4

13K 541 80
                                    


⚪Liwia⚫

Następnego dnia, zmierzając na uczelnie, znów wpadłam na kogoś. Niestety dla mnie, tym razem nie skończyło się to jak poprzednio. Spadłam prosto tyłkiem na chodnik. Podniosłam wzrok, na sprawcę mojego upadku. Okazało się, że to ten sam brunet, który wczoraj się mi przypatrywał i właśnie jego dziewczyna mi groziła.

Spojrzałam na niego wyczekująco. Niestety, nie doczekałam się nawet głupiego "sory". Po prostu wyminął mnie, jak nic nie znaczącego śmiecia. Nie powiem, troszkę zabolało.

Podniosłam się, otrzepałam się z brudu, po czym ruszyłam ku drzwiom wejściowym. Diana miała dziś na późniejsza godzinę, więc muszę pomęczyć się sama.

Wzięłam potrzebne książki z szafki i ruszyłam na dzisiejsze wykłady.


-*-*-*-*-


Po skończonych zajęciach, wybrałam się do pobliskiej kawiarni na kawę i ciasto. Miałam ochotę pozwiedzać okolice, więc po zjedzeniu oraz wypiciu zamówionych rzeczy, wyszłam z lokalu kierując się przed siebie.

Spacerowałam podziwiając otaczające mnie widoki. Omijając park, natknęłam się na wywyższającego się głupka z wczoraj. Czy ja jestem chodzącym nieszczęściem? Oni tylko czekają, aż się ją nich natknę? A może w nogach mam jakiś GPS, że prowadzą mnie prosto w ich sidła.

Nie podoba mi się to, ani trochę.

Na moje szczęście w zaistniałym nieszczęściu, zerknął tylko na mnie kątem oka kontynuując rozmowę z nieznanym mi chłopakiem. Już myślałam, że da sobie spokój i pozwoli mi odejść beż żadnego dokuczania. Nagle jakby sobie o czymś przypominając, odwrócił się moją stronę i krzyknął za mną, przez co się odwróciłam.

Przewróciłam oczami, dostrzegając ten jego kpiący uśmieszek.

- Peterson? John Peterson to twój ojciec?

Zdziwiłam się na jego pytanie. Aż mnie zatkało na moment, próbując przyswoić sobie niektóre informacje. W pierwszej chwili chciałam jak najszybciej zwiać z tego miejsca, ale prędzej czy później i tak by się to wydało.

- Yy, no tak. - Odpowiedziałam niepewnie, szukając na jego twarzy jakiejś informacji.

- Mam dla Ciebie propozycje, nie do odrzucenia. - Wyszczerzył się, jeszcze bardziej.

- Nie jestem zainteresowana, żadną  propozycja, a w szczególności od Ciebie! Żegnam. - Odwróciłam się na pięcie, zmierzając do akademika.

Przez sławę mojego ojca, wszyscy zaczynają być dla mnie mili i podlizują się na każdym kroku, nienawidzę tego. Dzisiaj taki milutki, a wczoraj co było, może było to moją winą, ale też by mógł trochę uważać i nie zgrywać niewiadomo kogo. 

Natrafiam tu na samych imbecylów, bez wychowania, w dodatku już na samym początku. Chodzący pech ze mnie, nie ma co.


-*-*-*-*-


- Mógłbyś, przestać za mną chodzić? - Wydarłam się, nie mogąc już wytrzymać drugiego tygodnia, z łażącym wciąż za mną, krok w krok, jak się dowiedziałam Alanem.

Proponuje mi jakieś chore układy, a nawet przedstawić się nie może jak normalny człowiek.

- To mnie w końcu wysłuchaj. - Odpowiedział zdenerwowany.

- Nie rozumiesz, że nie chce mieć z Tobą nic do czynienia? Daj mi święty spokój. - Odpowiedziałam znudzona, kierując się do uniwersyteckiej biblioteki.

Nie zdziwiłbym się, gdybym tylko ja tam zaglądała. Inni wyglądają, jakby książki ich parzyły, od samego patrzenia na nie.

- Uwierz mi, jakbym nie miał w tym korzyści, to bym nie poświęcił Ci nawet sekundy. - Powiedział, nie owijając w bawełnę.

- Zdaje sobie z tego sprawę. - Zaśmiałam się sztucznie - Dlatego łaskawie się zamknij i znajdź jakąś laskę, która ciebie zaspokoi.

- Liwiaaa.., nie daj się prosić, zajmie Ci to tylko chwile. - Powiedział, przeciągając moje imię, po czym chwycił mnie za łokieć.

- Masz minute, streszczaj się. - Powiedziałam znudzonym głosem, wyrywając rękę z jego uścisku.

- Chcesz, aby w końcu osobnik przeciwnej płci, zwrócił na Ciebie uwagę? Na przykład, pokroju takiego Nate'a hmm? - Spojrzał na mnie uważnie.

- Nie mam czasu na takie gierki, więc nie wkurzaj mnie, nie znam żadnego Nate'a.

- Główny rozgrywający, coś Ci to mówi?

- Ehh, już wiem o kogo chodzi. No więc? Streszczaj się.

- Skarbie, nie denerwuj się. Ja tylko stwierdzam fakty. - Powiedział, uśmiechając się zwycięsko.

- Jak to niby sobie wyobrażasz? - Zapytałam, lekko zdenerwowana. - Nie potrzebny mi adorator.

 - Nie potrzebny mi adorator

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Ty, cukiereczku. - Wskazał na mnie palcem wskazującym - Porozmawiasz z tatusiem, o moim stażu w jego kancelarii, a ja w zamian nauczę Cię bycia pożądaną wśród mężczyzn i to nie byle jakich, sprawie, że te wszystkie blondi będą Ci zazdrościć.

- Już mi zazdroszczą mojej inteligencji, oczywiście. Reszta mnie jakoś nie interesuje, po za tym nie wiem jakim cudem one tu się w ogóle dostały. Wystarczy polecenie bogatego tatusia, który wspiera szkołę? Beznadzieja.

- Ja się tu martwię o Ciebie! Twoja kobiecość jest zagrożona, dziewczyno ile Ty masz lat! Jak nie teraz to nigdy.

Zamilkłam, nie mogąc uwierzyć w wypowiedziane przez niego słowa i to bez najmniejszego zająknięcia. Nie uzyskując ode mnie żadnej odpowiedzi, zaczął mówić dalej.

- Plan jest prosty. Ty pomożesz mi, a ja pomogę Tobie.

- A jeżeli się nie zgodzę?

- To zostaniesz dziewicą do końca życia, cukiereczku. - Zaśmiał się pod nosem.

- Yhh. Dobra zgadzam się, ale nikt nie może się o tym dowiedzieć. Rozumiemy się? - Spojrzałam się na niego złowrogo.

- Oczywiście. To co jutro u Ciebie?

- Diana ma zajęcia dodatkowe, więc może być. Pokój dwieście siedem. - Powiedziałam, rozglądając się czy nie ma nikogo w pobliżu.

- Od jutra, zabawę czas zacząć. - Zaśmiał się i odwrócił, kierując ku wyjściu z uniwersytetu.

Jestem nienormalna. Na co ja się tak  właściwie zgodziłam?

Zawarłam pakt, z samym diabłem.

_________

Podoba się? Zostaw 🌟.

💖💖💖

Komentarze bardzo mile widziane, wiecie co macie robić ⬇.

Nauczysz mnie? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz