17

6.2K 318 13
                                    

loudempsey:  🌹

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

loudempsey:  🌹

👥 calumhood.

Liczba polubień: 102K
crystalleigh, celineg, maura_7, lukehemmings, calumhood, phoebejones, harveyjepsen, malachidempsey, josephineskriver and 102,691 others liked your photo.

Komentarze:

maura_7: 💓

timothydoves61: piękna 😊

michaelclifford: zdolności Hooda 😂

holliemondley: 😻

harveyjepsen: jak zawsze cudowna 💓

veradempsey: moja mała siostrzyczka 💘

garrixerno1: są razem czy nie, ludzie

hooodcal: co on w niej widzi...

calumhood: 💕

─ Powinniśmy już wracać ─ powiedziałam pod nosem, kładąc głowę na ramieniu Caluma.
─ Jeszcze chwilę ─ wymamrotał w odpowiedzi i westchnął cicho, spoglądając na ekran telefonu. ─ Wciąż milczą.
─ Więc odwieź mnie do domu, padam z nóg ─ odpowiedziałam cicho, ale brunet pokręcił głową.
─ Bez sensu jechać przez całe miasto, skoro na Manhattan Beach mamy zaledwie piętnaście minut drogi.
Westchnęłam bezradnie i nie dyskutowałam z nim więcej, w końcu dobiegała druga w nocy. Brian od dwóch dni nie odbierał telefonu, tak samo jak Bryana i Ashton, więc wszyscy mieliśmy już czarne scenariusze przed oczyma, ale mimo to postanowiliśmy się rozejść i dać im wolne jeszcze do rana. I dopiero wtedy zacząć się martwić przy porannej kawie i tostach, bo zaplanowaliśmy zjeść wspólne śniadanie u Michaela, które nieoficjalnie miało być połączone z naradą na ten temat.
Pożegnaliśmy Michaela, Luke'a i Crystal, która była tak uprzejma, że nas podrzuciła a następnie Cal skierował nas w stronę wejścia do budynku. Otuliłam się szczelniej kurtką, o ile było to możliwe i ruszyłam przed nim w kierunku windy.
Wysiadając jednak zauważyliśmy siedzącą pod drzwiami osobę, która chowając twarz w dłoniach wydawała się nie być nam znana. Dopiero z kolejnymi krokami rozpoznawałam ja coraz lepiej i coraz bardziej.
─ Brian? ─ zapytałam cicho, a Dales uniósł głowę.
─ Przepraszam, nie wiedziałem dokąd iść, co ze sobą zrobić ─ jęknął, a Calum podrapał się po karku.
─ Kolejna noc z pijanym kumplem na kanapie, uznaję to już za codzienność... wchodź ─ mruknął, otwierając zamek. Kiedy przekręcił klucz Brian wszedł do środka i położył się na kanapie, kuląc niczym małe dziecko. Dopiero gdy jego broda zetknęła się z kolanami zaczął mówić.
─ Byłem szczęśliwy mając ją. Naprawdę cholernie szczęśliwy.
─ To znaczy, że zerwaliście? ─ zapytałam, siadając na stoliku przy jednej z kanap.
─ Jeszcze nie, ale mam wrażenie, że niedługo to się stanie ─ odpowiedział, patrząc bez zainteresowania w okno.
─ Co ci powiedziała? ─ zapytał cicho Calum i usiadł na krańcu kanapy.
Brian podniósł się powoli i przetarł twarz w dłoniach.
─ Jest przerażona, bo dowiedziała się, że jest w ciąży.
─ W ciąży? ─ niemalże krzyknęłam, a Dales skinął głową.
─ O stary, to chyba dobrze? Mały Dales ─ powiedział z szerokim uśmiechem Calum, jednak równie szybko na powrót spoważniał, słysząc jego odpowiedź.
─ Prędziej mały Irwin.
─ Spała z Ashtonem? ─ zapytał kompletnie zmieszany, a jedyne co otrzymał w odpowiedzi to skinienie głową.
─ Na wakacjach. Nie jestem zły, wtedy jeszcze nie byliśmy razem, ale teraz... Mówi, że dziecko niczego nie zmieni, ale jej nie wierzę. Wróci do niego i razem stworzą rodzinę. Kolejna, która wybrała mojego przyjaciela zamiast mnie ─ powiedział cicho, więc usiadłam obok niego, gładząc jego ramię.
─ Gdyby chciała cię zostawić już by to zrobiła, ale chce żebyś był przy niej. Więc bądź, wracaj do niej ─ powiedziałam cicho ─ zapewne potrzebuje cię teraz.
─ Ashton wie? ─ zapytał równie cicho Calum, a Brian pokręcił przecząco głową.
─ Nie chciała by wiedział.
─ Któregoś dnia się dowie ─ odparł szybko, ale Dales pokręcił głową.

.

─ Zaraz będę, co się stało? ─ zapytałam cicho, gdy przycisnęłam telefon do ucha barkiem i pomachałam Calumowi, który dosłownie pięć sekund później zniknął mi z pola widzenia.
─ Nie jestem pewien, ale masz gościa ─ odparł Malachi znacznie ciszej.
─ Już wchodzę do domu, do zobaczenia za sekundę ─ powiedziałam pod nosem i rozłączyłam się, a chwilę potem chwyciłam na powrót siatki z zakupami i weszłam do środka o mało co ich nie puszczając gdy zobaczyłam w moim salonie dziewczynę ze zdjęcia. Oczywiście teraz wyglądała trochę inaczej, ale nie zmieniła się tak bardzo, abym nie mogła jej rozpoznać. Tak samo jak na zdjęciu w magazynie.
─ Louelle, prawda? Cześć ─ zapytała niepewnie, choć kompletnie się tego po niej nie spodziewałam. Myślałam, że ktoś taki jak ona będzie tryskał pewnością siebie na kilometry kwadratowe.
─ Będę u siebie ─ powiedział cicho mój brat i cofnął się o kilka kroków do tyłu, wchodząc na górę. Nim się obejrzałam zniknął, a nijaka Ruth zmierzyła mnie uważnie wzrokiem.
─ Nie jestem pewna co powiedzieć ─ wyszeptałam, omijając ją i przeszłam do kuchni wraz z torbami. W tym wypadku kobieta ruszyła za mną. ─ Powinnam zaproponować ci kawę?
─ Z mlekiem poproszę ─ powiedziała pod nosem, gdy wyjęłam owoce z papierowej torby.
─ W porządku ─ mruknęłam pod nosem i odwróciłam się by włączyć ekspres.
─ Przyleciałam wczoraj. Mam tutaj dwa spotkania, ale przede wszystkim chciałam się z tobą spotkać. Przepraszam, że nachodzę cię w domu, ale nie zgodziłabyś się ze mną porozmawiać gdybym tego nie zrobiła ─ wyznała już pewnie i usiadła na wysokim krześle, gdy wyjęłam filiżanki z szafki.
─ Dlaczego chciałaś rozmawiać właśnie ze mną?
─ Jesteś z Calumem. Powinnaś wiedzieć, że wcale nie jest tak wspaniałym człowiekiem, jakiego kreują z niego media ─ usłyszałam za plecami, kiedy nacisnęłam odpowiedni guzik.
─ Więc to tak. Nie dość, że chcesz go zniszczyć przed całym krajem to jeszcze w moich oczach? ─ zapytałam, odwracając się na pięcie w jej stronę.
─ Nie rozumiesz. Nie wiesz dlaczego już nie jesteśmy razem.
─ Wiem, a twoja wersja mnie nie obchodzi. Proszę żebyś opuściła mój dom, nie mam ochoty z tobą rozmawiać ─ powiedziałam cicho, ale Ruth ani drgnęła. ─ Nie słyszałaś?
─ Prawdopodobnie powiedział ci, że byłam przeciwna temu, żeby walczył i to była prawda. Chciałam aby to rzucił i zajął się czymś poważniejszym, znalazł pracę a nie żył hobby ─ powiedziała, splatając ze sobą swoje palce. ─ Ale wpadał w szał. Potem miał ten wypadek i nie mógł trenować, więc bywał agresywny, wściekał się, tłukł wszystko, co wpadło mu w ręce i któregoś dnia zaczął wyżywać się na mnie.
─ To słaba reklama twojej głupiej książki ─ powiedziałam już bez przekonania, ale Ruth wstała z miejsca i założyła płaszcz.
─ Nie chcesz mi wierzyć, ale się o tym przekonasz gdy lekarze poświadczą, że nie będzie mógł wrócić do treningów ─ powiedziała poprawiając swoje długie włosy. Potem chwyciła w dłoń torebkę i przewiesiła ją przez ramię.
─ Bzdura.
─ Nie wróci do treningów przez co najmniej rok. Odbije mu, bo boks to jedyne co kocha i tak już pozostanie, zobaczysz ─ powiedziała na odchodne i dosłownie minutę później zostawiła mnie samą z milionem myśli na sekundę.
Calum, którego opisała i ten, którego znałam to były zupełnie dwie różne osoby.
To było wręcz niemożliwe.

Kompletnie nie mogłam złożyć sensownych zdań... Idzie mi coraz gorzej, więc rozdziały będą rzadziej ;(

bokser ◤ hood.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz