21.

5.4K 290 8
                                    

loudempsey: jesień jest najlepszą porą roku 🍃🍂🍁🌂

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

loudempsey: jesień jest najlepszą porą roku 🍃🍂🍁🌂

Liczba polubień: 211K.
crystalleigh, veradempsey, jessicadd, calumhood, bohnes, malachidempsey, maura_7, harveyjepsen, kentdoughtery, josephineskriverarmy, hoskelsa i 211,210 innych lubią twoje zdjęcie.


Komentarze:
( Zobacz więcej )

haydenro: 💫

maura_7: 💎💎

malachidempsey: dobry fotograf 😈

hemmomybae: za kilka dni premiera, przeczytasz książkę Ruth? @loudempsey

gloriaanna: ale piękna 😦

floyddaily: nie pasujecie do siebie z calumem...

thommmanna_0: o jaa nie lubie jej -,-

jamesholly: kiedy @calumhood wraca na ring?

─ Zamierzasz go ignorować do końca życia? ─ zapytała cicho Vera, wstając z kanapy.
─ Jasne, że nie. Po prostu muszę to sobie ułożyć w głowie.
─ A co tu układać? Jego była opisała go możliwie najkorzystniej dla siebie. Żadnych dowodów. Zrobiłaby wszystko, żeby sprzedać tę przeklętą książkę i być na językach ─ mruknęła moja siostra, spoglądając na zdjęcia kobiet w pięknych sukniach ślubnych.
─ Słowem nawet nie wspomniał, że mogła napisać o czymś takim.
─ To tylko dowodzi temu, że na to nie wpadł, bo najzwyczaniej w świecie było to kłamstwo ─ zwróciła mi uwagę, więc na moment zastanowiłam się nad tymi słowami.
Bardzo szybko zrozumiałam, że miała rację. Z resztą Ruth będąc u mnie nie bez powodu wspomniała o tym, że Calum jest agresywny. Chciała żebym się go bała. Chciała żebym od niego odeszła, ale tego nie zrobiłam.
To dzieje się teraz.
─ Nie potrafię z nim rozmawiać ─ wyszeptałam, gdy mój telefon zadzwonił po raz kolejny.
─ Na litość boską, Lou. To dokładnie ten sam facet, który zabrał cię na Manhattan Beach. Ten sam, który zapoznał cię z cholernym Brianem Dalesem i Bryaną Holly. I ten sam, z którym oglądałaś ocean leżąc na kanapie. Nie żaden inny ─ powiedziała, podnosząc głos. I kolejny raz zrozumiałam, że miała rację a ja się myliłam.
─ Kiedy zrobiłaś się taka mądra? ─ zapytałam, sięgając po telefon, który akurat jak na złość przestał dzwonić.
─ To ta ciąża. Gdyby nie to, że zjadam z pół lodówki w nocy to nawet nie miałabym nic przeciwko ─ mruknęła, zamykając katalog.
Patrzyła na mnie dopóki nie poświadczyłam jej, że napisałam do Caluma i umówiłam się na spotkanie w jednej z knajp na Manhattan Beach. Tak z przyzwyczajenia i sentymentu.
Wciąż miałam swojego rodzaju wyrzuty sumienia, że nie pojawiliśmy się z Malachim na tamtej imprezie halloweenowej Michaela, ale nie miałam na to najmniejszej ochoty, a brat ostatecznie zrezygnował z pójścia tam i gdy zasnęłam w genialnym przebraniu Normana Batesa wyszedł do swojego dobrego przyjaciela Gregga, który organizował równie szalone przyjęcie. Wiem tylko tyle, że naprawdę popisał się strojem i wrócił nad ranem w dobrym nastroju. A potem przespał cały dzień, będąc zmęczonym i najprościej mówiąc skacowanym.
Vera kiwnęła głową i nieznacznie się przeciągnęła na kanapie gdy spojrzałam na zegarek.
─ Masz godzinę, leć się przebrać i jedź tam ─ powiedziała pod nosem, więc ciągnąc za sobą stopy podążyłam po schodach na górę. Nowe mieszkanie Very naprawdę robiło wrażenie i musiałam przyznać, że wciąż nie mogłam napatrzeć się na jego wystrój. Od dwóch dni nocuję u niej, bo prosił mnie o to Ryan, który obecnie przebywa w Londynie. Jako, że jest kompletnie zakochany w mojej siostrze i ich dziecku nie mógł pozostawić ich bez opieki. Tym razem padło na mnie i z tego powodu moja walizka spoczywała w pokoju gościnnym na drugim poziomie mieszkania. Stąd na Manhattan Beach nie jest daleko. Zaledwie pół godziny drogi.
Miałam więc wystarczająco dużo czasu by wybrać co ubiorę, ale nie wystarczająco dużo, by pomyśleć co powiem.

