lokalizacja: Palms Casino Resort, Las Vegas
calumhood: ekipa przybyła na miejsce 💪 urodzinowy weekend czas zacząć 🎁 🎂🎈 wszystkiego najlepszego @bohnes i @josephineskiver 💓
👥 ashtonirwin, lukehemmings, madelinemichael, michaelclifford, bohnes, datboyvideo.
justinbieber, hoskelsa, josephineskriver, crystalleigh, alexalosey, jastookes, juandavidborrero, kendalljenner, bellahadid, conormaynard, datboyvideo i 1.991.962 innych lubią twoje zdjęcie.
Komentarze: (128207)
kendalljenner: 💞
deleonraider: wszystkiego najlepszego dzieciaki, miłej zabawy 😁
hollymholli: #squadgoals
malachidempsey: Alexander, nawet na zdjęciu? przystopuj 🍺🚫 😂 @bohnes
josephineskriver: dziękujemy i pozdrawiamy 💖 @deleonraider
moniquelerman09: @ashtonirwin 😂😂😂
brunelezzio: @datboyvideo coś nie za wyraźny...
jastookes: 😙
joshdpaul: ekipa jak się patrzy 🔥🔥
bryannaholly: co za ekipa 😍 szkoda, że nie ma mnie z wami 😢
bohnes: następne urodziny nasze 🔥 @bryannaholly
Trzy tygodnie unikania Louelle oficjalnie dobiegły końca. W Nowym Jorku mogłem to robić w nieskończoność, a nawet już weszło mi w krew sprawdzanie czy nie ma jej na klatce, albo czy nie wraca przypadkiem do domu o tej porze, o której wracam ja. To, że rzuciła pracę wcale tego nie ułatwiało, ale mimo to doszedłem niemalże do perfekcji. Pewnie dlatego, że ona także starała się unikać mnie na każdym kroku i nie było najmniejszej szansy abyśmy się spotkali. Ale doskonale wiedziałem, że w ten weekend będę musiał prędzej czy później stanąć z nią oko w oko.
Na samym początku pomyślałem, że zrezygnuje z zaproszenia i zostanie w Nowym Jorku z Johnem. Tymczasem on wyjechał na weekend do Scottsdale ze Stephenem, do rodziny i to prawdopodobnie pomogło podjąć jej ostatczną decyzję. To i marudzący w kółko Malachi, którego Deleon koniecznie chciał widzieć na imprezie. Ostatecznie przyleciała. Widziałem ją zaledwie przez cztery minuty podczas gdy meldowała się w hotelu, a wówczas wydusiłem z siebie jedynie "cześć" i minęliśmy się bez większych emocji. Lou nie pytała.
Nie zadawała pytań odnośnie tego dlaczego uderzyłem wtedy Johna i to dobrze, bo szczerze mówiąc to nawet nie wiedziałbym co jej odpowiedzieć.
─ Żałuję, że przepadły nam te treningi ─ odezwał się za moimi plecami Malachi.
Odwróciłem się na pięcie by stanąć z nim twarzą w twarz, a kiedy to zrobiłem chłopak uśmiechnął się nieznacznie.
Jego także unikałem przez tygodnie, wymawiając się zakazem lekarza czy Josha, załatwiając zastępstwa, albo dając mu wolne. Nawet nie pomyślałem o tym, jak głupio mogło to wyglądać.
─ Ja też, naprawdę. Robiłeś znaczące postępy ─ przyznałem, na co brunet wypiął dumnie pierś.
─ Tak, ale i tak twój cios jeśli chodzi o Gomeza był genialny. Musisz mnie nauczyć, wykorzystam go.
Przez chwilę tylko go obserwowałem, ale gdy zaczął się śmiać, dostrzegając moją powagę jakoś uszedł ze mnie stres. Zaśmiałem się, czując jak klepie mnie po ramieniu.
─ Jako początkujący bokser szanuję za ten cios, ale jako brat twojej byłej dziewczyny muszę zapytać co ci odwaliło, że go uderzyłeś.
Westchnąłem w odpowiedzi.
─ Świetnie sformuowane pytanie, naprawdę.*
─ A właśnie, Hood. Zgubiłeś Elsę? ─ zapytała Jo, podsuwając mi butelkę alkoholu, gdy wracaliśmy już do hotelu w towarzystwie Ashtona i Sary. Prze dziwnie się rozeszliśmy, swoją drogą, ponieważ Alexander został jeszcze w klubie z Malachim, Brianem, Crystal i Taylor a Michael z Alexą, Luke'm i Lou wyszli wcześniej niż my. Jasmine natomiast dawno zaszyła się w hotelu z Juanem. My zaś wolnym krokiem, z butelką świetnego whisky mijaliśmy kolejne drzwi do pokoi.
─ Szkoda, ale nie.
─ Szkoda? ─ zapytała Sara, zatrzymując się pod odpowiednim numerem.
─ To znaczy... Osacza mnie. Z każdej strony. Spędzam bez niej może jedną czwartą dnia i to tylko wtedy gdy jest zajęta. A nie zdarza się to tak często jak wcześniej ─ powiedziałem pod nosem,
─ Bo odrzuca zlecenia ─ sprostowała Sampaio, zdejmując szpilki, które przeklinała w drodze powrotnej do Palms.
─ Na przykład wystawiła zlecenie z sesją w Wenezueli i byłam tylko z Jas ─ dodała szybko Jo, gdy przesunąłem palcem po dolnej wardze.
─ Żeby być z tobą. Może jest wciąż zazdrosna o Lou i stąd jej decyzja o wprowadzeniu się i te posty, osaczanie ─ błyskotliwie zauważył Irwin.
I prawdopodobnie pierwszy raz od niepamiętnych czasów uznałem, że powiedział coś niesamowicie mądrego. To tłumaczyłoby niemalże wszystko - od jej wprowadzki po zachowanie w restauracji.
Bez większego namysłu pożegnałem się z nimi wszystkimi i wycofałem w kierunku swojego pokoju, w którym odnalazłem zaginioną wcześniej Elsę. Niczym mała dziewczynka leżała skulona na łóżku, w swojej kwiecistej sukience. Odgarnąłem kosmyki jej włosów z twarzy i przeciągnąłem koc tak, by chociaż w jakiś sposób ją okryć. Nie chciałem jej budzić, słuchać pytań i wywodów. Pewnie miałaby pretensje o to, że nie skupiałem na niej całej swojej uwagi, a tańczyłem też z innymi. Gdybym tańczył z Louelle jestem prawie pewien, że byłaby gotowa mnie zabić, jednak nic takiego nie miało miejsca. Louelle bawiła się w najlepsze z Malachim, Brianem, Michaelem i Crystal. W zasadzie to głównie z nimi rozmawiała, jako że z resztą nie znała się aż tak dobrze.
Położyłem się przy krawędzi łóżka i ponuro spojrzałem ku górze, na lustro przymocowane do sufitu. Jeden ze znaków charakterystycznych Palms. Mijała piąta a Las Vegas bardzo powoli budziło się do życia.
Większa część miasta była wciąż otulona snem, ale do mnie nie przychodził.
Minęła szósta i znieruchomiałem w tej pozycji. Elsa przekręciła się na drugi bok i wymamrotała pod nosem coś kompletnie niezrozumiałego. Wstałem z łóżka i nieznacznie się przeciągnąłem, jakby chcąć rozprostować kości. Było już jasno, więc nie fatygowałem się by zapalić światło. Wziąłem prysznic i zamieniłem eleganckie, granatowe spodnie na zwykłe, czarne jeansy. Z walizki wyjąłem pierwszą lepszą koszulkę na krótki rękaw i zanim się spostrzegłem zakładałem już skarpetki i wiązałem buty. Tylko... Dokąd chciałem iść?
Opuszczając pokój nie natknąłem się na nikogo ze znajomych, ani nawet z obsługi hotelowej. Dlatego tak dziwne dla mnie było to, że gdy przywołałem windę, która swoją drogą jakby w zwolnionym tempie przyjechała na odpowiednie piętro i ciągnąc stopy po podłodze wszedłem do środka metalowe drzwi zasunęły się, ale na powrót rozsunęły. Potem ktoś z niemałym hałasem wpadł do środka.
─ To ty ─ usłyszałem na powitanie.
─ Ja. A co, spodziewałaś się Ryana Goslinga? ─ zapytałem, unosząc brew ku górze, a Louelle tylko zaśmiała się pod nosem, patrząc nie tyle na mnie, jak na moje odbicie w lustrze.
─ Coltona Haynesa ─ poprawiła mnie i tym razem ja także się zaśmiałem. ─ Jak impreza?
─ W porządku, uciekłem z Jo i Ashtonem godzinę po was ─ oznajmiłem.
─ Wracasz pozbierać resztę?
─ W zasadzie nie wiem dokąd idę ─ odpowiedziałem pod nosem, ale brunetka kolejny raz uśmiechnęła się w moim kierunku. Pomimo tego, że ostatnio zachowywałem się jak palant i oboje się unikaliśmy wcale nie było niezręcznie.
─ To może masz ochotę na śniadanie? Umieram z głodu, nie mogłam spać a mają genialne jedzenie ─ szepnęła, a jej brew powędrowała ku górze.
Tym razem patrzyła już na mnie, a ja soglądając w jej tęczówki zdobyłem się tylko na słowa "w porządku".Zaniedbałam was! Ale to dlatego, że aktualnie pracuję nad nie jednym a dwoma nowymi projektami. Już pomijając dwie współprace, tworzę swoje dwie historie, które wciąż będą o chłopakach.
Będzie raz Ashton i raz mój Luke, jako że Caluma mam tutaj. Pierwsza, z Irwinem pojawi się już niebawem i będzie podobna do opuszczonego przeze mnie "widowers" :)
CZYTASZ
bokser ◤ hood.
FanfictionCalum Hood jest początkującym bokserem, a brat Louelle jego fanem. Nic dziwnego więc, że zabrał ją na walkę swojego idola. I właśnie wtedy zaczyna się historia. Jaka? Co jest dalej? Przekonaj się. ? twentyonecoldplay; 2017-2018 8.01 #36 w ff.