Epilog

8.3K 465 171
                                    

LIWIA

Dzisiaj mija dokładnie dwa tygodnie od nieszczęsnego piątku. Kiedy puściły mi hamulce i najzwyczajniej w świecie przespałam się z Alanem. Może na początku plułam sobie w brodę, ale gdy w końcu do mnie dotarło co się między nami wydarzyło... Powiem dwa słowa:
Nie żałuję.

Tak, dokładnie nie żałuję, bo dzięki temu uświadomiłam sobie co do niego czuje. Zakochałam się w Alanie i czuje, że to uczucie mnie już nie opuści.

Oczywiście nie wyznałam jeszcze mu swoich uczuć, oraz nie poinformowałam go, że może zostać potencjalnym ojcem. Stwierdziłam, że najpierw udam się do lekarza o potwierdzenie moich przypuszczeń.

Mdłości mnie nie opuszczają. Swoje poranki spędzam z głową nad muszlą kolozetową zwracając wszystko z poprzedniego dnia. Jem za czterech, naprawdę brzmi to absurdalnie, ale to prawda.

Może to być też winą, że normalnie jem za dwie osoby i to jakoś mi się pomnożyło. Nie chce wyobrażać sobie jak będę po tym moim obżarstwie wyglądać.

Aktualnie stoję w łazience przyglądając się w lustrze mojemu nadal płaskiemu brzuchowi. Przejechałam delikatnie opuszkami palców po nim, uśmiechając się pod nosem. Możliwe, że noszę w sobie cząstkę Alana, a to sprawia, że jestem najczęśliwszą osobą na świecie.

Wiem, że na początku narzekałam jak mi źle i co dalej poczne, ale po dokładnej rozmowie z Dianą, wszystko jakoś do mnie dotarło, w końcu.

Moje myśli przerwało pukanie do drzwi i nawoływanie przez przyjaciółkę. No tak, jeżeli nie chcemy się spóźnić powinnyśmy już wychodzić.

Lekarz nie poczeka.

Naciągnełam bluzkę zakrywając nagi brzuch i wyszłam z łazienki promiennie się uśmiechając. Stres towarzyszący mi jeszcze dzisiejszego ranka nagle zniknął, mam nadzieję, że nie wróci w najmniej odpowiednim momencie.

Pokręciłam głową odpychając zbędne myśli, po czym założyłam buty i zarzuciłam bluzę na ramiona.

- Stresujesz się? - spytała blondynka kładąc swoje ręce na moich ramionach.

- Szczerze to nie, będzie co ma być - wzruszyłam ramionami.

- Za piętnaście minut powinnyśmy być już na miejscu - powiedziała dziewczyna zerkając na zegarek na swoim nadgarstku - Pośpieszmy się - dodała jeszcze przepuszczają moją skromną osobę w drzwiach.


-*-*-*-*-

- Uspokój się, bo wydepczesz niedługo ścieżkę w podłodze - zaśmiałam się patrząc na drepczącą dziewczynę.

- Denerwuje się. Dlaczego to tyle trwa? Powinnaś być przyjęta dziesięć minut temu - pokręciła głową zdenerwowana.

- To raczej ja się powinnam denerwować nie Ty, wyluzuj - przerzuciłam oczami.

- Przepraszam, zamiast Cię wspierać to jeszcze bardziej Cię denerwuje - stwierdziła siadając na plastikowym krzesełku obok mnie.

- W porządku - uśmiechnełam się leciutko w jej kierunku.

W końcu drzwi się otworzyły, przez co razem z dziewczyną stanęłysmy odrazu na wyprostowane nogi kierując ku odpowiednim drzwią.

Nauczysz mnie? ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz