XXIV

914 37 7
                                    

— ...Proszę tylko pamiętać o zażywaniu lekarstw.
   — Tak, będę pamiętał — zapewniał pan Oh, stojąc przy wyścielonym już łóżku.
   Pan Oh pod koszulką miał elastyczny bandaż, który miał nadal leczyć jego chore żebra. Nie miał nic innego przy sobie, jak tylko marynarka i ciepły płaszcz. Wcześniej wziął też ciepły prysznic, zanim już wyjdzie ze szpitala.
   Doktor skończył coś wypełniać w swoich notatkach, po czym podał coś panu Oh do podpisania, to był wypis.
   Mężczyzna podpisał się, pożyczając długopis lekarza na moment, następnie oddał mu dokument z powrotem.
   — Życzę powrotu do zdrowia — odparł lekarz z uśmiechem i wyszedł.
   Pan Oh uśmiechnął się pod nosem, wychodząc po chwili z sali.
   Szedł wzdłuż korytarza, trzymając w ręku płaszcz, zakładając w tym czasie niebieską marynarkę, uważając na żebra, czując jeszcze jednak ból. Syknął w pewnej sekundzie, ale wkrótce westchnął, gdy ból przeszedł.
   Zerknął przelotnie na otwartą salę, mijając ją. Cofnął się z powrotem, wpatrując się w salę, gdzie widział leżącą na łóżku Malwinę, przebraną w szpitalną koszulę i przykrytą kołdrą. Spuścił głowę, po chwili podnosząc wzrok na dziewczynę i wszedł do środka, zauważając pielęgniarkę, która robiła coś przy kroplówce pacjentki.
   Kobieta, dobrze po 40-tce, spostrzegła pana Oh.
   — Co pan tu robi? — zapytała. — Proszę wyjść.
   — To moja uczennica, czy mógłbym przez chwilę z nią tu pobyć? — patrzył na pielęgniarkę z nadzieją w oczach.
   Ona westchnęła.
   — Ale proszę jej nie budzić, jest w bardzo ciężkim stanie — powiedziała, po czym wyszła z sali, zamykając drzwi.
   Pan Oh skierował głowę na Malwinę, podchodząc bliżej. Przybliżył sobie krzesło i usiadł na nie, będąc tuż przy łóżku. Oglądał jej rany i siniaki na twarzy, zerkając czasem na kroplówkę. Skupił wzrok na jej dłoni, którą zaczął po chwili gładzić delikatnie palcami. Przyjrzał się uważnie śpiącej dziewczynie, następnie biorąc jej rękę w swoją dłoń i pocałował w nią Malwinę.
   Właśnie w tym momencie Malwina otworzyła zaspane oczy i ujrzała twarz pana Oh. Z początku myślała, że to sen, ale zorientowała się, że czuła dotyk na swojej ręce, dlatego doznała szoku, otwierając szerzej oczy, kiedy wpatrywała się w mężczyznę.
   — Pan...
   — Ciiii... — uciszał ją. — Odpoczywaj.
   Malwina przełknęła ślinę i przymknęła na chwilę oczy.
   — Nie miałam jak panu podziękować za uratowanie mi życia...
   — Nie musisz mi dziękować — mówił półszeptem. — Zrobiłem to, bo musiałem. Nie mogłem cię stracić.
   Dziewczyna zmarszczyła nieco brwi, wpatrując się w nauczyciela.
   Pan Oh zerknął na swoją koszulę pod marynarką, zapominając jednak o bandażu na brzuchu i klatce piersiowej, po czym wstał i ostrożnie nachylił się do leżącej Malwiny, kierując usta ku jej ustom. Pocałował ją delikatnie, potem już tylko patrząc się w oczy dziewczyny.
   Malwina również patrzyła się w oczy nauczyciela, mając dziwne uczucie w żołądku. Spuściła wkrótce wzrok, będąc trochę speszoną, gdy tak mu się przyglądała. Poczuła dotyk delikatnej i ciepłej dłoni pana Oh na swoim policzku.
   Pan Oh złożył krótki pocałunek niebawem na jej czole.
   — Moja miłości... — pocałował ją ponownie w usta, lecz tym razem czulej i już nie przerywał.
   Malwina ułożyła dłoń na jego policzku, oddając mu czułe pocałunki, przymykając trochę przy tym oczy.
   Mężczyzna przerwał te czułości i spojrzał na Malwinę. Wyprostował się i spojrzał na drzwi, doznając nagle wewnętrznego szoku.
   W progu stał pan Huang, trzymający w ręku bukiet kwiatów. Stał zamurowany, kiedy wpatrywał się w pana Oh, a potem w Malwinę, która się przeraziła tą sytuacją. W oczach pana Huang ukazały się łzy, zmrużył je, a usta same mu drżały, jakby zaraz miał wybuchnąć płaczem.
   — Zitao... — odezwała się łamliwym głosem Malwina, widząc po chwili, jak pan Huang upuścił kwiaty na podłogę i odszedł.
   Pan Huang szedł w szybkim tempie, niespokojnie oddychając. Wymijał ludzi, zatrzymując się wkrótce przy automacie z batonami i kawą, przypominając sobie to zdarzenie, w którym kupował jej tutaj batonika, aby nie była głodna. Przez to wspomnienie aż zsunął się dłonią po automacie i kucnął przy nim, rozpaczając. Miał złamane serce i to już nie pierwszy raz...
   Jadąc samochodem, wciąż pan Huang rozmyślał nad Malwiną i panem Oh, mając przed oczami obraz ich obojgu całujących się. Oczy miał już czerwone od przewlekłego płaczu. Jęknął w którymś momencie, będąc bardzo rozżalonym przez tę sytuację.
   Na tylnym siedzeniu w foteliku siedziała jego córeczka i trzymała pluszowego koniczka. Mruknęła coś pod nosem, zerkając potem na swojego tatę, widząc jedynie jego kawałek tyłu głowy.
   Pan Huang zatrzymał samochód, będąc już pod swoim blokiem. Wysiadł z auta i podszedł do tylnych drzwi samochodu, aby zabrać Kasię. Trzymał już ją w jednej ręce, w drugiej mając jeszcze teczkę i zaczął podążać w stronę klatki schodowej.
   Mężczyzna popatrzył na córkę, która wpatrywała się w niego i milczała.
   Widziała jego smutny wyraz twarzy, a po chwili łzy w oczach taty.
   Pan Huang ucałował córeczkę w czółko, stojąc już w jednym miejscu i czekał na windę. Przytulił Kasię do swojego policzka, mając zamknięte oczy, jakby chciał zapomnieć o tym przykrym zdarzeniu, które doszczętnie wypaliło dziurę w jego sercu. Jedna łza spłynęła mu po policzku, kiedy spojrzał na córkę.
   Kasia uniosła powoli swoją rączkę i nieudolnie paluszkami otarła mu łzę.
   — Moje dziecko... — odparł przez ściśnięte gardło, całując ją w rączkę, kiedy delikatnie ją za nią trzymał, a potem ucałował policzek dziewczynki.
   Docierając wreszcie do mieszkania, pan Huang stanął w przedpokoju, widząc witającego się z nim psa. Nie zdjął nawet butów, od razu przeszedł do sypialni i posadził córeczkę na pościeli, zaczynając zdejmować z niej kurteczkę. Przebrał potem Kasię w inne ubranko, a następnie zdjął swój płaszcz i marynarkę. Potem odniósł płaszcz do przedpokoju, wieszając go na wieszaku, buty zdjął i odstawił na miejsce. Wrócił się do sypialni i wziął Kasię na ręce, chodząc z nią po pokoju, aby usnęła.
   Dziewczynka twarzyczkę miała wtuloną w ramię i szyję ojca, czując jego zapach. W ramionach taty zawsze miała poczucie bezpieczeństwa, dzięki czemu szybko zapominała o złych wspomnieniach z matką, która to nie traktowała jej najlepiej odkąd przyszła na ten świat. Pan Huang jednak lubił dzieci, a w swojej córeczce zakochał się od pierwszego wejrzenia. Mowa jest tu, oczywiście, o ojcowskiej miłości do córki.
   Zasnęła.
   Pan Huang podszedł do swojego łóżka i położył się na nim, nadal mając córeczkę w swoich ramionach, przykrytą kocykiem. Niebawem on sam poczuł się senny, aż w końcu usnął i przysunął twarz do twarzyczki Kasi. Po policzku mężczyzny spłynęła pojedyncza łza...

KONIEC XXIV ROZDZIAŁU

|| THE TEACHER || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz