📌 Ibiza, Spain.
calumhood
malachidempsey, ashtonirwin, jastookes, crystalleigh, justinbieber, martingarrix, jackmaynard, loudempsey, brianlogandales i 1,003,972 innych lubią twoje zdjęcie.
📷 calumhood: moje motto - zawsze wspierać przyjaciół. Nie ważne, że dla własnych korzyści 😂 dzięki za wieczór, @michaelclifford. Niesamowicie jak zawsze ✨
ashtonirwin: nie brakuje wam kogoś czasem, może?
lukehemmings: a ja musiałem zostać 😢
brianlogandales: dzięki za zaproszenie 😡
bohnes: podbijam @brianlogandales
mayfairricco: taki to pożyje! 😂
glorianna: mikee ❤❤
josephineskriver: podbijam @bohnes @brianlogandales
dolloa8_: zawsze chciałam zobaczyć go na żywo 😢
datboyvideo: 🙌 @josephineskriver @bohnes @brianlogandales
justinbieber: ja też @bohnes @brianlogandales @josephineskriver @datboyvideo
michaelclifford: bez dramy 🚨 @datboyvideo @brianlogandales @bohnes @josephineskriver @justinbieber
martingarrix: Zawsze miło was spotkać 👋
michaelclifford: ciebie także Marty 🙏 @martingarrrix
📷 📷 📷
─ Wyśmiałaś mnie gdy powiedziałem, że nie powinnaś była pić tak dużo. Cierp jak ja cierpiałem ─ powiedziałem rozbawiony, gdy Louelle zmierzyła mnie wzrokiem. Jednym ruchem odgarnęła włosy z czoła i odrzuciła je do tyłu, siadając z nami do śniadania.
─ Po prostu dziś nie będziesz piła i tyle ─ mruknął Michael, a gdy brunetka spojrzała na niego poruszył brwiami i roześmiał się, najwyraźniej tylko czekając na ten wyraz jej twarzy.
Bo dlaczego mielibyśmy jej nie dokuczać? Wszyscy w tym gronie mieliśmy do siebie, oraz do otaczającego nas świata naprawdę spory dystans, więc atmosfera była naprawdę fajna, jak na pierwsze śniadanie na Ibizie i dość słabą, bo kompletnie nieprzespaną noc.
─ Upiję cię dziś i jutro wyśmieję ─ odparła Lou, smarując tosta dżemem.
─ Chcesz żeby był łatwy? ─ zapytał Michael, podśmiechując się.
─ Nie. Chcę żeby cierpiał ─ kolejna fala śmiechu zalała nasz stolik, który spośród wszystkich innych stolików gości hotelowych był chyba najgłośniejszy.
Ale nikomu to nie przeszkadzało, w końcu to była Hiszpania.
─ Jeszcze jeden koncert za cztery dni, powinniśmy przyjąć propozycję Martijna i iść na żaglówkę w południe ─ oświadczył Michael, obserwując nas bacznie.
Sam bardzo szybko zgodziłem się z jego słowami, więc nasz wzrok utknął na dziewczynach, które w ciszy jadły śniadanie.
─ Jak najbardziej, kupiłam nowy strój ─ odparła Crystal, a Louelle pokiwała głową.
Niedługo potem zauważyłem, że upuściła tosta na talerz i odbiegła od stołu jak oparzona. Michael znów skomentował jej pijacką grę wczoraj w barze, więc zaśmialiśmy się po raz ostatni a potem zaczęliśmy snuć plany na kolejne dni słodkiej beztroski.─ Miło was widzieć ─ powiedział Martin, ściskając nasze dłonie zanim wsiedliśmy na żaglówkę. Michael przywitał go w muzycznym żargonie i kolejne minuty rozprawiali wyłącznie na temat muzyki i wszystkich tematów z tym związanych podczas gdy Louelle troszkę nieobecna stała wciąż na lądzie. Crystal podążyła za chłopakami, a ja zatrzymałem się przy krańcu pokładu.
─ Ahoj, Lou. Masz się dobrze? Wszystko w porządku? ─ zapytałem, przykładając dłoń do czoła, ponieważ od promieni słońca niewiele widziałem.
─ Tak, znakomicie, ale chyba zostanę, poleżę na plaży ─ odparła, patrząc na łódź.
─ Boisz się czy chodzi o kaca? ─ rzuciłem roześmiany, a brunetka pokręciła głową, bardziej naciągając na głowę czapkę z daszkiem.
─ Pół na pół.
─ Pół na pół ─ powtórzyłem, zeskakując. Wówczas to poniekąd z zaskoczenia przerzuciłem ją sobie przez ramię i wskoczyłem razem z nią na pokład. Krzyczała, śmiała się i przestała dopiero wtedy, gdy postawiłem ją na ziemi. A dokładniej mówiąc na podłodze żaglówki.
─ Jesteś głupi ─ mruknęła.
─ Jest aż tak strasznie? Patrz, nie utoniemy.
─ Ja nie. Na twoim zaś miejscu bym się bała ─ odparła nawet nie kryjąc już rozbawienia. Pokiwałem głową i zawtórowałem jej.
─ Pamiętaj, że kiedyś mnie kochałaś ─ powiedziałem bezmyślnie i nagle atmosfera pomiędzy nami na powrót stała się dziwna i napięta. Ilekroć powracaliśmy do przeszłości i tego, co nas łączyło robiło się dziwnie i wszystko się psuło. Nawet jeśli jeszcze sekundę czy dwie temu wszystko wskazywało na to, że jest super a my jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi.
Louelle mruknęła coś niezrozumiałego pod nosem i przeszła dalej, gdzie siedział już Michael z Crystal i Martijnem.
Był także Menno, jego przyjaciel i dwie inne osoby, których wcześniej nie znałem. Przywitaliśmy się i usiedliśmy po dwóch różnych stronach, czasem tylko patrząc w swoją stronę. Ale do końca rejsu nie odezwaliśmy do siebie słowem bezpośrednio.
Michael oczarowany pomysłem współpracy z Martinem opuścił żaglówkę i zaprosił go jutro wieczorem na imprezę w klubie, w którym miał zagrać za cztery dni, a Crystal wciąż narzekając na oparzenia słoneczne zajęła całą naszą drogę powrotną do hotelu.
Roztaliśmy się na korytarzu. Każdy udał się do swojego pokoju by chwilę odpocząć, wziąć prysznic, ubrać się i spotkać na kolacji. A potem wyjść na kolejną wspólną imprezę. Z tym, że sam zasnąłem na tak długo, że Michael zaczął bezustannie dzwonić, aż nie odebrałem. Mruknąłem coś niezrozumiałego pod nosem i przesunąłem palcem po ekranie, włączając tym samym tryb głośnomówiący, a moja głowa mimowolnie opadła z powrotem na poduszki.
─ Przeszkodziłem wam? ─ śmiech Clifforda wypełnił ciszę w pokoju, na co tylko westchnąłem.
─ Komu?
─ Gdzie jesteście? Lou nie odbiera, ty też nie ─ do rozmowy wtrąciła się Crystal.
─ Zaspałem. Zaraz będę, ubiorę tylko koszulę.
─ Wstąp po Lou ─ powiedział Clifford, kończąc tym samym połączenie. Niechętnie zwlokłem się z niewyobrażalnie wygodnego łóżka i przetarłem twarz w dłoniach. Po dłuższej chwili rozsunąłem szafę i wyjąłem najzwyklejszą białą koszulę. Założyłem ją i zapiąłem tylko po to, by zaraz niechlujnie podwinąć rękawy i tym samym wystarczająco już ją pognieść. Dopiero wtedy wyszedłem z pokoju i zapukałem do drzwi pokoju, w którym spała Louelle. Nie otwierała, więc wygrzebałem z kieszeni telefon i zadzwoniłem. Usłyszałem dzwonek jej komórki i to jak mamrotała coś niezrozumiałego pod nosem. Zapukałem raz jeszcze.
─ Hej, Lou to ja!
Cisza.
─ Michael pyta czy wszystko w porządku. Ja też pytam! ─ krzyknąłem.
Nim zdążyłem cokolwiek jeszcze powiedzieć drzwi ustąpiły, a w progu stanęła brunetka. Jej rozwichrzone włosy i blada twarz mówiły same za siebie. W dodatku szybko zorientowałem się, że jest w hotelowym szlafroku.
─ Odpuszczę sobie dziś imprezę.
─ Na pewno?
─ Tak, Cal. Nie czuję się najlepiej.
─ Gdyby coś się działo to dzwoń ─ powiedziałem pod nosem i uśmiechnąłem się delikatnie co odwzajemniła.
Chwilę potem ruszyłem wzdłuż korytarza i zjechałem windą na sam dół, ale nie wszedłem do restauracji. Zaczepiłem rosłego mężczyznę, pracownika hotelu i stanąłem przed nim, rozglądając się dookoła.
─ Czy mógłbym zamówić kolację do pokoju 304?
─ Oczywiście. Proszę ze mną, zaraz postaramy się wszystko ustalić ─ odpowiedział z nienagannymi manierami i szerokim uśmiechem. Tym samym napisałem jeszcze do Clifforda, żeby poszli beze mnie, że dotrę później. Ale już nie dotarłem.Jest nowy! I o dziwo w miarę mi się podoba jak żaden inny od kilku tygodni.
A wam?
Może to zasługa weny, która przypłynęła do mnie gdy zaczęłam pisać "Christmas waltz"?
A propo, na to ff też zapraszam. Już dawno chciałam napisać takie świąteczne i w końcu się przełamałam 👍👌
CZYTASZ
bokser ◤ hood.
FanfictionCalum Hood jest początkującym bokserem, a brat Louelle jego fanem. Nic dziwnego więc, że zabrał ją na walkę swojego idola. I właśnie wtedy zaczyna się historia. Jaka? Co jest dalej? Przekonaj się. ? twentyonecoldplay; 2017-2018 8.01 #36 w ff.