Chłopak o złocistych włosach układających się w malutkie pierścionki poprawił okulary na swoim piegowatym nosie i odchrząknął. Stojąc tuż obok kominka opierał się o białą ścianę i czekał, aż wszyscy zaczniemy się niecierpliwić, gdyż Ceres miał znaczne skłonności do dramaturgii.
- Powinniśmy omówić jak najdokładniej wasze moce i wszystkie dotyczące ich aspekty. Ktoś chciałby zacząć? - odpowiedziała mu cisza. - No dobrze, więc na pierwszy ogień, skoro już o ogniu mowa, pójdzie Nie-Milczek. - Ceres wręczył Nathanowi wyimaginowany mikrofon.
- Rzucam ogniem. - powiedział speszony chłopak, po czym zapadła niezręczna cisza. Nathan nie wiedząc, co ze sobą począć przeczesał ręką włosy, a Ceres natychmiast odebrał mu wymyślony mikrofon.
- Sacrébleu! Teraz nagle odechciało ci się mówić? - wyrzucił blondyn z niezadowoleniem. - Pozwól, że naprawię show. Cofnijmy się do wydarzeń z zeszłego tygodnia... - Nagle moim oczom ukazała się wizja przeszłości.
Nathan spoglądał na Ceresa spode łba. Znajdowali się w niewielkim parku, gdzie ziemia usłana była kolorowymi liśćmi tworzącymi swego rodzaju dywan z orientalnym wzorem.
- Powinieneś jej wyznać prawdę, zanim zrobi to ktoś inny. - burknął Ceres kopiąc kupkę opadłych liści.
- Czyżbyś nieudolnie próbował mi grozić? - żachnął się ciemnowłosy.
- Nie ma potrzeby się unosić, to tylko przyjacielska sugestia. Ostrzegam cię, że jest ktoś jeszcze, kto tylko czeka na odpowiednią chwilę. - odparł blondyn z pełną powagą, o jaką w życiu bym go nie podejrzewała.
Wyraźnie zdenerwowany Harrington machnął ręką w stronę Ceresa posyłając przy tym małą kulę ognia. Zaskoczony Ceres uskoczył na bok i rzucił się na ziemię, tym samym wymijając pędzący w jego stronę ogień.
- Odbiło ci?! - Wkurzony Ceres, to serio mega zły Ceres. Takiego spojrzenia jakie otrzymał od niego Nathan, chyba w życiu nie chciałabym doświadczyć na własnej skórze.
- Ja... - szepnął ze zdziwieniem sprawca całego zamieszania. - Nie wiem co się stało. Wkurzyłem się i... - urwał spoglądając na swoją zaczerwienioną dłoń.
Ceres zablokował dostęp do dalszych wydarzeń, a ja ponownie znalazłam się w domu państwa Harrington.
- No nieźle. - mruknął Josh z uznaniem.
- Skoro zachwycają cię takie wydarzenia, może porozmawiajmy o twoich przewinieniach. - warknął Nathan.
Ceres przytaknął i przeniósł nas w świat wspomnień dotyczących syna Wenus.
Natychmiast rozpoznałam pomieszczenie, w którym rozgrywała się scena. Mieściło się w niewielkim budynku zbudowanym z szarej cegły, powszechnie znanym również jako liceum. Opustoszała sala była idealnym schronieniem dla Josha, który w tajemnicy pasjonował się naukami ścisłymi. Tak przynajmniej pomyślałam, gdy zobaczyłam zarys jego szczupłej sylwetki pochylonej nad projektem dotyczącym elektrowni wiatrowej. W skupieniu notował coś na kartce pełnej zapisków. W tamtym momencie był w innym świecie i nie zauważył Ceresa, który pojawił się tuż za nim.
- Bu! - wykrzyknął wesoło przybyły chłopak, jednak skupiony Josh nawet nie zareagował. - Nie wierzę zefirku, że nadal się dąsasz. Nie bądź taki. Tylko żartowałem, że zaproszę cię na randkę. Tak naprawdę nie zerkam na twój zgrabny tyłek, za każdym razem kiedy mogę. Robię to tylko okazyjnie. Żart! Znowu. Nie obrażaj się. Nie uważam cię za geja. Uwierz mi, że mam cię tak bardzo za heteroseksualistę jak siebie samego. - Słynny słowotok Ceresa jak zwykle był w akcji.
- Daj spokój dziwaku. - mruknął Josh. - Nie będę bawić się z tobą w czary-mary.
- Bawić się w to jednak kilka dni temu na cmentarzu żydowskim nie miałeś problemu. - obruszył się Ceres.
- Zrobiłem to tylko dlatego, że Emma prosiła. Gdybym naprawdę wierzył w te bzdury, w życiu bym czegoś takiego się nie tknął. - Spencer po raz pierwszy spojrzał Ceresowi w oczy. - Teraz proszę daj mi spokój.
- Nie mogę. - odparł Ceres potrząsając złocistymi loczkami. - Odkąd galaktyka uczyniła cię synem Wenus, przynależymy razem do kręgu. Stałeś się moim podopiecznym. Spróbuj uzyskać swoją moc. Żebyś nie czuł się skołowany zdradzę ci na czym polega twoja moc. Wyznam ci, że dla nikogo innego tego nie robię, więc uznaj to za prezent urodzinowy.
- Moje urodziny są we wrześniu. - Josh zmarszczył czoło. Trudno było nie zauważyć, że rozważał propozycję strażnika.
- No to prezent przedurodzinowy. Kogo to obchodzi. Otwierasz czy nie?
- Spróbujmy. - skapitulował chłopak Emmy.
- Panujesz nad żywiołem powietrza, dzięki temu...
- Poważnie? Powietrze to najgorszy z żywiołów. Nie mogłem dostać czegoś innego? - wtrącił się maruder.
- Cichaj! - warknął Ceres. W stosunku do mnie nigdy nie był tak bardzo oschły jak dla chłopaków, co mogłam zaobserwować w obu wizjach. - Może spróbujmy czegoś łatwego. Na przykład zakręć wiatraczkiem na tamtej makiecie. - wskazał projekt Josha.
- Nie ma mowy. A jak to zepsuje mi fryzurę? Trzy godziny spędziłem przed lustrem, żeby tak wyglądać. Idę na randkę, a to oznacza, że muszę wyglądać bosko. - odparł chłopak z wysoko zadartym podbródkiem.
- Zabijcie mnie. Co to za banda... - Tutaj Ceres zakończył retrospekcję, gdyż prawdopodobnie w dalszej wypowiedzi użył jakiegoś niecenzuralnego słowa określającego ułomność obecnego kręgu.
- Szanujmy się Ceres, ja nikomu nie powiem co było dalej, a ty jako następne przedstawisz nam grzeszki Lindsay Donovan. Albo jeszcze lepiej, może jakieś pikantne szczególiki. - Josh błysnął zębami.
- Niestety jestem czysta jak łza w tym temacie. - odparłam ze wzruszeniem ramion.
- Zgoda. - powiedział zaraz po tym Ceres.
- Co takiego? - zdziwiłam się. - Po czyjej ty jesteś stronie?
- Jestem po stronie kręgu i im szybciej spróbujecie się zaprzyjaźnić tym lepiej. Jestem waszym strażnikiem, a zarazem przewodnikiem. W takim razie w demokratycznym głosowaniu zadecydujemy, czyje wspomnienie będzie następne. Ludzie przemów. - Niestety wszyscy wytypowali moją osobę. - Lindsay Donovan, czas cofnąć się w przeszłość i odkopać parę brudów.
![](https://img.wattpad.com/cover/65885453-288-k13343.jpg)
CZYTASZ
Niechciany Dar ✅
ParanormalLindsay Donovan była cichą i nieśmiałą dziewczyną, wyśmiewaną przez elitę szkolną. Kiedy dziewczyna otrzymała od nich zaproszenie na imprezę w halloweenową noc, była zaskoczona. Uznała to za dobry znak i zaakceptowała ich propozycję. Nie wiedziała j...