*19*

903 66 0
                                        

Świat zawirował porywając mnie w gęste sidła przeszłości. Abigail umorusana ziemią klęczała w ogrodzie przed swoim domem, pochylając się nad zwiędłym, dawniej czerwonym tulipanem.

- Dasz radę go ożywić. Połącz się z ziemią. - mówił miękko Ceres.

- Cicho Ceresie. - odparła dziewczyna ze śmiechem. - Merkury użycz mi swojej mocy, abym mogła pomóc światu przyrody. - nuciła te słowa pod nosem niczym kołysankę.

Nagle kwiat ożył i poruszył swoimi płatkami rozkwitając na nowo. Bardzo się pomyliłam, gdy myślałam, iż to już koniec wizji. Dalsze wydarzenia jednak wprawiły mnie w większe zaskoczenie. Mianowicie po skończonej pracy nad kwiatem, na płocie przysiadł niewielki, szary gołąb. Ptak urzeczony wyczynami Abigail z zaciekawieniem przekrzywił łepek. Ceres jednak szybko odpędził zwierzę, lecz ptak chcąc pozostać jak najbliżej spektaklu pofrunął w stronę drzewa. Jednakże źle dla niego, że akurat zawiał wiatr i machnął gałęzią w jego stronę. Ptak opadł na ziemię niczym piłka, wijąc się  z bólu. Abigail otworzyła usta w zaskoczeniu, lecz szybko się pozbierała i dotknęła zranionego zwierzęcia. Przywołała moc Merkurego, tym razem jednak jej dłoń rozświetliło ciepłe, białe światło. Uzdrowiła go.

Dopiero wtedy wizja dobiegła końca, obraz zniknął, a mój ból głowy niemalże rozsadzał czaszkę od środka.

- Lindsay? - usłyszałam głos Ceresa jakby z oddali.

- Chyba powinna się położyć. - dołączył do niego żeński głos. - Poczekaj! - rzuciła ta sama dziewczyna, po czym jej głos przybrał uroczystą barwę. - Mocy Merkurego nadana mi przez planety zstąp i pomóż członkini kręgu, córce Słońca i Księżyca. Daj jej siłę, aby zmagać się z tym, co ją dręczy. - poczułam ciepło rozchodzące się po moim ciele. 

Zaczęło się od czoła, po czym przepłynęło na pozostałe części ciała. Czułam się jakbym emanowała światłem od wewnątrz. To było niebotycznie przyjemne odczucie. Zdawało się jak gdyby cały świat zatrzymał się na chwilę, aby słońce mogło mnie dosięgnąć i czule pogłaskać. Magia Abigail, gdyż założyłam, że to właśnie jej sprawka, była piękna. Pod zamkniętymi powiekami widziałam setki kolorów łączących się ze sobą i oddalających, aby zmieszać się z innymi. Ten kalejdoskop barw trwał dopóki dziewczyna nie przerwała. Nagle świat wydał się smutniejszy, gdy światło i feeria kolorów mnie opuściły. Odczułam to dotkliwie, jak gdybym spadła z mięciutkiej chmurki na stos kamieni. Jednakże po moim bólu głowy nie pozostał nawet ślad. 

- Niezłe kuriozum. - mruknęłam z uznaniem do Abigail, która w odpowiedzi uśmiechnęła się lekko unosząc kąciki ust. Zaczynałam rozumieć co Ceres w niej widział. Nie wiedziałam jednak co ktoś tak miły robił z kimś takim jak Emma.

- Znowu? - jęknęła Emma udręczonym głosem. - Jak długo musimy znosić jeszcze te teatrzyki Lindo?

- Nazywam się Lindsay. - burknęłam nieśmiało.

- Ona doskonale o tym wie. - odpowiedziała z westchnieniem zrezygnowana Abigail. - Jak teraz z twoją głową? - zapytała.

- O wiele lepiej, dziękuję. Skąd wiedziałaś? - zmarszczyłam czoło w zamyśleniu.

- Kiedy ktoś cierpi czuję, nie wiem jak to nazwać, coś jak wibracje. Wydobywają się z tej osoby, a im większa krzywda tym mocnej mnie wołają, abym uleczyła daną osobę. - wzruszyła ramionami. - Działa też ze zwierzętami, jak mogłaś zauważyć w wizji pokazanej przez Ceresa. - dodała w ramach wyjaśnienia.

Nagle w moim polu widzenia pojawił się wspomniany chłopak. Jego wyraźnie zmartwiony wyraz twarzy niemalże łamał mi serce. Uśmiechnęłam się do niego promiennie starając się go rozweselić. Rzadko kiedy miałam okazję widzieć smutnego Ceresa, który na dodatek jest cicho jak mysz pod miotłą. 

- Może zaparzę trochę herbaty, a wy sobie porozmawiajcie. - powiedziała Abigail nie wiedząc gdzie się podziać.

Miły z jej strony był też fakt, że zabrała ze sobą Emmę i Josha. Takim sposobem w salonie pozostałam tylko ja, Ceres i Nathan siedzący w kącie pomieszczenia. 

- Lindsay musisz wiedzieć, że twoja reakcja na magię jest nieprawidłowa. Wiąże się to z tym, iż nadal nie dopuszczasz swojej mocy do siebie. - zaczął Ceres. - Może to mieć szkodliwe skutki nie tylko dla ciebie, ale i całego kręgu.

- Czy to znowu to samo działanie "motywacyjne" co z uczuleniem? - Nathan przypomniał sytuację jak Ceres oszukał mnie, aby zmotywować mnie do zjednoczenia kręgu. Sądziłam jednak, że od tamtego czasu poczyniliśmy spore postępy. Najwyraźniej byłam w błędzie.

- Nic z tych rzeczy mój rozbrykany Milczku. - odparł niewinnie Ceres. - Tym razem jestem całkowicie poważny. Nasza mała córka Słońca i Księżyca ma problem z ujarzmieniem swojej mocy. Dopóty, dopóki nie zacznie z nią współpracować, ta będzie wyniszczać ją od środka. 

- Gdybym wiedziała, że ta oferma dostanie największą moc z nas wszystkich w życiu nie zdecydowałabym się na użycie jej w kręgu. - Emma wparowała do salonu przewracając oczami. - Dlaczego to nie mi przypadła moc... - zastanowiła się chwilę. - W sumie co to za moc?

- Niematerialny żywioł ducha. - odparł Ceres. - Nie otrzymałaś go Emmo, gdyż został przydzielony osobie z najczystszym sercem w kręgu, a fakt, że próbowałaś złożyć kogoś w ofierze nie bardzo przemawiał za tobą jako kandydatką na to miejsce.

- Bez sensu. - burknęła obrażona blondynka. 

- Myślę, że najlepszym będzie jak spróbujecie teraz wszyscy razem połączyć żywioły. - Ceres nie zwracał uwagi na problemy Emmy i zachował poważny ton strażnika kręgu. - Usiądźcie na podłodze w kręgu. - polecił.

Wszyscy bez słowa sprzeciwu posłuchali jego rozkazu. Usadowiłam się po turecku na miękkim, puszystym dywanie między rodzeństwem Harringtonów. Nathan posłał mi pokrzepiający uśmiech, nim chwycił moją dłoń, co było kolejnym z poleceń Ceresa. Tworząc na podłodze mały krąg spoglądaliśmy z zaciekawieniem na strażnika, nie wiedząc co się szykuje i pozostawiając swój los w jego chudych rękach.

- Czy tworzenie niepełnego kręgu nie jest przypadkiem równoznaczne ze śmiercią? - zapytał Josh.

- Cieszę się, że pytasz. Rozwieję teraz wasze wszelkie wątpliwości. Rytuał zawiązania kręgu musi mieć miejsce w konkretnym miejscu. Zgadniecie jakim? Dokładnie w tym samym, gdzie przywołaliście moc. - Ceres jak zwykle nie czekał na odpowiedź, nie przerywając słowotoku. - Dobra drużyno, czas połączyć wasze moce, może wtedy odblokujemy w jakiś sposób naszą Lindsay. - mruknął ucieszony blondyn.

- No to jazda. - usłyszałam jeszcze czyjś głos, po czym zatopiłam się w stanie magicznego skupienia.

Niechciany Dar ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz