19.

5.8K 281 17
                                    

loudempsey: miło było Cię poznać, Londyn ☔🇧🇷

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

loudempsey: miło było Cię poznać, Londyn ☔🇧🇷

Liczba polubień: 200k

josephineskriver, rosieho, malachidempsey, maura_7, calumhood, ashtonirwin, alexalosey, lukehemmings, crystalleigh, ruth.miller, harveyjepsen, bellaama8 i 200,697 innych osób lubi twoje zdjęcie.

Komentarze:

maura_7: zazdroszczę!

verademspey: moja piękna 💓

calumhood: 💞

audriannalevitt_95: @ruth.miller ?

bohnes: hej, ktoś tu jest gorący 🔥

josephineskriver: już za wami tęsknimy 😘

crystalleigh: następnym razem lecimy z wami 😁✈

malachidempsey: siostra płoniesz 🔥

glorianna: kto zauważył, że @ruth.miller lubi?

─ Więc jest szansa na przyjaźń ─ zażartowała Vera, sięgając po marker.
─ Z Ruth? Oczywiście. Jak już Calum będzie tą agresywną wersją siebie założymy stowarzyszenie przeciwko niemu ─ odparłam, zapisując numer do pięknej restauracji położonej w szklarni.
─ Myślisz, że znajdą miejsce? Takie miejsce zapewne ma terminy na pięć kolejnych lat.
─ Ogólnie pewnie ma, ale myślę, że dam radę coś załatwić ─ powiedziałam pod nosem i odsunęłam na bok magazyn oraz laptopa. ─ Ale powiesz rodzicom.
─ Ty też ─ odpowiedziała niemalże od razu.
─ Dowiedzą się, bo chcę przyprowadzić go w święta.
─ To wtedy powiem ─ oświadczyła bez przekonania kobieta i podniosła kartki za laptopem.
─ Za tydzień masz pierwszą rozprawę ─ mruknęłam, sięgając po kawę i spisałam jeszcze adres miejsca, w którym najchętniej urządziłybyśny wesele Very i Ryana.
─ Przecież nie powiem im teraz, jeszcze będą chcieli abym zmieniła decyzję. A ty powiesz im, że twój chłopak będzie bohaterem książki roku? ─ zapytała, unosząc brwi ku górze.
─ Dobrze wiesz, że mam gdzieś tę książkę.
─ Powiedz to jeszcze raz.
─ Mam ją gdzieś, Vera ─ mruknęłam, a siostra dźgnęła mnie w bok.
─ Znam cię. Ufasz mu, ale chcesz ją przeczytać.
─ Może trochę chciałabym wiedzieć co tam napisała ─ wyznałam, opierając się wygodnie na kanapie.
─ Co za problem, zamawiaj książkę w przedsprzedaży. Albo ja zamówię, Calum nie musi wiedzieć ─ wyszeptała, patrząc na mnie uważnie. Pokręciłam przecząco głową i wstałam z kanapy, zabierając swój płaszczyk i czapkę.
─ Muszę lecieć. Później do was wpadnę, jutro idziemy z Calem do jego znajomych na imprezę na Halloween, a wciąż nie mam przebrania. Trzymaj się ─ przytuliłam ją delikatnie, gdy wyciągnęła do mnie ręce i chwilę później opuściłam dom, który do niedawna dzieliła ze Scottem. Co prawda miałam pomóc jej w wyprowadzce, ponieważ honorowo oddała nieruchomość swojemu prawie byłemu mężowi, by tylko uzyskać zgodę na rozwód, ale Vera była o krok od namówienia mnie do złamania obietnicy, więc wyszłam.

Połączyłam przyjemne z pożytecznym i wybrałam się z Malachim na kawę do Costa Cafè oraz po kostium na jutrzejszą imprezę, którą organizowała Crystal z Michaelem. Prawdę mówiąc dotychczas zastanawiałam się czy naprawdę pasuję do tego świata, ale po wyprawie do Londynu, który w całości zafundował nam Ashton abyśmy tylko przylecieli na mecz przestałam miewać tego typu myśli. Bawiłam się naprawdę dobrze i nie było żadnej sytuacji, w której ktokolwiek z nich zaczął się wywyższać, żebyśmy z Malachim poczuli się gorsi. A wręcz przeciwnie wszyscy zachowywali się tak, jakby nie mieli nic wspólnego ze światem show biznesu. Luke ani słowem nie wspomniał o swojej pracy, którą ostatnio zaniedbywał, Josephine tylko raz wspomniała o jakiejś sesji zdjęciowej, w której brała udział z racji tego, że jest jednym z aniołków Victoria's Secret; Alex zaś zawsze do granic przypomina niczym niewyróżniającego się z tłumu chłopaka, a Alexa po prostu była sobą. Kochaną Alexą, która za Ashtonem pojechałaby na koniec świata. I po części tak właśnie było. W Calumie zaś już dawno przestałam widzieć sportowca rozpoznawanego przez tłumy. Dla mnie był kompletnie zwyczajnym chłopakiem z pasją. I może właśnie dlatego dziś jesteśmy obecni w swoim życiu.
─ Dwa razy latte macchiato ─ powiedział pod nosem mój brat a kobieta, która przy kasie obok nas odwróciła się, zaciskając na kubku plastikową górę.
─ Co za niespodzianka, właśnie o tobie myślałam ─ odezwała się, a Malachi zmierzył ją wzrokiem.
─ Zostaw moją siostrę w spokoju ─ mruknął bez namysłu i stanął plecami do niej, jednak kobieta nie odeszła daleko.
Stanęła przy jednym ze stolików, więc westchnęłam, szukając drobnych, ale Malachi mnie uprzedził, rzucając na blat banknot.
Odebraliśmy kawę i mieliśmy już wychodzic, gdy Ruth wstała od stolika, podchodząc do nas, łapiąc mnie za rękaw płaszcza.
─ Przepraszam. Nie powinnam była się tak zachować, wchodzić z butami w twoje życie ─ powiedziała cicho i wcisnęła mi w dłoń torebkę z prezentem.
─ Nie chcę od ciebie niczego ─ powiedziałam cicho, ale kobieta nie odpuściła. Przekonałam ją, że wszystko między nami jest w porządku i nie jestem na nią zła, o ile nie będzie ponownie pojawiała się w naszym życiu. Ale prawda była taka, że byłam i jedynie chciałam się jej Pozbyć, wyjść stąd i zapomnieć, że znowu ją spotkałam, by przypadkiem nie wspomnieć o tym Calumowi.
Więc wyszliśmy. Malachi przystanął na chodniku i spojrzał na mnie uważnie, gdy zerknęłam na prezent, który mi niemalże wcisnęła w dłonie. Sięgnęłam do torby i przysięgam, że dosłownie na sekundę moje serce zatrzymało się, a umysł wciąż podpowiadał, że rzecz ta musi być książką.
Odeszliśmy na kilka kroków, by wsiąść do auta, które brat nie tak dawno kolejny raz odebrał od mechanika. Położyłam kubek na desce rozdzielczej i drugi raz sięgnęłam do torby. Tym razem wyjęłam prezent, który faktycznie okazał się być przedpremierową książką. Malachi szybko sprawdził, że premiera została przesunięta na połowę listopada i porównał zdjęcie okładki z tą, którą trzymałam w dłoniach.
W mojej głowie zaś rodziły się same pytania.
Powinnam ją wyrzucić? A może przeczytać?
─ Oddaj ją, zwrócę Ruth ─ mruknął brat, sięgając po torbę na prezent a następnie po książkę, ale zacisnęłam na niej palce na tyle mocno, że nie mógł jej zabrać. ─ Nie wygłupiaj się Lou. Rzucę nią w tej kawiarence ─ powiedział pod nosem, ale moje palce ani drgnęły. ─ Lou, słyszysz mnie?
─ Jedźmy do domu ─ powiedziałam cicho, a Malachi przez chwilę coś mówił, ale ostatecznie wrzucił pierwszy bieg i włączył się do ruchu nadsłuchując piosenki Vance Joy, "Mess is mine".

bokser ◤ hood.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz