XXXV

560 21 4
                                    

Kolejnego dnia Malwina wracała ze szkoły, będąc nadal zasmuconą faktem, że pan Huang spotykał się jeszcze z inną dziewczyną. Całą noc spędziła u pana Oh, a rano oboje pojechali do szkoły. Mama dziewczyny o wszystkim wiedziała, więc nie martwiła się, że mogło coś złego jej się stać. Rozglądała się co jakiś czas na boki, po chwili dostrzegając idącego pieszo do domu pana Huanga.
   Mężczyzna szedł akurat w stronę Malwiny, dlatego ją ujrzał i momentalnie zaczął do niej biec.
   Dziewczyna odwróciła się do niego tyłem i pokierowała się w przeciwną stronę, aby jej nie zaczepił. Niestety po pewnym czasie poczuła mocny uścisk na swoim ramieniu, a potem została przytwierdzona przodem do klatki piersiowej pana Huanga, który za wszelką cenę musiał się dowiedzieć, dlaczego już nie chce z nim dłużej być.
   — Malwinko... serduszko moje najdroższe... — mówił do niej czułym głosem, kiedy dziewczyna co jakiś czas próbowała się wyrwać z jego uścisków, ale pan Huang był od niej silniejszy i nie pozwalał jej odejść. — Co się stało, że nie chcesz już ze mną być?... Powiedz mi... Kocham cię najmocniej na świecie... Nie mogę cię stracić... za bardzo mi na tobie zależy...
   — Malwina?
   Dziewczyna usłyszała znajomy głos, po czym odwróciła głowę za siebie, spostrzegając pana Oh, prędko uwalniając się od pana Huanga i pognała w jego stronę, przytulając się.
   Pan Oh wbił w pana Huanga złowrogie spojrzenie, w tym samym czasie obejmując Malwinę, zapewniając jej bezpieczeństwo.
   — Już dobrze... — szepnął do dziewczyny. — Jesteś bezpieczna.
   Pan Huang nie ukrywał zaskoczenia, a nawet gotował się ze złości, gdy widział pana Oh tulącego do siebie Malwinę.
   — Zostaw ją! — podszedł do niego i wyrwał mu z uścisku Malwinę, stając na wprost niego, kiedy w tym czasie dziewczyna stała niedaleko ich dwóch i obserwowała sytuację, bojąc się, jak się zakończy.
   Pan Oh również nie ukrywał złości i nienawiści do pana Huanga, dlatego marszczył mocno brwi i nie odrywał wzroku od mężczyzny.
   Obaj tak stali i zabijali się spojrzeniami przez jakiś czas.
   — To ty namieszałeś w głowie Malwiny! — obwiniał go pan Huang. — Coś ty jej o mnie nagadał?!
   — Ja co nagadałem? Pytanie, co ty robisz po pracy? — pan Oh z kolei starał się mówić opanowanym tonem, ale szło też dostrzec w jego głosie cień złości. — Spotykasz się ze swoimi uczennicami, jednocześnie oszukując biedną Malwinę! I ty się jeszcze dziwisz, że ona nie chce już z tobą być?!
   Pan Huang chciał się już odezwać, ale usłyszał szloch Malwiny, która wycierała łzę z policzka i zerkała tu na niego, tu na pana Oh. Wbił ponownie wzrok w pana Oh, wybuchając złością jeszcze bardziej.
   — Coś ty narobił?! — krzyknął. — Widzisz do czego doprowadziłeś?! — wskazał ręką na płaczącą Malwinę.
   — Płacze, bo nie może uwierzyć, że miała do czynienia z takim łajdakiem, jak ty... Ale cóż się dziwić... Osoba bez uczuć, która nigdy nie okazywała współczucia i dobroci względem innych, nigdy nie zrozumie ich bólu i cierpienia, a co dopiero zawodu miłosnego młodej uczennicy, tym bardziej, że taka osoba traktowała swoją żonę jak, za przeproszeniem, szmatę, a nie kobietę.
   Pan Huang z tego wszystkiego chwycił go za kołnierz kurtki i przyciągnął do siebie, nie mogąc się opanować.
   Malwina na ten widok zamarła.
   — Coś ty powiedział?... — spytał go dla pewności, że się nie przesłyszał. — Powtórz to jeszcze raz, a cię zabiję, obiecuję...
   Malwina zaczęła szybko oddychać, mając nogi z waty, po czym utkwiła wzrok w pana Oh.
   Pan Oh patrzył się na niego bez wyrazu na twarzy, jakby był na to gotów.
   — Jeśli, dzięki temu, Malwina będzie bezpieczna i nie będzie miała już więcej do czynienia z takimi łajdakami, jak ty, to bez zastanowienia to powtórzę — nadal mu się przyglądał, mówiąc to na spokojnie, gdyby nigdy nic. — Bo nic innego nie liczy się w tej chwili dla mnie, niż jej bezpieczeństwo i szczęście. Byłbym w stanie oddać za nią życie, więc... powtórzę. Ale musisz mi obiecać, że zostawisz ją w spokoju.
   Malwina spojrzała na pana Huanga, który również pokierował wzrok na nią, widząc, jak dziewczyna kręciła głową na boki, następnie spojrzał na pana Oh. Puścił go. Podszedł do Malwiny, jedynie jej się przyglądając z bliska, gdy w jego oczach zbierały się łzy. Pokręcił głową, jakby nie dowierzał w to wszystko, zerkając przelotnie na byłego przyjaciela, po czym powrócił wzrokiem na Malwinę. Usta mu drżały, gdy jednocześnie wyjmował coś z kieszeni od płaszcza i rzucił to na chodnik, odchodząc szybko z głośnym szlochem.
   Malwinie nagle zrobiło się żal panu Huangowi. Spojrzała na dół, spostrzegając jakąś zwiniętą karteczkę. Podniosła ją i rozwinęła, widząc, że była to kartka wyrwana z zeszytu, a na niej same bazgroły, m.in. pojedyncze napisy, jak np. „Malwina”, „słoneczko”, czy jeszcze „kocham cię”. Przypomniał jej się nagle taki mały zeszycik, w którym czasem pan Huang coś pisał na swoich lekcjach, gdy akurat uczniowie byli zajęci. Widziała czasami, jak wtedy nauczyciel miewał niewielkie rumieńce na twarzy, ale zwykle myślała, że je miał, ponieważ się denerwował (jak to bywało w jego zwyczaju).
   Pan Oh podszedł do niej i mocno ją utulił, zerkając potem na karteczkę, którą zabrał sprzed jej nosa i wyrzucił.
   — Zostaw to... to nic pewnie ważnego... — ucałował ją w czoło, gdy trzymał policzki Malwiny. — Chodź, kochanie. Zabiorę cię w jakieś miejsce, żeby cię pocieszyć.
   — Ale dokąd? — spytała ze smutkiem w głosie.
   —  Nie mogę powiedzieć, ale zapewniam cię, że ci się spodoba.

●●●

— Mogę już zobaczyć?
   — Jeszcze nie, wytrzymaj — mówił pan Oh, zakrywając oczy Malwiny, kiedy kierował się z nią w stronę szyby, a za nią stojące suknie ślubne oraz garnitury.
   Kiedy dziewczyna mogła nareszcie na nie spojrzeć, w jej oczach ukazały się łzy, po czym popatrzyła na mężczyznę.
   Pan Oh nie spodziewał się po niej takiej reakcji, zmartwiony aż złapał jej dłonie i dokładnie wycałował, na sam koniec skupiając wzrok na oczach Malwiny.
   — Co się stało? — przytulił ją do siebie.
   — Czemu mnie tu zabrałeś?...
   Pan Oh przełknął nerwowo ślinę i westchnął dla uspokojenia. Zerknął na szybę i stanął naprzeciwko dziewczyny.
   — No właśnie... — zerknął na dół, a potem zaś na Malwinę. — Ja... poniekąd w tej sprawie tutaj cię przywiozłem... — obserwował reakcję na twarzy Malwiny, która nie rozumiała, co do niej mówił. Niebawem klęknął przed nią na jednej nodze i chwycił jej jedną dłoń, a ona rozchyliła nieco swe usta. — Malwinko... chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie wszystkim i nie mogę bez ciebie żyć... Moim największym marzeniem zawsze było spędzić resztę mojego życia z kobietą, którą kocham, przy której zapominam o swoich problemach i czuję się szczęśliwy, dlatego... — zerknął na jej rękę, którą następnie pocałował i utkwił wzrok ponownie w oczy Malwiny. — Zostaniesz moją żoną?
   Malwina stała w milczeniu i rozglądała się czasem po ludziach, którzy przypatrywali się im obojgu, gdy ich wymijali.
   Dwie jakieś dziewczyny (może były w wieku Malwiny) podsłuchiwały z ciekawości to, co pan Oh do niej mówił, dlatego przeżywały to, co powiedział; szeptały co chwilę coś do siebie nawzajem i czekały na odpowiedź dziewczyny.
   Malwinę zamurowało. Spojrzała na dłoń, którą trzymał mężczyzna, a następnie wzięła parę głębokich oddechów, by się uspokoić i dobrze to przemyśleć.
   — J-ja...
   Pan Oh patrzył na nią z troską w oczach i cierpliwie czekał, aż mu Malwina odpowie.

KONIEC XXXV ROZDZIAŁU

|| THE TEACHER || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz