40.

4.5K 228 24
                                    

bohnes, loudempsey, royenglish, theweeknd i 3,273,729 innych osób lubi to zdjęcie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

bohnes, loudempsey, royenglish, theweeknd i 3,273,729 innych osób lubi to zdjęcie.

📷 calumhood: czterej królowie 😅

👥 royenglish, bohnes, brianlogandales.

więcej komentarzy

alanatomber: szefowie

victoriavanessa_: świetnej zabawy chłopcy 🙈

calumhoodfans: Cal Cal ❤

loudempsey: 💓

bryanaholly: wracajcie szybko 💞 tęsknię B.

oleksamay: awwww @bryanaholly

joshuamontgomery: nieziemski weekend 🙏

Posmak wypitego kilka godzin temu alkoholu wciąż mi dokuczał, a nawet z czasem zaczął irytować znacznie bardziej niż towarzyszące mu zawroty głowy czy jej przewlekły ból. Mimo to wstałem przed południem i spakowałem wszystkie swoje rzeczy, by pod wieczór pozostawić pokój hotelowy w niemal zbliżonym do idealnego stanie. Zmusiłem się nawet do zjedzenia śniadania połączonego z obiadem, w towarzystwie Roya, którego spotkałem nieopodal windy. Jako, że jedyni wstaliśmy tak wcześnie, to postanowiliśmy po zjedzeniu obudzić każdego z naszych znajomych, nie pomijając także Johna. Nim jednak się to stało zgarnąłem tosty na talerz i usiadłem przy stoliku z mocną kawą w sporych rozmiarów kubku oraz Royem i jego jajecznicą z bekonem.
─ Nie za wiele pamiętam z wczoraj, więc przypomnij mi skąd to  rozcięcie na wardze  ─ zaczął przyjaciel, a ja tylko westchnąłem pod nosem, odstawiając kubek na bok.
─ John.
─ Najwyższy czas mu odpuścić.
─ Zdecydowanie ─ wymamrotałem pod nosem.
─ Wiesz jak to mówią... Gdy zostajesz ojcem musisz dorosnąć ─ wybełkotał, zajadając się śniadaniem.
─ To on zachował się jak dzieciak.
─ Może za wiele nie pamiętam, ale chyba on oberwał mocniej ─ gdy to powiedział spróbowałem przypomnieć sobie co tak naprawdę miało miejsce pomiędzy nami, gdy powiedziałem mu kilka zdań na temat Louelle, mnie i dziecka. John jeszcze nad ranem wszczął kłótnię, mówiąc, że równie dobrze to może być jego dziecko, a jeśli tak właśnie będzie, to postara się abym nie miał z nim kontaktu. Potem rzucił kilka uwag i prawdopodobnie go uderzyłem. Ale przecież to on mnie sprowokował.
─ Może.
─ Na pewno ─ dodał, gdy skinął głową w kierunku wejścia. John w towarzystwie Josha i Justina wszedł do hotelowej restauracji i dopiero gdy podszedł kilka kroków bliżej blatu zauważyłem jego podbite oko i opatrzony nos. Westchnąłem cicho, biorąc w dłoń kubek z mocną kawą i upiłem spory łyk nim Justin usiadł z nimi.
─ Nienawidzę go.
─ Nie trudno się domyślić ─ odparł Roy, jedząc ze smakiem śniadanie, podczas gdy mnie kompletnie odechciało się jeść. Odsunąłem od siebie talerz, dopiłem kawę i bez słowa opuściłem pomieszczenie, udając się na górę.

Resztę poranka spędziłem w hotelowym pokoju. Leżąc na łóżku postanowiłem zadzwonić do Louelle, ale nie odebrała telefonu. Zapewne wciąż pomagała w przygotowaniach do ślubu, więc zacząłem bezmyślnie przełączać kanały w telewizji. Dopiero po piętnastu minutach dotarłem do interesującego programu, ale wówczas usłyszałem pukanie do drzwi. Zwlokłem się z wygodnego łóżka i szurając stopami po podłodze otworzyłem drzwi, a moim oczom ukazał się roześmiany Alexander. Niemalże wpadł do pokoju i dopiero wtedy zauważyłem, że za jego plecami stał też Roy, Michael, Juan, Luke i Brian.
Każdy z nich zaś trzymał w dłoniach butelkę szkockiej i szklanki. Nim się obejrzałem Alexander siedział już na łóżku z Juanem, a Luke spoglądał przez okno. Michael zaś usiadł na podłodze, stawiając szklanki, a Brian chował lód do przenośnej lodówki, która była wyposażeniem pokoju.
─ Legendarnie go załatwiłeś ─ zaczął Luke, śmiejąc się pod nosem.
─ Nie pamiętasz ─ podsumował Juan, zrywając się z łóżka. Rozlał przyniesioną przez siebie whisky i podał nam szklanki.
─ To stąd ta interwencja? ─ zapytałem, upijając spory łyk alkoholu.
─ Nie. Okazuje się, że nie tylko ty zostaniesz ojcem. Twoje dziecko będzie miało koleżkę z ławki ─ powiedział rozbawiony Michael.
Otworzyłem szeroko usta, patrząc na niego ze zdziwieniem, ale ten tylko wybuchnął śmiechem.
─ Crystal jest w ciąży? Żartujesz.
─ Boże, nie. Na szczęście nie! ─ mruknął, unosząc szklankę.
─ To Ashton ─ powiedział Luke, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
─ Alexa? ─ zapytałem, otwierając szerzej usta.
─ Tak i nie przylecą na ślub ─ dodał Brian, zabierając od Juana whisky.
─ Nie mów, że się nie cieszysz ─ powiedział Alexander.
─ Przecież wciąż się boisz, że Bryana ciągle coś czuje do Ashtona ─ uzupełniłem jego wypowiedź.
─ Prawda ─ przytaknął Luke.
─ Ale chciałem żeby przyleciał.
─ Jeszcze Bryana by ci uciekła sprzed ołtarza ─ roześmiał się Juan, choć na początku nikt się nie dołączył, a sam Brian znacznie posmutniał.
Wesoło zrobiło się dopiero gdy postawiliśmy przy komodzie butelkę, którą przyniósł Roy. A dokładniej mówiąc postawiliśmy ją obok tych należących do Briana, Juana i Luke'a.
─ Mamy cztery godziny do odlotu ─ powiedział Roy, rozkładając się na łóżku.
─ Co robimy? ─ wybełkotał Luke, patrząc w sufit.
─ Naprawdę polecimy do Santa Barbara pijani? ─ zapytałem, gdy Michael zabrał się za rozlewanie swojej butelki.
─ Na trzeźwo nie będzie wesoło. Zwłaszcza z tobą i Johnem ─ na tą odpowiedź Roya pstryknąłem palcami i niemalże od razu po tym usłyszałem dźwięk telefonu. Chwilę potem głos Michaela.
─ Hej brzemienna ─ zażartował, przewracając się na dywanie. ─ Tak, jest. Nie uciekł z atrakcyjną tajką, nie musisz się martwić.
─ Oddaj mi to ─ mruknąłem pod nosem i zabrałem mu telefon. Zanim jednak przycisnąłem go do ucha opuściłem pokój. Przemierzając korytarz wsłuchałem się w głos swojej dziewczyny, kiwając tylko głową na niektóre słowa.
─ Tak, ale tylko odrobinę. Dziś nic.
─ Przestań kłamać. Crystal widziała snapa od Juana ─ powiedziała roześmiana.
─ No tak, Juan i jego uzależnienie. Nic się nie ukryje. Ale to tylko dwie butelki. A ty? Jak się czujesz?
─ Świetnie. Wracacie dzisiaj?
─ Jeśli dobrze pójdzie zobaczymy się za jakieś sześć godzin ─ powiedziałem pod nosem a odpowiedziała mi cisza.
─ Tylko ja, ty i John.
─ To chyba przeznaczenie ─ mruknąłem ze śmiechem, a ona odpowiedziała tym samym.
─ Całe życie o tym marzyłam.
─ O mnie?
─ Oczywiście, że o tobie ─ przyznała wciąż się śmiejąc.
─ Przepraszam, że mu powiedziałem.
─ I tak by się dowiedział. Dałeś mi czas na przygotowanie.
─ Dziękuję.
I wtedy odpowiedziała mi cisza. Mimo to byłem niemalże pewien, że właśnie się uśmiecha. Sekundę potem usłyszałem czyiś głos. Prawdopodobnie Josephine.
─ Lou? Jesteś tam?
─ Tak, Bryana robi ostatnie przymiarki. Muszę przyznać, że wygląda obłędnie.
─ Nie wątpię. Zawsze wyglądała świetnie. ─ Mam być zazdrosna? Zwłaszcza teraz gdy wyglądam jak wieloryb?
─ Przecież nie widziałem cię dwa dni, wciąż musisz wyglądać niesamowicie  ─ zagadnąłem i znów odpowiedziała mi cisza.
─ Calum...
─ Kocham cię, Lou ─ wyszeptałem po raz pierwszy i znów odpowiedziała mi cisza.
Denerwowałem się, ale wtedy się odezwała ponownie.
─ Ja ciebie też, bardzo.



Trudno mi się pisało... Zaplanuję więc rozdziały do 50, taki mam plan :)
+
Jeśli ktoś przybył do boksera poprzez opowiadanie Wedlock to mam dobre (lub nie) wieści. Szykuję (jestem w trakcie pisania pierwszego rozdziału!) podobną historię. Tylko jeszcze zastanawiam się kogo wybrać. Niby wstępnie jest Ashton, ale jeszcze zobaczę ;)

bokser ◤ hood.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz