13

9K 449 19
                                    


LIWIA

Stwierdziłam, że przyda mi się odsapnąć po wczorajszym dniu i wyjechać na weekend do domu. Odpoczynek dobrze mi zrobi. Tak się cieszyłam, że w końcu będę studiować i pójdę w ślady taty- prawnicze.

Niestety naiwna Liwia zawsze da się na coś namówić nieodpowiedniego. Po prostu za mało doświadczona, chciałam po raz pierwszy poczuć jak to jest się umawiać na randki i mieć chłopaka.

Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do małej torby, zerkając na wciąż pakującą sie Diane, której zaproponowałam, aby pojechała razem ze mną. Zgodziła się odrazu ciesząc się, że pozna nowa okolice oraz moich rodziców. Przecież poznanie samego Johna Petersona to już wielki sukces.

Same jego nazwisko otwierało przedemną wiele drzwi ułatwiających mi wykonywanie tego zawodu jak najlepiej, jednak moja upartosc nie pozwoliła mi na skróty. Chce na wszystko zapracować sama bez pomocy ojca czy kogokolwiek.

Zamknelysmy nasz pokój i znieslismy torby na parter, gdzie odebrał je od nas Tom- nasz szofer.

-Witaj, milo Cię widzieć cała - uśmiechnął się przyjaźnie po czym spojrzał na moja towarzyszke - A Ty to pewnie Diana? - wyciągnął rękę w celu uscisniecia dłoni - Rodzice juz nie mogą się doczekać kiedy Cię poznają. Liwia rzadko kiedy przeprowadza kogoś do domu - puścił oko, uśmiechając się

- Tom, przestań tyle gadać. Jedzmy juz, jestem zmęczona - powiedziałam i skierowałam się do samochodu.

Tom spojrzał pytająco na Dianę, Ta tylko wzruszyła ramionami i mruknęła zły dzień.

--------

- W końcu jesteście! - krzyknęła mama nie pozwalając mi nawet dobrze wyjść z samochodu i juz trzymała mnie mocno w swoich ramionach. Oddałam uścisk, tego było mi trzeba.

- Mamo, zaraz mnie udusisz - zażartowałam.

- Tak rzadko nas odwiedzasz, daj się nacieszyć trochę - powiedziała i puściła mnie - A to pewnie Diana, milo mi Cię poznać - mama przyciągnęła ją do uścisku.

- Miło mi panią poznać, naprawdę się ciesze, ze tu jestem - powiedziała szczerze Diana.

- Chodzcie niedługo obiad będzie podany. Liwio pokazesz pokój gościnny Dianie, a ja w tym czasie zawołam ojca na obiad.

Spojrzałam na oddalającą się postać matki. Odwróciłam się do Toma dając znak, że poradzimy sobie dalej z torbami.

-----------

- Masz naprawdę miłych rodziców, nie wiem dlaczego tak rzadko tu bywasz. Jestem bardzo szczęśliwa, że mnie tu zabrałaś. Nigdy nie wspominałaś, że jesteś bogata - pokazała na mnie oskarżycielsko palcem - Wybaczam Ci tylko dlatego, bo zabierasz mnie jutro na zakupy - zaśmiała się żartobliwie.

- Jakoś nie było okazji. Nie ma się czym chwalić, ludzie odrazu zaczęli by się przymilac i udawać wielce przyjacielskich, a na tym mi nie zależy - wymamrotalam.

- Okej, rano dałam Ci spokój, ale teraz już mi się nie wywiniesz - usiadła obok mnie na łóżku łapiąc za moją dłoń - Co się wczoraj takiego stało, że jesteś jakaś smutna i nieobecna, coś z Alanem? - spojrzala na mnie pytająco.

- Nic takiego, po prostu ustaliliśmy między sobą jakie mamy relacje między sobą, to tyle - wzruszyłam ramionami spoglądając za okno.

- Weź mi tu nie łgaj i to prosto w oczy. Przecież przyłapalam was na całowaniu i to nie raz! Albo spędzałas noc w jego pokoju, to było nic? - podniosła jedna brew ku górze.

- To nic nie znaczyło, sam tak powiedział - pociągnęłam nosem - To był tylko taki układ, miał mnie nauczyć jak obchodzić mam się z chłopakami, aby za mną szaleli, ale jakoś nie wyszło - powiedziałam krzywąc się.

- Liwia przecież ja bym Ci pomogła, nie jestem jakimś ekspertem, ale swoje wiem - powiedziała szybko

- Zapamiętam - uśmiechnełam się pod nosem

- Wiesz, że zawsze możesz mi się wygadac, po to tu jestem

- Dziękuję, jesteś najlepsza - przytuliłam się do niej.

- Alan to dupek, pokażemy mu co stracił - wymamrotala mi do ucha

Uśmiechnełam się lekko odsuwajac się od dziewczyny spoglądając na telefon, który wydał odgłos przechodzącego sms.

Wzięłam telefon i otworzyłam wiadomość:

Od Alan: Przepraszam, jestem idiotą, możemy się spotkac?

Wytrzeszcylam oczy odrazu pokazując wiadomość dziewczynie. Zagryzlam wargę zastanawiając się co mu odpisać.

- Nie daj się tak łatwo, niech się teraz trochę pomęczy - powiedziała ponaglając mnie.

Do Alan: Nie mamy o czym, sam tak stwierdziłes. Juz za późno na przeprosiny wszystko uważam za skończone.

Z ciężko bijącym sercem nacisnelam wyślij.

---------------

Taki sobie ten rozdział, mam nadzieje, ze nie jakiś najgorszy. Jednak coraz więcej słów, zaczynam się rozkręcać.

Do następnego, pozdrawiam Madernafraska 😘








Nauczysz mnie? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz