III

1.7K 73 8
                                    

Tego samego dnia wieczorem pan Huang siedział przy stole w pokoju stołowym i sprawdzał kartkówki swoich uczniów. Czasem robił sobie krótkie przerwy, przykładając koniec długopisu do brody i rozmyślał. Często tak robił, nawet, gdy miał czas wolny. Rozmyślał głównie nad swoim życiem; nad swoim dzieciństwem, myślał też o swoich rodzicach, za którymi tęsknił. Za wiele jednak o nim nic nie wiadomo. Nigdy nikomu się nie zwierzał, nic nikomu o sobie nie mówił, jaki był za młodu, co lubi robić w wolnym czasie itp. Każdy, kto znał pana Huang osobiście, wiedział tylko, że jest bardzo surowy, inni brali go nawet za niedobrego człowieka, widząc, jak się zachowuje w stosunku do ludzi. Zawsze się wywyższał, a poniżał słabszych. Najważniejszą rzeczą w jego życiu była biologia. Według niego świat istnieje dzięki biologii. Nie wiadomo jednak czy był wierzący, jednak sądząc po jego toku rozumowania, raczej nie bardzo, ale to są tylko przypuszczenia. Nikt go przecież nie znał.
   Mężczyzna westchnął, wracając do dalszej pracy. Po sprawdzeniu kartkówek, ułożył je w stos i odstawił na bok. Po chwili usłyszał dzwonek do mieszkania. Oderwał się od myśli i pokierował wzrok na przedpokój. Podniósł się z miejsca i poszedł do przedpokoju, zerkając przez dziurkę od drzwi. Westchnął ciężko, jakby zobaczył kogoś nieproszonego, jednak otworzył drzwi i ujrzał przed sobą kobietę.
   — Co ty tu robisz? — zapytał z pretensjami.
   — Przyszłam w odwiedziny. Myślałam, że interesujesz się rodziną?
   — Owszem, ale naszych rodziców już nie ma — odparł z początku lekko oburzony, lecz na samym końcu posmutniał.
   — Mógłbyś czasem wpaść do mnie i do twojego siostrzeńca w odwiedziny — mówiła.
   — Mei, daj mi spokój — odparł. — Jeśli przyszłaś tutaj mi wszystko wypominać, to lepiej już idź.
   Kobieta zilustrowała brata i odeszła bez słowa.
   Pan Huang westchnął, zamykając drzwi na klucz i oparł się o nie bokiem. Przymknął oczy, a jego usta zaczęły drżeć.
   — Nienawidzę mojego życia...

●●●

Następnego dnia pan Huang siedział przy swoim biurku, będąc skupionym na książce od biologii, gdy w tym czasie klasa była zajęta tworzeniem notatki. Mężczyzna uniósł głowę, rozglądając się po klasie, słysząc ciche szepty. Podniósł się z miejsca, wychodząc zza biurka i zaczynając kroczyć po całej sali, równocześnie ilustrując uczniów. Nastała absolutna cisza, jak ręką odjął, gdy tylko mężczyzna zaczął chodzić po sali dla pewności, że każdy wykonywał swoje zadanie.
   — Basiu — odezwał się, na co uczennica uniosła głowę przestraszona, gdy usłyszała wypowiedziane swoje imię z jego ust. — Przeczytaj nam, proszę, swoją notatkę.
   Dziewczyna zerknęła na Malwinę, która była zajęta pisaniem, po czym przełknęła nerwowo ślinę, odchrząkując i odetchnęła.
   — ,,Rodzaje tkanek roślinnych: tkanki twórcze i tkanki stałe... Tkanki twórcze są zbudowane z intensywnie dzielących się komórek..."
   Pan Huang uważnie słuchał, zbliżając się powoli do jej ławki, przy okazji zerkając również na Malwinę. Spostrzegł jednak, że była zajęta czymś innym niż biologią.
   — ,,...Tkanki stałe dzieli się na tkanki stałe okrywające, wzmacniające, przewodzące..."
   — Dziękuję, Basiu, wystarczy. Zaraz wpiszę ci plusa... — przerwał jej, na co dziewczyna ucichła i podniosła na niego wzrok.
   Nauczyciel był skupiony na Malwinie, która miała na ławce tylko swoją książkę, a pod nią jakiś zeszyt.
   — Malwina — podniosła głowę niepewnie na niego, bojąc się. — Przeczytaj mi swoją notatkę.
   — Ale j-ja... Nie mam jeszcze gotowej...
   — Nie szkodzi. Przeczytaj to, co zdążyłaś do tej pory napisać.
   Dziewczyna spuściła wzrok na swoje ręce, wyjmując zeszyt spod książki. Pan Huang przyjrzał się uważniej.
   — Czy to jest biologia?
   — Nie... Matematyka...
   — Matematyka? A czy ja wyglądam ci na nauczyciela matematyki?
   — Nie wiem... Jest pan... mądry, więc... być może zna się pan też na matematyce... — mówiła z przerywnikami.
   — Już ty mi się nie podlizuj! — powiedział zdenerwowany. — Nie, nie znam się na matematyce, ale uczę biologii, a uczeń, który nie stosuje się do moich reguł na mojej lekcji, zostaje ukarany.
   W jego głosie było słychać wyraźne rozzłoszczenie, a Malwina siedziała, jak na skazaniu.
   Zabrał od niej ten zeszyt i podszedł do biurka, a dziewczyna wybałuszyła oczy, chcąc się odezwać do nauczyciela, ale się bała. Położył zeszyt na biurku, kiedy usiadł i wpatrzył się w monitor, zaczynając coś pisać na klawiaturze.
   Malwina posmutniała momentalnie, a do jej oczu napłynęły łzy.
   Pan Huang nic się nie odzywał, a potem wstał z miejsca ponownie, kierując się do drzwi z zeszytem Malwiny w dłoni, a na jego twarzy była wyryta wściekłość i wyszedł z sali, trzaskając za sobą drzwiami. Wszyscy zaczęli komentować, wykorzystując moment, gdy byli sami. Dziewczyna spojrzała na Basię, która jej współczuła.
   — Mówiłam ci, żebyś była ostrożniejsza i nie uczyła się matmy na biologii, a przynajmniej nie wtedy, gdy mamy z panem Huang.
   Malwina pokiwała głową, nagle nie wytrzymując i łzy spłynęły jej po policzkach, a wkrótce ona sama zaczęła płakać. Koleżanki starały się ją uspokoić i uciszyć, ale nic to nie pomagało. Po dłuższym czasie zjawił się z powrotem pan Huang bez zeszytu Malwiny. Dziewczyna odwróciła głowę i ją opuściła na dół, wycierając łzy z twarzy, po czym zerknęła kątem oka na zmierzającego w jej stronę nauczyciela, który stanął przed jej ławką i założył ręce. Malwinie usta znów zaczęły drżeć. Nagle pan Huang przyjrzał jej się uważniej.
   — Twoja nauczycielka z matematyki nie była zadowolona, gdy jej opowiedziałem o tym zajściu. Dowiedziałem się również, że to twoja wychowawczyni — mówił spokojnym tonem, ale w każdej chwili mógł wybuchnąć.
   Malwina nie reagowała. Słuchała go jedynie ze spuszczoną głową, czekając, aż zwróci jej uwagę za niekulturalność wobec nauczyciela, ponieważ podczas konwersacji nie utrzymywała z nim kontaktu wzrokowego. Nie musiała dłużej czekać.
   Pan Huang zmarszczył brwi i zmrużył na nią oczy zdenerwowany:
   — Patrz na mnie, gdy do ciebie mówię!
   Malwina chciała podnieść na niego wzrok, ale nie chciała, żeby ujrzał jej płacz. Poddała się i spojrzała na nauczyciela ze łzami na policzkach i z czerwonymi od płaczu oczu. Pan Huang przestał marszczyć brwi momentalnie, wpatrując się w uczennicę.
   — Malwina? — powiedział spokojnym głosem, jak nigdy.
   Dziewczyna spuściła wzrok z powrotem.
   Pan Huang już nie zwrócił jej uwagi, po czym odszedł do biurka. Usiadł na swoje miejsce i zerknął jeszcze na Malwinę, następnie skupiając wzrok na książce, próbując zapomnieć o tym wydarzeniu i o zapłakanej uczennicy.
   — Przeczytajcie jeszcze o rodzajach miękiszu na stronie 156 i 157 — powiedział, po czym westchnął cicho.
   Malwina siedziała, starając się skupić na lekcji i na tym, co czytała, ale w głowie ciągle miała krzyki pana Huang. Bała się również dzisiejszej lekcji matematyki. Chciała tylko sobie powtórzyć materiał...

KONIEC III ROZDZIAŁU




|| THE TEACHER || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz