Pan Oh siedział oparty o ścianę i jęczał z bólu ramienia. Spostrzegł czyjąś posturę, na co zaczął się ostrożnie przesuwać do rogu ściany. Chwilę później ujrzał z bliska Basię.
Dziewczyna usiadła obok nauczyciela bez słowa.
On zaś miał zamknięte oczy. Wiedział, że nadchodził jego koniec. Jeśli nie teraz, to za jakiś czas. Zdawał sobie sprawę, że Mao mu nie podaruje i prędzej czy później go zabije. Odwrócił bardzo zwolnionym tempem głowę w stronę Basi, ledwo widząc na oczy. Kiedy jej się przyglądał, widział jedynie niewyraźne kontury jej twarzy.
— Basia...
— Tak, zgadza się. To on mnie porwał... — zwiesiła głowę. — Zrobił to dlatego, bo myślał, że jestem Malwiną... Ale nie puścił mnie na wolność, jak widać...
— Dlaczego chciał porwać Malwinę?... — ledwo było słychać głos pana Oh.
— Nie wiem, skąd o tym wiedział, ale wiedział, że pan Huang spotyka się z Malwiną potajemnie. Twierdzi, że chce się na nim zemścić za wszystko, dlatego zabije wszystkich, których kocha.
— To co ja tu robię?...
— Najwidoczniej nie chciał, żebyś poszedł z tym na policję, gdy już porwie Malwinę.
Mężczyzna syknął, zaciskając oczy. Odetchnął i spuścił wzrok, mając łzy w oczach. Spojrzał na Basię, a gdy miał już mówić, usta mu drżały.
— Możesz coś dla mnie zrobić?
— Jeśli to możliwe... to mogę.
Westchnął głęboko.
— Jest coś, co chciałbym przekazać Zitao.
— Panu Huangowi?
— Tak... Jeśli będę w stanie, napiszę do niego wiadomość w sprawie porwania Malwiny. Jednak... znając życie, nie dożyję do jego przyjazdu, dlatego przekaż mu to, co chciałem mu powiedzieć już dawno temu, ale nie miałem okazji...
Basia pokiwała zrozumiale głową.
Pan Oh spojrzał w jeden punkt, przez chwilę milcząc, po czym raczył mówić:
— Z Mao miałem już do czynienia znacznie wcześniej, zanim doszło do... tego spotkania... — Basia zmarszczyła nieco brwi, nie rozumiejąc, o jakim spotkaniu mówił, ale słuchała dalej. — Pewnego dnia, kiedy wybrałem się z domu do szkoły, napotkałem go na drodze. Przed nikim się nie ukrywał. Widziałem więc jego twarz, ale on nie miał wtedy nawet blizny na policzku, tak jak teraz. Wydawał się być... sympatyczny. Uśmiechnął się do mnie, mimo że pierwszy raz widział mnie na własne oczy, a ja jego. Ucięliśmy małą pogawędkę, zanim miałem wsiąść do swego samochodu i... No właśnie... to się wtedy stało... — zrobił krótką przerwę, potem kontynuując: — Mao wykorzystał to, że nikt nas nie widział, zatem wykręcił mi ramię, uniemożliwiając mi uwolnienia się z jego uścisku. To był przerażający ból... Powiedział mi, żebym... — zamilkł.
Basia była ciekawa zakończenia powieści, dlatego się niecierpliwiła, kiedy nastała długa cisza.
— Co powiedział?
Przełknął ślinę przez zaciśnięte gardło, otwierając potem drżące usta, by mówić dalej:
— Powiedział... a raczej zagroził mi, że, jeśli nie prześpię się z żoną jego brata... to zabije Malwinę...
Basia rozchyliła usta, będąc w szoku, ale jednej nie rozumiała.
— Ale chwila... Przecież wtedy pan Huang jeszcze nie spotykał się z Malwiną...
Pan Oh spojrzał na Basię.
— Ale ja się w niej kochałem... i to od samego początku — odwrócił głowę. — Powiedział mi, że śledzi mnie i Zitao cały czas, dlatego wiedział, że się w niej kochałem. Najwidoczniej widział mnie nieraz, kiedy wsiadałem do samochodu i przyglądałem się Malwinie. Rzecz jasna, kiedy ją spostrzegłem... Nie zawsze trafiała się taka okazja, a szkoda... Prowadziłem nawet mały dzienniczek, w którym zapisywałem wszystkie moje bóle i żale. Innymi słowy, byłem nieszczęśliwym człowiekiem. Cierpiałem z powodu platonicznej miłości, bo wiedziałem, że Malwina nigdy mnie nie pokocha, w końcu byłem od niej starszy i mogła mieć każdego chłopaka, nie licząc mnie. Mao wykorzystał moją miłość do Malwiny, dlatego też uczyniłem to, co mi kazał.
Basia w tej chwili już wszystko rozumiała. Dowiedziała się, dlaczego pan Huang tak bardzo nienawidził pana Oh, co było bardzo widoczne, zwłaszcza w szkole, gdy np. obaj się mijali na korytarzu. Powodem tej nienawiści była zdrada żony pana Huanga z jego najlepszym przyjacielem.
— Ale... dlaczego zatem pan również okazywał nienawiść panu Huangowi?
— Ponieważ miałem do niego uraz, że mi nie wybaczył, ale z czasem zrozumiałem jego rozgoryczenie, dlatego po prostu traktowałem go jak powietrze. Wiedziałem, że nasza przyjaźń dobiegła już końca.
— A o co chodzi z tym spotkaniem? Coś pan o tym mówił na początku...
Pan Oh westchnął.
— Tego wieczoru w tym samym dniu udałem się do domu Zitao. Zastałem tylko jego żonę, bo podobno gdzieś wtedy pojechał i miał wrócić bardzo późno. Nie pamiętam już, gdzie dokładnie pojechał, ale chyba do sklepu budowniczego do innego miasta po jakieś... narzędzia, bo mieli mieć mały remont w łazience... No nieważne... Zastałem jego żonę. Kiedy mnie ugościła w sypialni, podając mi zaparzoną herbatę, zaczęła masować moje barki... — łza kapnęła mu na ubranie. — Więcej chyba nie muszę już mówić...
Basi również zrobiło się przykro, zwłaszcza, gdy widziała w jakim stanie był nauczyciel.
Pan Oh wytarł łzy i spojrzał na dziewczynę.
— Przekaż mu to... — westchnął głęboko. — Jak już umrę... chciałbym również, żeby to właśnie on zaopiekował się Malwiną i naszym dzieckiem... Nie znam innej osoby, której mógłbym powierzyć takie ważne zadanie, bo tylko jemu ufam. Wiem, że pokocha to dziecko jak swoje... Chciałbym... — przymknął na chwilę oczy. — Chciałbym, żeby związał się z Malwiną po mojej śmierci. Ja wiem, że on nadal ją kocha... Zbyt dobrze go znam... W końcu znamy się od dziecka... Zrobiłby dla Malwiny wszystko, byle by była szczęśliwa.
Basi łza spłynęła po policzku.
— Nie... — odparła łamliwym głosem. — Niech pan tak nie mówi... Będzie pan żył jeszcze bardzo długo...
Uśmiechnął się bezsilnie, mając opartą głowę o ścianę. Zerknął na dziewczynę.
— Chciałbym być taki pewny, jak ty, dziecino...
Basia pociągnęła nosem, wycierając jedną łzę z twarzy.
— Ale los miał wobec mnie inne plany... Moim przeznaczeniem było cierpienie do końca życia, jak nie w kontekście uczuć, to w kontekście bólu fizycznego. Przez pewien moment doznałem szczęścia; ożeniłem się z Malwiną, a teraz spodziewamy się dziecka. Jednak teraz znów jestem nieszczęśliwy przez Malwinę... Cierpi z powodu mnie, bo zawiniłem przed laty. Mogłem wtedy przeciwstawić się Mao i nie doszłoby do żadnej zdrady, a Zitao nadal byłby ze swoją żoną. Chyba że Mao dopadłby inną ofiarę... ale znał tylko mnie, kto byłby zdolny do uczynienia tak okrutnej rzeczy, dlatego, że zależało mi na Malwinie, jak na nikim dotąd. Czułem do niej słabość i jest tak aż do dziś. Mógłbym oddać za nią życie, aby tylko mogła żyć spokojnie, a ja obserwowałbym i strzegłbym jej z góry... Byłbym jej Aniołem Stróżem... Mam do niej słabość i łatwo jej ulegam, bo nigdy wcześniej nie widziałem stąpającego anioła po Ziemi... To dla mnie nowe zjawisko...
Ostatnie słowa urzekły Basię. Rozpłakała się na dobre.
Pan Oh nic już więcej nie mówił. Przechylił głowę przez ramię, jakby tracił powoli siły na wszystko.●●●
Pan Huang przypatrywał się Basi ze łzami w oczach. Otarł jedną natychmiast, gdy tylko mu spłynęła po twarzy. Zwiesił głowę, analizując wszystko dokładnie. Oparł łokcie na stole i zakrył całą twarz dłońmi.
Basia odwróciła głowę w inną stronę, również czując przygnębienie.
Oboje znajdowali się obecnie w domu pana Huanga. Basia przyszła do niego w odwiedziny, aby również o wszystkim powiedzieć mężczyźnie.
Pan Huang westchnął ciężko, wstając z łóżka. Podszedł do okna, spoglądając na ulice i bloki.
— Nie dość, że mój brat popełnił samobójstwo... to jeszcze dowiaduję się, że groził on mojemu przyjacielowi... Zresztą... prędzej czy później żona i tak by mnie zdradziła... Więc w pewnym sensie mogę mu jedynie podziękować za to, co zrobił, bo przekonałem się z kim się ożeniłem... Szkoda, że dopiero po tylu latach mu dziękuję... — zamknął oczy, biorąc głęboki wdech, aby opanować emocje.KONIEC ROZDZIAŁU XLVI
CZYTASZ
|| THE TEACHER ||
FanfictionW jednej z polskich szkół pracuje nauczyciel biologii - pan Huang. Jest bardzo wymagający i bywa surowy wobec swoich uczniów. Poznaje pewną Malwinę, która miewa problemy w nauce z matematyki. Mężczyzna postanawia dyskretnie pomóc dziewczynie. Nastol...