*26*

797 62 8
                                    


Dom Abigail wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam. W sumie nic dziwnego, skoro byłam tam zaledwie cztery dni temu. Jednak nadal wywierał na mnie spore wrażenie. Kojarzył mi się z ciepłem rodzinnym, szczególnie w porównaniu z zimną rezydencją, w której mieszkała Emma. 

Tym razem nie usiadłyśmy w salonie, ponieważ Abigail kazała mi podążać za nią do jej pokoju. Ten zaś nie wyglądał jak zwykła sypialnia. Rzekłabym raczej, że ktoś postawił łóżko w bibliotece. Regały z książkami ułożonymi kolorystycznie zasłaniały każdy centymetr ściany w sposób, że nie byłam w stanie nawet określić jej koloru. Uznałam więc, że ma kolor książek tworzących tęczę. Na mahoniowym biurku panował nieład, który Abigail próbowała uprzątnąć tuż po wejściu do pokoju. 

- Wybacz mi ten bałagan. - powiedziała dziewczyna trzymając plik papierów, a ja rozejrzałam się po pokoju.

- Nie ma potrzeby przepraszać. Nie masz nawet magicznego krzesła zbierającego ubrania "niby czyste, ale już je na sobie miałam, więc może założę za kilka dni, to nikt się nie połapie". Myślałam, że jest w każdym domu. - wzruszyłam ramionami ze śmiechem.

- Może i ja nie posiadam, ale Nathan na pewno. - zawtórowała. 

Nagle poczułam dziwny ucisk w klatce piersiowej. Totalnie zapomniałam, że chłopak również tu mieszkał i w każdej chwili mógł się pojawić. Nie byłam na to absolutnie gotowa. Wtedy właśnie rozległo się pukanie do drzwi sypialni. Serce podskoczyło mi w piersi i poczułam jak moja twarz staje się gorąca. W uchylającej się szparze zauważyłam przebłysk blond loczków. 

- Dlaczego do mnie nie wpadasz zapowiadając się chociażby głupim pukaniem w drzwi? - obruszona rzuciłam Ceresowi złowrogie spojrzenie.

- Jest różnica między kumplem, a potencjalną dziewczyną. - wzruszył ramionami. - Do tego pierwszego przychodzisz jak do siebie, a w tym drugim przypadku trzeba się trochę wykazać. Przecież Abigail mogła się teraz przebierać. 

- O mnie nigdy nie myślisz, że na przykład mogłabym być naga. - burknęłam. 

- Jak już mówiłem, jesteś kumplem, a w bieliźnie już cię widziałem. - odpuściłam dalszy spór, gdyż wiedziałam, że upieranie się byłoby bezcelowe. Ceres nigdy nie zacznie podchodzić do mnie poważnie. 

- Dobrze, że jesteś Ceresie. - odezwała się miękkim głosem Abigail. Oni właśnie wymieniali zakochane spojrzenia na moich oczach. Nagle poczułam się nieco skrępowana.  - Planowałam pokazać Lindsay TĘ księgę. - zaakcentowała, na co oczy Ceresa znacznie powiększyły się. 

- Jeśli takie jest twoje życzenie, kim jestem, aby ci zabraniać. - odparł. - Jednak nie dowierzam jej, więc posiedzę o tutaj w kącie, żeby kontrolować sytuacje. - wskazał na czarny fotel w kącie pokoju. 

- Dobrze wiem, że ukrywasz się przed Emmą. - westchnęła z rozczarowaniem Abigail. 

- Nikt nie chciał dać mi spirytusu na oczyszczenie duszy przed tym demonem. - załkał teatralnie. 

- Ależ Ceres, przecież musimy spędzać ze sobą po dwadzieścia cztery godziny, aby się zjednoczyć. - ironizowałam. 

- Tego jednego zadania nie wykonam. - rzucił się na fotel. - Żywcem mnie stąd nie weźmiecie! - krzyknął i złapał się mocniej podłokietników, co poznałam po jego zbielałych kłykciach. - Dostanę może ciasteczko? - zapytał z nadzieją połyskującą w jego srebrzystych oczach. 

Chwilę później Abigail podała Ceresowi z szafki paczkę ciasteczek oreo. Chłopak uradowany zaczął otwierać opakowanie, jednak zaraz zastygł w bezruchu. 

- Przecież ja potrzebuję do tego mleka! - wykrzyknął, po czym wybiegł z pokoju. 

- To już jest przegrana sprawa. - westchnęła ciemnowłosa. - Czas zabrać się do nauki. 

Kiedy sięgała po opasłą księgę oprawioną w skórę, ponownie zjawił się Ceres. Jednak tym razem nie był sam, towarzyszyła mu krowa. Nie, nie zwyzywałam właśnie Emmy od krów. W pokoju stało czarno-białe zwierzę. Spojrzałyśmy po sobie z Abigail pełne zdziwienia. 

- Żadnych krów w moim domu. - powiedziała tylko po czym powróciła do przerwanej czynności.

- Chodź mućka. - westchnął i rozczarowany wyprowadził łaciatą. 

Dziewczyna podała mi księgę, a ja niczym oczarowana przesunęłam opuszkami palców po skórzanej okładce. Przeszły mnie dreszcze, a w powietrzu odczułam zmianę energii. Dokładnie znałam to uczucie, ponieważ po raz pierwszy doświadczyłam go w noc rytuału. Taką samą energią emanował cmentarz. Uczuciu temu towarzyszył spokój i cisza, ale też poczucie, że jest coś więcej do odkrycia. Złocisty napis na tomie głosił "Księga galaktycznej duszy". Gdy chciałam ją otworzyć, coś mnie powstrzymało. Mianowicie powrót Ceresa z dwoma pięciolitrowymi wiadrami pełnymi mleka. 

- Wydoiłem mućkę w waszej kuchni. - rzucił do Abigail, której piwne oczy natychmiast się rozszerzyły. 

- Czy w mojej kuchni jest krowa? - zapytała z groźbą czającą się  w głosie.

- Już nie. - odparł nonszalancko. - Czeka w ogródku. 

- Kwiatki! - krzyknęła przerażona i wybiegła z pomieszczenia. 

- Po co ci to mleko? - zapytałam zdezorientowana.

- A niby jak miałbym jeść oreo? - odparł z wyraźnym niezrozumieniem. - Ta ignorancja Lindsay Donovan będzie twoją zgubą. A teraz przekręć, poliż, zamocz i zjedz. - Uradowany chłopak wykonywał te czynności podczas mówienia. Nie zraził się nawet tym, że po przekręceniu górnej części ciastka ta pękła w jego ręce obsypując go okruszkami. - Chcesz trochę? - zapytał z pełnymi ustami.

- Nie, dziękuję. - odparłam sztywnym głosem.

- Całe szczęście, bo tak naprawdę nie chciałem się dzielić. - odpowiedział i powrócił do chciwej konsumpcji ciastek. 

Po kilku minutach ciszy przerywanej chrupaniem i pluskiem ciasteczek zatapianych w mleku, Abigail wróciła do swojej sypialni. 

- Wiecie jak ciężko jest przetransportować niewspółpracującą krowę na pole? - wysapała ledwo dysząc. 

- Wiem coś o tym... - odpowiedział zamyślony Ceres, jednak postanowiłyśmy nie zastanawiać się nad kolejną z dziwnych przygód chłopaka. 

Ignorując go powróciłyśmy do opasłej księgi. Zdecydowanym ruchem otworzyłam ją na spisie treści. Najbardziej zaciekawił mnie rozdział 3 "Córka Słońca i Księżyca", tam właśnie skierowałam się pomijając rozdziały o historii i wiązaniu kręgu. Co dziwne nie dostrzegłam nigdzie rozdziału o układzie. Jednak nie zaprzątałam sobie tym głowy zbyt długo, ponieważ moim oczom ukazał się symbol księżyca połykającego małe kółko z kropką w środku. Dokładnie taki sam, jaki znajdował się pod moją piersią. Wyczytałam, iż moją mocą, oprócz widzenia aur, jest doświadczanie przyszłości. Wtedy przypomniał mi się pierwszy moment po powrocie do domu ze cmentarza. W tamtej chwili w moich nozdrzach pojawił się zapach naleśników, mimo że mama miała dopiero w planach je przyrządzić. Nie powiedziałam tego jednak na głos. Uznałam, iż pewne rzeczy powinnam zachować dla siebie. W podrozdziale o aurach zauważyłam także, iż kolory tak zwane "brudne" oznaczały najczęściej negatywne emocje. Dodatkowo znalazłam ćwiczenie, które mogło pomóc mi w odczytywaniu aur, gdy tylko chciałam. Wystarczyło ćwiczyć na przedmiotach, które nie miały samej w sobie aury, lecz białą otoczkę działającą na tej samej zasadzie. Następnie mogłam ćwiczyć na sobie samej. Dzięki ćwiczeniom miałam opanować moje umiejętności. Jednakże widzenie przyszłości miało być cięższym zadaniem. Dlatego postanowiłam najpierw zagłębić się w opanowanie aur. 

Spędziłam z Abigail więcej czasu niż wymagało zadanie Ceresa, ponieważ okazała się być sympatyczną osobą. Mogłabym jej nawet wybaczyć wciągnięcie mnie w tą szopkę z rytuałem. Szczególnie, że dzięki temu moje życie zmieniło się i stało się bardziej niż znośne. Dziewczyna również zgodziła się pożyczyć mi księgę, abym mogła lepiej zapoznać się z jej zawartością. Ten dzień był ciszą przed burzą dnia następnego. Czas, abym zmierzyła się z Emmą Young. 



Niechciany Dar ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz