Prolog

3.1K 96 4
                                    

William spojrzał na mnie krytycznym wzrokiem. Jego nienawiść i rozdrażnienie odczuwałem zawsze, gdy spotykało nas niepowodzenie w misji. Jednakże to był ostatni raz, kiedy zawiedliśmy. Zaciśnięte pięści i wściekłe spojrzenie szmaragdowych oczu, wskazywały na to, że chłopak emanował poczuciem porażki, którego nigdy nie potrafił dobrze znieść.
-To twoja wina. - syknął przez zaciśnięte zęby. - Gdybyś lepiej wywiązywał się ze swoich obowiązków strażnika kręgu, to udałoby nam się go zamknąć. - splunął z niesmakiem po pełnej furii wypowiedzi.
- Will... - przerwałem zdanie, które właśnie zaczynałem, gdy tylko poczułem uderzenie w policzek.
Zaciśnięta pięść Williama wylądowała na mojej twarzy, wywołując niemiłosierny ból szczęki.
-Zamknij się parszywcu! - ryknął - Na mocy kręgu, ten ostatni raz przywołuję żywioł zniszczenia, by pochłonął ten budynek. - Tym samym chłopak wykorzystał resztki swojej kosmicznej mocy, nadanej mu przez Saturna i wzniecił pożar, w zamian oddając swoją duszę na stracenie.
Ogień był wszędzie, pochłaniał i dokładnie trawił każdy element drewnianej konstrukcji. Nie zważając na płomienie liżące meble dookoła mnie, musiałem odnaleźć dziewczynę znajdującą się w tym budynku.
-Elizabeth! - krzyknąłem z sercem rozdartym przez żal.
Rozglądałem się w panice szukając jakichkolwiek oznak jej obecności. Nagle, zaskoczony poczułem chłodną i jak zwykle delikatną dłoń Lizzie, która ciągnęła mnie w stronę wyjścia. Mimo gorących płomieni odcinających nam drogę ucieczki dziewczyna słaniając się na nogach starała się wyciągnąć mnie na zewnątrz. Zatrzymałem się na chwilę, aby dotknąć jej rumianego policzka.
-Nie mamy czasu! - krzyknęła w panice.
Ignorując jej wypowiedź, zapatrzony w piwne oczy mojej ukochanej Elizabeth, odgarnąłem z jej czoła zbłąkany kosmyk ciemnych włosów i wyszeptałem słowa, które zawsze tak bardzo pragnęła ode mnie usłyszeć.
-Kocham Cię Lizzie, wybranko kręgu.
-Przepraszam Ceresie. - odparła ze łzami w oczach, a ton pełen poczucia winy sprawiał, że czułem się tak bardzo bezradny, bo pragnąłem naprawić to wszystko. - Chciałam, tak bardzo chciałam, zjednoczyć krąg, lecz zawiodłam. Teraz już... - przerwałem wypowiedź dziewczyny składając pocałunek na jej czole.
Następnie nasze wargi złączyły się, nie po raz pierwszy, lecz po raz ostatni. W znanym tańcu języków zawarliśmy żal i tęsknotę, zlewając nasze uczucia w jedno.
-Teraz już nic nie jest ważne. - powiedziałem krótko po przerwanym pocałunku.
-Cieszę się, że mogłam cię poznać. - szepnęła zużywając resztki sił, a ja poczułem jak jej ciało zwiotczało w moich ramionach.
Doskonale wiedziałem, że takie były konsekwencje niedopełnienia kręgu, jednak przez chwilę jeszcze patrzyłem pełen niezrozumienia na martwe ciało ukochanej Lizzie. Przed chwilą wydała ostatnie tchnienie, a jej dusza opuściła nasz świat, dokładnie rok po przyjęciu przez nią mocy córki Słońca i Księżyca. Kiedy poczułem samotną łzę spływającą po moim policzku, z największym w życiu bólem serca przeniosłem się do innej przestrzeni. Pozwoliłem, aby Elizabeth spotkała się ze swoim przeznaczeniem w płomieniach zesłanych przez moce galaktyki. Pozostało mi tylko czekać w ukryciu na czas pojawienia się następnych wybrańców kręgu.

Niechciany Dar ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz