24.

4.9K 260 40
                                    

calumhood: nie mógłbym być bardziej dumny

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

calumhood: nie mógłbym być bardziej dumny. Nie macie nawet pojęcia ile pracy kosztowało ją to, by móc olśnić wszystkich tak, jak olśniła mnie dzisiejszego wieczoru.
gratulacje aniele 💓

lokalizacja: Paryż, Francja.
👥 hoskelsa, victoriassecret, theweeknd.

Liczba polubień: 2m
selenagomez, kendalljenner, justinbieber, zedd, hoskelsa, sarasampaio, michaelclifford, loudempsey, bohnes, josephineskriver i 2,097,721 innych lubią twoje zdjęcie.

( Użytkownik zablokował komentarze )

─ Całe życie się przeprowadzasz ─ powiedział pod nosem Ashton, zabiegając mi drogę gdy wysiadałem z windy.
─ Nigdy nie znalazłem powodu, żeby zostać gdzieś na dłużej. Tamto mieszkanie było okropne a to na Manhattan Beach za duże dla jednej osoby ─ wyjaśniłem pospiesznie, gdy odnalazłem już klucz do nowego mieszkania. Jednym ruchem otworzyłem zamek i wpuściłem przyjaciela do środka. Ashton rozejrzał się po wnętrzu i skinął głową z aprobatą, widząc widok rozciągający się z okna salonu.
─ To nie zaproponujesz wprowadzki Elsie? Na to pytanie jeszcze nie tak dawno automatycznie pokręciłbym głową, ale nie tym razem. Teraz tylko burknąłem coś niezrozumianego pod nosem i chwyciłem w dłoń kilka książek.
─ Co?
─ Nie myślałem o tym.
─ Akurat. Myślałeś i to całkiem sporo.
─ Może od lotu do Paryża, sam nie wiem ─ mruknąłem, drapiąc się po karku. Blondyn pokręcił głową i skontrolował szybko zawartość mojej lodówki, która mieściła jedynie dania z kateringu i sok pomarańczowy, który wczoraj kupił Joshua. Zdziwiłem się, że nie ma tu tego pomidora, którego zostawiłem przed wylotem. Z całą pewnością żyłby już własnym życiem.
─ Nie. Zastanawiałeś się nad tym już wcześniej ─ uniósł palec i zamknął lodówkę, zabierając jedno z pudełek. Ciasto marchewkowe, co za klasyk.
─ Kiedyś myślalem, że pierwszą kobietą, z którą zamieszkam będzie Lou ─ wyznałem, podając mu widelczyk.
─ Ciekawe co u niej słychać ─ powiedział pod nosem i sięgnął po swój telefon. Dosłownie przez moment stukał bezmyślnie palcami w ekran, a chwilę potem zablokował go i złożył ręce. ─ Napisałem do chłopaków. Przyda nam się wypad do Palms w ten weekend.
─ Do Vegas?
─ Pomyśl tylko. Ja, ty, Luke, Michael, Brian, Alex... Może Roy. Całe wieki nie imprezowaliśmy tylko w siódemkę, bo zawsze była jakaś dziewczyna. To Arzaylea, to Ruth, Josephine potem Bryana i Crystal. To znaczy Arzaylea, Jo i Crystal wciąż są, ale zrozumieją ─ powiedział bardziej do siebie niż do mnie a chwilę później dokończył ciasto i powolnym ruchem udał się w kierunku drzwi. Gdy zapytałem go dokąd się wybiera wspomniał tylko, że ma zamiar dograć wszystkie szczegóły i odezwie się później, by wszystko mi przekazać.
Tak też się stało.

Znacznie skrzywiłem się, czując zapomniany już przeze mnie smak whisky przygotowanej przez Ashtona. Blondyn gdzieś w oddali rozmawiał z Taylor i Michalem, opowiadając zapewne o ostatnim meczu z Manchester United, bądź o którymś ze swoich goli, których dla obecnej drużyny szczerze powiedziawszy nie zdobył za wiele. W każdym razie nie mogłem liczyć na jego towarzystwo tego dnia. Zupełnie tak, jak na towarzystwo Elsy, która utknęła w Los Angeles, gdzie wraz z Jasmine i Romee nagrywały teledysk do nowej piosenki Justina. Z tego powodu wysłałem jej tylko wiadomość i oddałem się rozmyślaniu nad tym, co powiedział mi dziś Ashton.
Nie trwało to długo, ponieważ nagle w salonie pojawiła się Louelle wraz z Malachim. Choć nie, to zdecydowanie nie był Malachi.
Im bliżej i uważniej przyglądałem się tej dwójce tym większego przekonania nabierałem o tym, że towarzyszący jej brunet musi być jej nowym chłopakiem, bądź kimś kto ewidentnie chciałby nim zostać.
Bawili się dobrze przez pierwszą godzinę od przyjazdu. Potem wróciłem do swojego nowego mieszkania i zapomniałem o tym, że w ogóle ich spotkałem.
Bynajmniej próbowałem, ale moje myśli i tak uciekały w tym kierunku.
Włączyłem muzykę i na moment zapomniałem, że to nie Manhattan Beach, i ściany nie są dźwiękoszczelne po poprzednim właścicielu, a sąsiedzi nie tak wyluzowani... Z tego powodu zaledwie kilka piosenek później usłyszałem po raz drugi dzwonek do drzwi i walenie w ich powłokę.
Niechętnie podniosłem się z kanapy wiedząc już, że musiało chodzić o hałas, jednak gdy zobaczyłem w progu Louelle byłem równie zdziwiony co ona.
─ Zastanawiałam się kogo spotkam ─ powiedziała cicho, gdy wyłączyłem muzykę.
─ Wprowadziłem się przedwczoraj, ciągle zapominam, że to nie jest Manhattan Beach.
─ Widzę ─ odpowiedziała i bezpośrednio po tym oboje spogladaliśmy niemalże wszędzie, tylko nie na siebie.
─ Mieszkasz tutaj? Od kiedy?
─ Od dwóch tygodni, zaraz obok. Z Malachim ─ ręką skinęła na drzwi mieszkania, a ja podrapałem się po karku.
─ Szybko wróciłaś od Crystal.
─ Było fajnie, ale Harvey zalał się w trupa jak licealista ─ wyjaśniła pospiesznie, więc tylko skinąłem głową. Dopiero wówczas zorientowałem się, że nadal stoimy w progu.
─ Więc... Wejdziesz?
─ Może innym razem, powinnam wracać. Jutro zaczynam pracę w naszej ulubionej knajpce na Manhattan Beach ─ oznajmiła krótko, zanim zdenerwowany jej przerwałem.
─ Wyłączyłem muzykę także dobrej i spokojnej nocy ─ mruknąłem pod nosem, a Lou uśmiechnęła się w moim kierunku zupełnie tak, jak zwykła to robić kiedyś.
─ Dziękuję.
I zanim się spostrzegłem wróciła do swojego mieszkania, zamykając za sobą drzwi. Przez chwilę jeszcze stałem w wejściu, zastanawiając się jak wielkim szczęściarzem muszę być, że ze wszystkich tych miejsc, które oglądałem trafiłem akurat tutaj, że będę mieszkał na przeciw niej. Ostatecznie zamknąłem drzwi i oparłem się o ich powłokę plecami. Zamknąłem oczy, jednak bardzo szybko na powrót je otworzyłem gdy usłyszałem dźwięk dzwoniącego telefonu. Zanim go odnalazłem minęło sporo czasu, ale dzwoniąca osoba powtórzyła czynność i odebrałem niemalże od razu.
─ Elsa, hej.
─ Jesteś w domu?
─ Tak, impreza u Crystal była średnia bez ciebie.
─ Wiedziałam.
─ Co słychać?
─ Sama nie wiem, zapytaj mnie jak otworzysz drzwi ─ powiedziała niemalże od razu po tym, jak usłyszałem dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili w ogóle nie skojarzyłem faktów i pomyślałem, że ona także musiała go usłyszeć. Podszedłem do drzwi obiecując jej, że oddzwonię, ale nim się rozłączyłem zobaczyłem ją w progu w długim płaszczu i rozwianych włosach.
─ Co u mnie? Teraz już świetnie. Pomyślałam, że dziś zostawię u ciebie walizkę a jutro zostawię całą resztę ─ powiedziała pod nosem, wpadając w moje ramiona w momencie, gdy Malachi wszedł na klatkę schodową.



Jeden z ostatnich na ten czas, w ogóle nie mam weny na to ff. :(
W zamian zaproponuję wam "baby daddy" coś bardziej na luzie, mam nadzieję, że wypali ;)

bokser ◤ hood.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz