2: Rozdział 8.

658 45 5
                                    

Justin.

Zrobiłem tak jak kazał mi Brandon. Zaczekałem ten jeden cholerny dzień by móc z nią porozmawiać, ale moim zdaniem to i tak nic nie dało. Nasza rozmowa z każdym zdaniem przeradzała się w jedną wielką kłótnie. Nie wiem kogo była to wina, ale pomiędzy nami było jakieś napięcie.

Kiedy zobaczyłem jej syna z bliska w mojej głowie pojawiła się dziwna myśl. Miał takie śliczne oczy jak Ariana, ale rysy twarzy, usta, kolor włosów zupełnie nie przypominały mojej ukochanej. Nie wiem dlaczego, ale patrząc na niego pomyślałem, że jest trochę podobny do mnie, ale to zupełnie niemożliwe żebym był jego tatą. Brandon dał mi w zupełności do zrozumienia to, że szybko się pocieszyła po mnie i wskoczyła do łóżka swojemu fagasowi i szybko zaszła w ciążę.

Robi mi się nie dobrze gdy o tym myślę. Była moja, w każdym aspekcie, a teraz? Nie wiem co mam robić. Skoro ma faceta i dziecko to po co jestem potrzebny jej ja? Pewnie nie chce być z kryminalistą, który zmusił ją do miłości, ale przecież ona sama mnie pokochała. Z własnej woli oddała mi całą siebie, mieszkała ze mną, całowała mnie. Nie zmuszałem jej do tego.

Po tej rozmowie cały dzień spędziłem na piciu wódki, bo niby co innego miałem robić? Alkohol przyniósł mi ulgę i w tym czasie nie myślałem o niej, o tym że jakiś facet dotykał jej ciała przez dwa lata, pieprzył ją, zrobił jej dziecko i jest przy niej codziennie. Pamiętam, że zasnąłem totalnie schlany i obudził mnie dźwięk z telefonu. Dostałem wiadomość, ze jutro rano ma się stawić w biurze. Przeniosłem się tylko do sypialni i zasnąłem.

Nie wiem, o której godzinie się obudziłem, ale strasznie bolała mnie głowa. Oczywiście w tym domu nie było żadnych tabletek, a kaca miałem strasznego. Czułem jak śmierdzę alkoholem, więc musiałem wziąć chociaż prysznic, dlatego że czekało mnie jeszcze spotkanie z biurze. Mam szczerze już dość tej całej sprawy, chciałbym się tylko skupić teraz na odzyskaniu Ariany. Nie wyobrażam sobie bez niej życia.

Po dość krótkim prysznicu ubrałem się. W kuchni zajrzałem do lodówki i zdziwiłem się, bo była napełniona. Ktoś tutaj był podczas mojej nieobecności? Chyba nie mogę tutaj zostawiać żadnych swoich informacji skoro ktoś ma klucze do tego domu. Wolę zachować ostrożność, bo nie wierzę im wszystkim. Każdy wzbudza jakieś podejrzenia, a najbardziej Joe.

Zjadłem śniadanie i pojechałem do biura. Miałem nadzieję, że mają jakieś nowe fakty, bo chcę zakończyć tą sprawę jak najszybciej się tylko da. Zaparkowałem swój samochód z tyłu budynku i wszedłem do środka bocznym wejściem udając się od razu na odpowiednie piętro. Wszedłem do pomieszczenia gdzie tylko Sofia siedziała przy biurku robiąc coś na laptopie.

- Gdzie wszyscy? - zapytałem zdziwiony.

- Mieliśmy się zebrać w południe. Jeszcze pozostało sporo czasu. Po co tak wcześnie przyjechałeś?

- Nie spojrzałem na godzinę. 

- To może w takim razie napijesz się kawy? 

- Piłem w domu, nie chcę drugiej. - odpowiedziałem siadając wygodnie w fotelu.

 - No dobrze. - westchnęła. - Skoro jesteśmy tak jakby w jednym zespole to może opowiesz mi coś o sobie? 

- Chcesz wiedzieć za co poszedłem do więzienia? - zapytałem. 

- Raczej interesuje mnie co robiłeś przed tym wydarzeniem. No wiesz co robiłeś na co dzień, czy miałeś jakąś dziewczynę i takie inne.

- Myślę, że nie musisz wiedzieć o tym co działo się w moim życiu kochana. Ja kończę sprawę i odchodzę, więc bliższe znajomości nie są tu nikomu potrzebne. - powiedziałem. - A teraz wybacz, ale nie mam ochoty na pogaduchy. Wrócę na spotkanie. 

You are only mine || ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz