się, lecz czułam smutek ukrywający się za śmiechem.
- Ale taki, z którego można wyjść. - zaznaczyłam. - Nie chcę rozpoczynać związku, gdy cały czas czuję, że za rok możemy już nie żyć.
- Masz rację. - westchnął. - Powinniśmy się skupić na zawiązaniu kręgu, szczególnie że naszych zwolenników ubywa, a czasu jest coraz mniej.
Skinęłam głową w odpowiedzi, gdyż nie pozostało już nic więcej do dodania.
- Idziesz do reszty? Muszę zanieść Ceresowi jego upragniony soczek.
- Zaraz dołączę. - odparł Nathan, więc opuściłam kuchnię sama.
Miałam nadzieję, że podczas mojej nieobecności Jayden złapał kontakt z moimi znajomymi. Szczególnie zależało mi na opinii Ceresa. Wiedziałam, że trzymał kciuki za "Natsay", ale nie o to mi chodziło. Miło było mieć przy sobie kogoś, kto nie był związany z tematem kręgu i nadciągającej śmierci.
- Wiedzieliście, że kot jest w stanie spaść z dziewiątego piętra bez uszczerbku na zdrowiu? - usłyszałam radosny głos Ceresa. - Miałem kiedyś własny hotel dla kotów... - przerwał, gdy mnie zauważył. - Lindsay! Daj soczek, niemal uschnąłem z pragnienia. Nawet nie masz pojęcia jak bardzo męczące może być mówienie.
- Gdzie Jayden? - zauważyłam brak mojego znajomego.
- Zadzwonił jego telefon i powiedział, że babcia go pilnie potrzebuje. Kazał ci przekazać, że napisze do ciebie wieczorem. Tylko proszę słoneczna panienko, bez żadnych sprośnych rozmów tam. - przewróciłam oczami i podałam mu sok.
Byłam trochę rozczarowana i zastanawiałam się, co takiego mogło się wydarzyć. Może nie spodobało mu się tutaj i po prostu uciekł. Albo faktycznie miał coś do zrobienia. Na siłę doszukiwałam się innego powodu. Jednak uznałam, że to mój dzień relaksu i muszę go wykorzystać w stu procentach, gdyż od jutra mieliśmy zacząć poszukiwania pozostałych dziedziców mocy galaktyki.
***
Pomimo wcześniejszej niezręcznej atmosfery panującej między mną a Nathanem, mogłam z czystym sumieniem stwierdzić, iż ten dzień należał do udanych. Postanowiliśmy w pełni cieszyć się beztroskim dniem. Graliśmy w siatkówkę, badmintona, a nawet spróbowaliśmy piłki wodnej w ciasnym basenie. Jednak czułam, że wytworzyliśmy tego dnia pewną więź, która zbliżyła nas i umocniła w decyzji, pozostania po stronie kręgu.
Kiedy wróciłam do domu natychmiast udałam się pod prysznic. Tej nocy Ceres postanowił, iż zostaje w domu Harringtonów. Absolutnie mi to nie przeszkadzało, gdyż miałam dzięki temu spokój i chłopak był zbyt zajęty, aby magicznie, bez zapowiedzi pojawiać się w mojej sypialni. Mimo, że byłam już do tego przyzwyczajona, poczułam się niezwykle komfortowo. Gdy po gorącym prysznicu położyłam się do łóżka, odczułam zmęczenie wywołane całodniową aktywnością. Rozkoszowałam się uczuciem miękkiej pościeli na skórze, gdy mój telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości.
"Jayden: Przepraszam, że tak szybko musiałem iść, ale moja babcia źle się poczuła. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe."
"Ja: Oczywiście, że nie. Jak się ma teraz?"
"Jayden: Lepiej, ale lekarz zalecił jej odpoczynek, a ona twierdzi, że najlepiej jej się odpoczywa pieląc ogórek."
"Jayden: ogródek* wstrętny słownik!"
"Ja: Hahaha! Znam to, słownik w telefonie potrafi naprawdę uprzykrzyć życie."
"Jayden: Szczególnie, kiedy słowo 'dzięki' zamienia ci na 'dziwki'."
"Ja: Tak, to może faktycznie mieć zły wpływ na tok rozmowy."
"Jayden: Dlatego proszę o wybaczenie, ale z góry informuję, że nie będę ci dziękował w wiadomościach haha."
"Jayden: Za to wynagrodzę ci to na przykład wspaniałą randką. W końcu muszę podziękować za zapoznanie mnie z twoimi sympatycznymi znajomymi."
"Ja: Nie ma potrzeby, wystarczy że również poznam twoich."
"Jayden: W takim razie jesteśmy umówieni na weekend ;)"
"Ja: Napisz mi wtedy co i jak, a póki co jestem padnięta, więc czas na sen."
"Jayden: Miłej nocy śliczna."
"Ja: Dobranoc :)"
Nim zasnęłam minęło jeszcze pół godziny, ponieważ natrętne myśli nie dawały mi spać. Miałam nie myśleć o uczuciach, jednak nie da się być skałą 24/7. Jayden sprawiał, że czułam się swobodnie i zapominałam o wszystkim co dotyczyło kręgu. Z drugiej strony jednak był Nathan, z którym miałam swego rodzaju więź i rozumiał przez co przechodzę, gdyż tkwił w tym razem ze mną. Nie chciałam związku, szczególnie w takim momencie, jednak nie potrafiłam wyprzeć z siebie tego, co czułam. Byłam rozdarta między tą dwójką i musiałam przestać zaprzeczać. Zamiast tego uspokoiłam myśli i postanowiłam, aby to los zadecydował za mnie.
Niech się dzieje co chce.
![](https://img.wattpad.com/cover/65885453-288-k13343.jpg)
CZYTASZ
Niechciany Dar ✅
ÜbernatürlichesLindsay Donovan była cichą i nieśmiałą dziewczyną, wyśmiewaną przez elitę szkolną. Kiedy dziewczyna otrzymała od nich zaproszenie na imprezę w halloweenową noc, była zaskoczona. Uznała to za dobry znak i zaakceptowała ich propozycję. Nie wiedziała j...