Calum czekał na mnie przy stoliku, który zajmowaliśmy najczęściej, gdy tutaj jedliśmy i to w jakiś sposób przypomniało mi słowa Very. Był dokładnie tą samą osobą, która przyprowadziła mnie tutaj pierwszy raz i wpierała, że nie dam rady zjeść firmowego zestawu. Dziś siedział przy filiżance kawy i wyglądał za okno, na wzburzoną wodę bez wyrazu.
Nie było zbęndych kwiatów czy powitań. Nie było też wyrzutów z powodu mojego pozostania w domu w Halloween czy tego, że przeczytałam jednak książkę.
Ale i tak postanowiłam się usprawiedliwić w obu kwestiach.
─ Jest mi wstyd.
─ Odrobinę mnie zawiodłaś ─ odparł, stukając palcami w blat.
─ Wiem, że obiecałam, ale trzymałam tę książkę i nie potrafiłam...
─ Rozumiem ─ uciął moją wypowiedź i westchnął cicho, gdy nadszedł kelner. Szybko odebrał ode mnie zamówienie na kawę i odszedł, pomrukując coś pod nosem.
─ Przeczytałam połowę, bo byłam przerażona tym, jak wielkie bzdury zamieściła.
─ Lou... Nie mówmy o tym ─ wyszeptał, dotykając moich dłoni. Nieznacznie się uśmiechnęłam, spogladając mu w oczy.
─ Dobrze.
─ Byłem zły, ale minęło trochę czasu i pogodziłem się z tym wszystkim. Ruth opublikuje książkę za kilka dni i nie ma już nic, co mógłbym z tym zrobić ─ powiedział pod nosem, sięgając po filiżankę.
─ Zniesiesz to? ─ zapytałam cicho.
─ Przyzwyczaiłem się. Josh mówił, że czekają mnie wywiady, muszę być skupiony.
─ Musisz opowiadać o waszym związku? ─ zapytałam wprost, a Calum skinął nieznacznie głową.
─ Też byłem w tym związku, mam prawo się wypowiedzieć i przedstawić swoją własną historię. Być może proszę o wiele, ale chcę abyś wtedy przy mnie była ─ wyszeptał, gdy spojrzałam na nasze dłonie.
Powinnam się zgodzić, wiedziałam o tym doskonale.
─ W porządku ─ odpowiedziałam cicho ─ będę obok jeśli będziesz tego potrzebował ─ dodałam, ściskając jego dłoń. Zabrałam swoją dopiero wtedy gdy kelner przyniósł nam menu mimo, że i tak doskonale wiedzieliśmy na co padnie nasz wybór. W sekundę odpowiedzieliśmy mu co chcemy zjeść a gdy zniknął za blatem uśmiechnęłam się pod nosem i wyprostowałam na miejscu.
─ Impreza u Michaela była udana? ─ zapytałam w końcu, a brunet pokręcił przecząco głową.
─ Bywałem na lepszych.
─ Kłamca ─ rzuciłam, uśmiechając się do niego szeroko. Chłopak roześmiał się i założył ręce na klatce piersiowej.
─ Było fajnie, ale byłoby lepiej gdybyś wpadła. Czemu cię nie było? Chodziło o ksiązkę? ─ zapytał, a ja skinęłam głową. ─ Ruth namąciła ci w głowie.
─ Mam dziwe wrażenie, że dokładnie taki był jej cel ─ powiedziałam pod nosem, zerkając na Caluma. Teraz to nabierało sensu. Chciała żebym myślała, że Calum jest odzwierciedleniem jej postaci w książce, że nigdy nie będę z nim szczęśliwa. Pragnęła tego tak bardzo, że przyleciała aż tutaj, dała mi książkę w prezencie bez okazji i skłoniła przeciw niemu.

Nie ssprawdzany, zasypiam po ciężkim dniu... Dobrej nocy i zapraszam na "the best you had" :)

bokser ◤ hood.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz