Tydzień później nadszedł w końcu ten długo wyczekiwany piątek. W powietrzu dało się odczuć atmosferę wyczekiwania. Sprawa śmierci rodziców Granger przycichła, teraz głównym tematem rozmów była impreza z okazji rozpoczęcia roku szkolnego, organizowana oczywiście przez Ślizgonów. Prawie wszyscy przy stole cieszyli się na myśl o rzekomej imprezie stulecia.
Czułam stres spowodowany tym, że musiałam tam być. Bałam się, że historia się powtórzy i znów spotkam Crane'a. Na moim talerzu leżała apetycznie wyglądająca kanapka z żółtym serem i sałatą, lecz nie mogłam przełknąć ani kęsa. Poddenerwowana próbowałam powtórzyć notatki z eliksirów, ale oczywiście szło mi to marnie. Był to jedyny sposób by nie uczestniczyć w rozmowie.
- Zamierzam się dzisiaj porządnie schlać - oznajmił niespodziewanie mój brat.
Podniosłam brew i spojrzałam znad książki. Potwierdził tylko moje wcześniejsze przypuszczenia o tym, że używa jedynie połowę swojego mózgu.
- A tobie co się przepraszam bardzo stało? - spytałam.
- Esej z transmuntacji na poniedziałek się stał - odparł.
- Wiesz, że Ognista raczej za ciebie nie napisze - powiedziałam odkładając książkę na bok.
- A skąd wiesz? Może nagle po niej dostanę weny i napiszę nawet dwa razy tyle, ile powinienem - odpowiedział, opierając głowę o na dłoniach.
Przewróciłam oczami i wstałam od stołu. Za parę minut zaczynały się lekcje, dlatego uznałam to za idealny czas, by zmyć się z Wielkiej Sali. Udałam się po schodach na pierwsze piętro, gdzie znajdowała się klasa od zaklęć. Usłyszałam dźwięk szybkich kroków za swoimi plecami. Odwróciłam się i zauważyłam Malfoy'a. Szedł jak zwykle pewnym krokiem z ironiczny uśmieszkiem na ustach. Tylko jeszcze jego brakowało.
- Księżniczka nie w humorze? - zapytał drwiącym tonem głosu, gdy znalazł się koło mnie.
Nie odpowiedziałam tylko dalej szłam wpatrując się w przestrzeń znajdującą się przede mną. W końcu Malfoy, jak to Malfoy, nie wytrzymał bycia ignorowanym i zatrzymał mnie chwytając za ramiona. Spojrzał na mnie.
- Coś się stało? - spytał mnie, jakby go to obchodziło.
- Nic... Po prostu już chodźmy - powiedziałam, chcąc znaleźć się już w klasie.
Przewróciłam oczami. Ślizgon nie dawał za wygraną. Westchnęłam i podniosłam wzrok na chłopaka.
- Nie chcę iść na tą całą imprezę stulecia.
Draco spojrzał na mnie zdziwiony i odsunął się ode mnie.
- Tylko tyle? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Tak - skłamałam. - Mam ostatnio dużo do roboty. Najchętniej bym to olała i poszła spać. Poza tym, będzie sporo osób których nie znoszę.
- Nie wierzę, że ta Silene Zabini boi się jakiś idiotów z poziomem inteligencji gumochłona.
Zatrzymałam się i prychnęłam z niedowierzaniem.
- Przepraszam, co? Tego nie powiedziałam? - powiedziałam marszcząc brwi.
- Uwierzę ci, jeśli zobaczę ciebie na imprezie - odparł, ironicznie się uśmiechając.
Skubany wiedział jak mnie sprowokować. Przed samym wejściem do klasy odpowiedziałam :
- Żebyś się tylko nie zdziwił.
***
Po całym dniu zajęć byłam wyczerpana i nie marzyłam o niczym innym jak o kubku dobrej kawy i łóżku. Niestety za parę godzin musiałam być na imprezie, co pokrzyżowało moje plany idealnego popołudnia.
CZYTASZ
Hereditatem |d.m
FanfictionHereditatem (łac.) - dziedzictwo Silene jest dziedziczką założycieli Hogwartu, której zadaniem jest pomoc w obaleniu Czarnego Pana. Jednak wszystkie wydarzenie co raz bardziej odciągają ją od pierwotnego celu, przez co kończy pomagając pewnemu blond...