Rozdział 12.

2.1K 89 8
                                    

Justin

Byłem bardzo szczęśliwy, że wygrałem ten wyścig. Niech wszyscy wiedzą, że jestem królem wyścigów i to ja zawsze wygrywam. Jeszcze bardziej ucieszyłem się gdy moja mała istotka zaraz po zakończeniu wyścigu przyszła do mnie i wtedy to się stało. Pocałowałem ją. Ten pocałunek był bardzo krótki, ale miałem ochotę całować ją godzinami. Nawet nie miałem w planach ją pocałować, ale byłem bardzo szczęśliwy i chciałem to zrobić już od dłuższego czasu. Wokół nas zebrała się masa ludzi. Wszyscy zaczeli mi gratulować wygranej. Oczywiście mój przeciwnik był zły i wkurzony, ale słabszy zawsze przegrywa. Dziś ja byłem królem toru. Oczywiście zamierzam jechać teraz z moją słodką dziewczynką do klubu żeby uczcić moje zwycięstwo. Spojrzałem w bok, a obok mnie nie było Ariany. Rozejrzałem się szybko wokół, ale nigdzie nie ujrzałem twarzy swojego cukiereczka. Podszedłem szybko do Brandona. On miał być odpowiedzialny za Arianę.

- Gdzie moja dziewczyna? - wydarłem się na niego.

- Bieber uspokój się, przed chwilą była przy tobie.

- Ale ty miałeś jej pilnować! Gdzie ona jest?

- Nie wiem!

Wkurzyłem się na maksa. Nie wiedziałem gdzie poszła. Spokojnie Bieber, zaraz się znajdzie, przecież nie uciekła w ułamku sekundy przez taki tłum ludzi. Zresztą stąd się nie da uciec. Nikt by nawet jej nie pomógł. Nie mieszkają tu nawet ludzie. To stare, opuszczane miejsce. Cholera, a co jesli ten dureń coś jej zrobił. Podszedłem szybkim krokiem do Coopera.

- Gdzie moja dziewczyna?

- Ta dziwka?

- Jeszcze raz tak powiesz, a będziesz oglądał salę szpitalną.

- Nie zrobiłem nic twojej ślicznotce, mam swoje i lepsze dziwki. Nie potrzebuję takiej małej zdziry.

Miałem wielką ochotę już to uderzyć za to jak wyraża się o mojej małej księżniczce. Nie pozwolę nikomu na to żeby obrażał mojego aniołka. W odpowiedniej chwili za ręce złapał mnie Brandon. Jeszcze chwila i dostałby po pysku ode mnie.

- Justin, nie warto. Zostaw go. - powiedział.

- Jeszcze się policzy. - warknąłem w stronę Coopera i odeszłem od niego. - Gdzie ona kurwa jest? - syknąłem wyciągając paczkę papierosów i zapalając fajkę.

- Na pewno zaraz się znajdzie. Pewnie poszła siusiu czy coś.

- Siusiu? Raczej uciekła.

- Poczekajmy tu chwilę.

- Poczekajmy? Mógł ją zabrać ktokolwiek. Mogłem kurwa dać jej tą bransoletkę z nadajnikiem.

- Daleko nie uciekła. Jest gdzieś w pobliżu.

- To na co czekasz? Zbieraj chłopaków i szukajcie jej i znajdź tego przygłupa Jasona.

- A ty?

- Pojadę w jedno miejsce. Dopóki nie będziecie wiedzieli gdzie ona jest nawet nie dzwoń do mnie.

Rzuciłem papierosa na ziemię i zdeptałem go. Wsiadłem w swój samochód. Nie obchodzili mnie ludzie, którzy pewnie czekali teraz na wielką imprezę z powodu mojej wygranej. Teraz najważniejsza jest Ariana. Nie wierzę, że mogła uciec. Coś musiało stać się w tych kilku sekundach, a jeśli to sprawa Coopera zabiję go.

Pojechałem do mojego domu. Muszę szybko coś sprawdzić. Jeśli uciekła to na pewno wróci do domu, a ja wszystko zobaczę na kamerach. Jechałem dość szybko. Nie przejmowałem się, że przekroczeniem prędkości. Policji i tak nie ma na drogach. Na pewno siedzą sobie teraz w swoich przytulnych biurach. Nic nie umią zrobić porządnie dlatego zawsze potrafię im uciec. Mnie nigdy nie złapią. Mój własny dom mieścił się na jeden z ulic przedmieścia. Jestem tam szanowany bo oczywiście nikt nie zna mojej drugiej strony. Dla nich jestem Justin Bieber, młody chłopak, który uczęszcza na studia. Ludzie są zbyt łatwowierni.

Zaparkowałem przed garażem i wyjąłem kluczyki z szufladki. Otworzyłem drzwi do domu. Szybko poszłem do swojego sekretnego pokoju. Zaświeciłem światło i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to tablica, która była w całości wypełniona zdjęciami Ariany, które ja robiłem z ukrycia. Jest taka piękna i cudowna, a najważniejsze, że moja. Zasiadłem przed monitoringiem domu Ariany. Jestem zadowolony z siebie, że zostawiłem jeszcze te małe kamerki. Po chwili wszystko było uruchomione. W jej pokoju nie było nikogo. Widziałem na kamerach jej brata, który był w salonie. Spojrzałem na kuchnię, korytarz, a dopiero w pokoju jej brata zobaczyłem moją małą istotkę już śpiącą. Moje kochanie źle przemyślało plan swojej ucieczki. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni i wybrałem numer do Brandona. Już po jednym sygnale odebrał.

- Możecie przestać jej szukać. Jest w domu. - powiedziałem

- Z tobą? - zapytał.

- Jakimś cudem udało jej się uciec. Ktoś musiał jej pomóc.

- Co teraz zrobisz?

- Muszę wszystko przemyśleć. Ona musi być moja.

- Justin mówię to teraz jako twój przyjaciel. Zostaw tą dziewczynę w spokoju. Nie pasujecie do siebie.

- Nie będziesz mi kurwa układał życia. - warknąłem. - Co z Jasonem? Znalazłeś go?

- Nie było go na wyścigu.

- Już wiem gdzie będzie, jutro pogadamy.

Rozłączyłem się szybko. Nie czekam na odpowiedź innych. Dzisiaj zostanę tutaj. Muszę pomyśleć co dalej zrobię z Arianą. Nie chcę jej skrzywdzić, ale chcę żeby ona była tuż koło mnie. Na razie mam kilka planów dotyczących nas. Muszę znaleźć jakiś dobry dom lub mieszkanie z daleka od tego miasta. Muszę ją zabrać i wyjdziemy gdzieś daleko. Nie chcę żeby kolejny raz uciekła ode mnie. Jesteśmy dla siebie stworzeni i musimy być razem.

Wiem, że teraz może iść na policję z tym, że ją porwałem. Mogę mieć kłopoty. Wie jak wyglądam i jak się nazywam, ale z drugiej strony boi się mnie. Myślę, że jest mądra i zatai wszystko przed policją, bo jeśli nie policze się z nią za to, że okazała się, aż tak bardzo niegrzeczną dziewczynką. Na razie poczekam. Niech myśli, że wszystko jest dobrze. W najmniej niespodziewanym momencie trafi znowu do mnie i nie dam jej uciec. Będę ją pilnować jak oka w głowie. Spojrzałem na monitor. Moja malutka księżniczka już zasnęła. Niedługo będziemy znów spali razem w naszym wygodnym i wielkim łóżku.

Nie będę pisał do niej wiadomości, ale będę ją śledził z ukrycia. Teraz mam ochotę jeszcze jeden raz pocałować jej malinowe usteczka, które są wręcz stworzone dla mnie. Uwielbiam ją całą i chcę żeby Ariana została na zawsze taką jaką teraz jest. Na wyświetlaczu swojego telefonu zobaczyłem nieznany numer. Nie miałem żadnych przeciwwskazań żeby go odebrać. Nacisnąłem zieloną słuchawkę w tym czasie wychodząc z pokoju i zamykając go.

- To ja, Jason.

- Gdzie byłeś?

- Musiałem załatwić kilka spraw. Spóźniłem się na wyścig.

- Masz nowy towar?

- Tak.

- Zawieź go jutro Brandonowi w to samo miejsce co zawsze.

- Okej.

- Jeszcze jedno. - zatrzymuje go. - Widziałeś na wyścigu szatynkę, wzrost 160 cm, miała na sobie jeansy i krótką bluzkę.

- Nie kojarzę, a coś się stało?

- Zapomnij.

Rozłączyłem się rzucając telefon na kanapę. Byłem trochę zmęczony, ale wciąż interesuje mnie kto pomógł Arianie. Sama nie wróciła w tak szybkim czasie do domu, a nie miała kontaktu z nikim z jej bliskich osób. Zamówiłem jeszcze pizzę przez telefon. Byłem głodny i spragniony piwa. Chociaż jedną z tych rzeczy znajdę w lodówce. Wyciągnąłem piwo. Włączyłem jakiś mecz w telewizji i czekałem na pizzę myśląc o tym, że za niedługo będę całował każdy skrawek ciała Ariany, mojej dziewczynki.

Lubię was i dodaję już dziś rozdział. Jestem chora i miałam czas wolny, więc napisałam rozdział szybciej.
To jeszcze nie koniec, epilog pojawi się w dalekim czasie. Trochę sprawy się skomplikowały, ale Justin ma już kolejne plany związane z Arianą.
Ostatnio wpadłam na pomysł zakończenia tej książki lub części książki. To pozostanie na razie tajemnicą.

You are only mine || ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz