Justin.
Wkurzyła mnie i to bardzo. Nie zdaje sobie sprawy z tego, że ode mnie zależą jej losy. Ma szczęście, że panuje w miarę nad sobą, chociaż czuję już, że bez Taylor przestaje sobie radzić. Powoli wszystko wraca i czuję, że moją jedyną ucieczką jest alkohol i narkotyki. Nie mogę powiedzieć o wszystkim Arianie, znienawidziłaby mnie do końca życia. Gdy byłem w swoim gabinecie wyciągnąłem szklankę i najlepsze whisky Jack Daniels. Muszę się napić, bo czuję, że gdy Ariana znów zapyskuje uderzę ją tak jak kiedyś Cindy. Wypiłem wszystko na jeden łyk. Wczoraj naćpałem się z Louisem. Jest jedynym moim bliskim kolegą w tej części kraju. Spojrzałem ukradkiem z gabinetu na fortepian, który stał w salonie. Ariana śpi, więc nie usłyszy jak gram. Otworzyłem klapę i usiadłem na ławeczce. Nie pamiętam nawet ile lat minęło, nie jestem w stanie sobie odpowiedzieć czy dalej umiem grać swoją ulubioną melodię. Chciałem już dotknąć pierwszego klawisza, ale uniemożliwił mi to denerwujący dźwięk z telefonu, oznqczający, że ktoś dzwoni. Przeklnąłem cicho pod nosem i odebrałem połączenie.
- Nie mam czasu, gadaj czego chcesz. - warknąłem.
- Chłopcy dostarczyli paczkę na lotnisko w Bismarck.
- Nie możesz po nią jechać Louis? - zapytałem.
- Musisz to odebrać osobiście Justin.
- A co zrobię z Arianę do cholery?
- Mogę jej znowu popilnować jak chcesz.
- Tylko spróbuj jej coś znowu dać...
- Spokojnie Biebs, Louis będzie grzecznym wujkiem. - przerwał mi.
- Mam nadzieję.
Rozłączyłem się kładąc telefon na fortepianie. Zauważyłem dopiero teraz, że Ariana stoi nade mną.
- Jedziesz gdzieś? - zapytała.
- Muszę jechać do pracy. Szef mnie wzywa. Louis się tobą w tym czasie zaopiekuje, a ja postaram się wrócić jak najszybciej.
- Rozumiem.
- Zrobię dla nas śniadanie, a ty zaczekaj w jadalni. - powiedziałem całując jej policzek delikatnie.
Poszedłem do kuchni. Szczerze byłem nawet bardzo zaskoczony jej zachowaniem. Była bardzo spokojna oraz neutralna. Wyjąłem odpowiednie składniki na omlet po grecku. Zacząłem przygotowywać śniadanie gdy nagle usłyszałem niepewny dźwięk z salonu. Wyjrzałem z kuchni dyskretnie i zobaczyłem, że Ari dotyka klawiszów fortepianu. Przypatrywałem się jej. Po chwili zamknęła klapę i spokojnie siedziała plecami do mnie. Wróciłem do przygotowywania śniadania. Gdy omlety były już gotowe położyłem dla każdego z nas po dwa na talerz i nalałem Arianie herbatki do kubeczka a sobie zrobiłem kawę i to mocną. Położyłem wszystko na stół w jadalni.
- Ariana chodź na śniadanie! - krzyknąłem.
Po chwili przyszła do mnie i usiadła naprzeciwko mnie. Miała spuszczoną głowę i nie odezwała się ani słowem. Pewnie znów jej siadło coś na nos. Zaczęła dłubać widelcem w jedzeniu.
- Coś się stało? - zapytałem.
- Nie, nic. - odparła.
- Widzę, że coś jednak jest na rzeczy.
- Mam po prostu okres, no i wiesz hormony szaleją.
No tak, zapomniałem, że ma okres. Nie wiedziałem w jaki sposób mam ją pocieszyć. Cindy nigdy nie wspominała mi nic o okresie. Może poszperam coś w internecie na ten temat. Niech to cholerstwo się jej skończy.
CZYTASZ
You are only mine || ZAWIESZONE
FanficPoznałem ją przypadkiem, ale jedna chwila sprawiła, że zapragnąłem by ją posiadać. Jej uśmiech, ciało, uroda sprawiało, że moje zmysły wariowały, a gdy mogłem słuchać jej głosu byłem szczęśliwy jak nigdy wcześniej. Pokochałem dziewczynę, nie znając...