XII

1.6K 56 2
                                    

— Błagam, odbierz... — jęczała Basia, gdy próbowała skontaktować się z Malwiną, ale dziewczyna nie odbierała telefonu.
   Basia westchnęła, rozłączając się. Ruszyła potem w stronę szkoły, obawiając się o swoją przyjaciółkę. Po wczorajszym zdarzeniu Malwina mogła już nie chcieć się z nią więcej zadawać. To ją najbardziej gryzło. Dziewczyna weszła do budynku, kierując się od razu do szatni, by przebrać buty i zdjąć kurtkę. Był listopad, więc na dworze było mroźno. Wyszła z szatni szybko i udała się pod salę, gdzie miała odbyć się pierwsza lekcja — lekcja angielskiego. Usiadła przy ścianie, a w jej oczach ukazały się łzy na samą myśl o wczorajszej sytuacji z Malwiną. Każdy, kto przechodził obok niej, ukrywała swój smutek, chowając twarz w dłonie albo zwyczajnie odwracała głowę w przeciwną stronę.
   Nagle utkwiła wzrok w jeden punkt, wstając szybko i pognała w stronę pokoju nauczycielskiego.
   — Malwina! — krzyknęła.
   Malwina zaś stała zamurowana przy pokoju nauczycielskim i jakby o czymś rozmyślała. Zerkała czasem na salę, w której zwykle odbywały się lekcje biologii i gdzie też zwyczajnie pan Huang przebywał. Poczuła wkrótce mocny uścisk na sobie i słyszała cichy płacz swojej przyjaciółki, mimo to nadal nic do niej nie docierało, a wzrok miała wbity w jeden punkt przed siebie.
   — Przepraszam, Malwinka... — żaliła się w międzyczasie Basia i nie puszczała jej ze swych objęć. — Nie chcę stracić takiej przyjaciółki jak ty. Jesteś dla mnie jak rodzona siostra... tylko z innej matki...
   Malwina nic się nie odzywała. Jedynie objęła Basię delikatnie wokół talii.
   Basia przyjrzała się uważnie Malwinie, trochę się niepokojąc o to, w jakim była stanie.
   — Malwinka? Co się stało? Czemu nic nie mówisz? Nie chcesz ze mną rozmawiać? — była smutna.
   Dziewczyna pokręciła przecząco głową, a po chwili wreszcie się odezwała:
   — Byłam wczoraj w domu u pana Huang...
   Basia uważnie ją słuchała, jednak gdy już powiedziała jedno zdanie, domyśliła się, że pan Huang mógł ją skrzywdzić, dlatego też przerwała momentalnie przyjaciółce, marszcząc przy tym brwi:
   — Co on ci zrobił? Skrzywdził cię? — wypytywała, zaczynając oglądać Malwinę po całym ciele dla pewności, że nie było nigdzie siniaków.
   Malwina chwyciła Basię za rękę i przyciągnęła do siebie, aby jej usta były blisko jej ucha.
   — My... nie kochaliśmy się, ale... wzięliśmy ze sobą wspólny prysznic...
   — Co?! — krzyknęła zszokowana Basia. — Nie... to niemożliwe. Opowiadasz mi swój sen, prawda?
   — To nie był sen! Dlaczego, gdy mówię ci cokolwiek o panu Huang, to ty mi nie chcesz wierzyć wtedy w żadne słowo?
   — O mnie?
   Obie odwróciły głowy i ujrzały pana Huang, który stał z założonymi rękami na pierś i bacznie przyglądał się dziewczynom. Spojrzał na Malwinę uważnie, mierząc ją sokolim wzrokiem, aż wreszcie westchnął.
   — Malwina, chodź ze mną — oznajmił i ruszył w stronę sali.
   Basia złapała jeszcze Malwinę za nadgarstek.
   — W to ja ci nigdy nie uwierzę! — odparła cicho.
   Malwina wyrwała jej rękę i pokręciła bezradnie głową, idąc za nauczycielem.
   Stała już w sali i obserwowała pana Huang, jak stał nad biurkiem i coś przeglądał. Dopiero potem skupił się na swojej uczennicy i zaczął podchodzić do niej bliżej.
   — Malwina, nie muszę ci chyba mówić, co wczoraj się wydarzyło, bo doskonale o tym wiesz, tak samo ja. Ale zachowaj to w tajemnicy. Jeśli wszystko się wyda, stracę pracę. Nie tylko chodzi tu o mnie i o moją reputację, ale i też o twoje dobro.
   — Tak, ale...
   — A chyba zdajesz sobie sprawę, jak wredni potrafią być inni uczniowie, gdy pierwsi się o tym dowiedzą, prawda?
   — Ale ja nie...
   — Pytam, czy to jasne?
   — Tak... — westchnęła, spuszczając głowę.
   Nauczyciel podszedł do dziewczyny i objął ją delikatnie, przyciągając do siebie, by ją utulić. Ułożył nagle dłonie na jej policzkach i oparł swoje czoło o jej czoło, patrząc się w oczy Malwiny, gdy ona wzrok miała spuszczony. Spojrzała wreszcie na niego. Mężczyzna cmoknął uczennicę w nos.
   — Nie bój się. Nikt nie musi wiedzieć o naszym romansie. Niech to zostanie między nami.
   — Proszę pana... — zaczęła niepewnie, znowu spostrzegając tę czułość w jego oczach, jak wczoraj, gdy była u niego w domu. — A czy... pan mnie kocha?
   Uśmiechnął się delikatnie, jak nigdy, na jej słowa, zabierając ręce z twarzy dziewczyny.
   — A czy, gdybym cię nie kochał, to kupiłbym to?... — wyjął z kieszeni dwa bilety, jeden podając Malwinie.
   Dziewczyna przyjrzała się uważnie biletowi, uśmiechając się pod nosem.
   Pan Huang znowu chwycił policzki Malwiny i ponownie spojrzał w jej oczy.
   — I, gdybym cię nie kochał, czy zrobiłbym to?... — wpił się w usta uczennicy.
   Malwina zamknęła oczy, obejmując mężczyznę w pasie, jeżdżąc po chwili dłońmi po jego plecach i barkach.
   Basia miała rozchylone usta, gdy widziała całującą się przyjaciółkę z panem Huang. Drzwi miała lekko uchylone, które szybko i ostrożnie domknęła z powrotem, wycofując się. Szła wzdłuż korytarza, do sali, gdzie wchodziła już cała klasa, a pan Oh czekał, aż wszyscy wejdą. Posyłał innym uśmiech, spostrzegając z oddali Basię, a tuż za nią zasapaną Malwinę, gdy biegła, żeby się nie spóźnić na lekcję.
   — Dzień dobry!... — odparła przez sapnięcie i wparowała do sali.
   Mężczyzna przyjrzał się Malwinie, gdy już siadała na swoje miejsce.
   — Dzień dobry — powiedziała Basia, bez przekonania w głosie.
   Ocknął się i uśmiechnął się do niej.
   — Dzień dobry.
   Malwina siedziała w ławce z Basią. Nie potrafiła się zbytnio skupić na lekcji, kiedy pan Oh coś tłumaczył i rozpisywał notatkę na tablicy. Co prawda wzrok miała skupiony w nauczyciela, ale myślami błądziła gdzie indziej. Patrzyła tylko na jego rękę, w której trzymał kredę i nią pisał po zielonej tablicy. Skupiała się czasem na swoim zeszycie i coś w nim zapisywała, a w głowie rodziła jej się tylko jedna myśl — pan Huang.
   „Ciekawe, co będziemy dzisiaj robić? Oprócz kina może być też coś innego, ale co?" — myślała.
   Basia siedziała i pisała notatkę w swoim zeszycie, zerkając czasem spode łba na przyjaciółkę obok. Odkąd zobaczyła Malwinę, całującą się z panem Huang, czuła do niej małą odrazę. Nie przypuszczała, że Malwina może posunąć się tak daleko. Wiedziała, że musi przemówić jej do rozsądku i że romans z nauczycielem jest niepedagogiczny, ale obawiała się, że dziewczyna nie będzie chciała jej słuchać i będzie się upierać. Pytanie tylko, jak zacząć rozmowę o ich romansie? A może ten romans nie był wcale na poważnie? Może to tylko... przejściowy romans? O wszystkim Basia dowie się od Malwiny, ale to dopiero później. W tej chwili musiała skupić się na lekcji, lecz i ją dręczyły przeróżne myśli.
   — ...Wszystko jasne? — upewniał się pan Oh, zwracając się do uczniów. Utkwił wzrok na Malwinie, która wpatrzona była w jeden punkt i zerkała wciąż do swojego zeszytu. — Malwina?
   Dziewczyna z początku nie usłyszała jej wywoływanego imienia przez nauczyciela, ale dopiero, gdy Basia szturchnęła ją w ramię, spojrzała na pana Oh, wodząc potem wzrokiem po klasie.
   — Tak? — uśmiechnęła się nerwowo, zdając sobie sprawę, że pan Oh był jednym z najłagodniejszych nauczycieli, więc nic złego nie mogło ją spotkać.
   Mężczyzna natomiast zmarszczył nieco brwi, ale nie ze zdenerwowania.
   — Rozumiesz te wszystkie czasy? — pokazywał w międzyczasie ręką na tablicę.
   Malwina milczała przez chwilę.
   — Tak, rozumiem... — zerknęła znowu na klasę.
   Pan Oh przekrzywił trochę głowę na bok, gdy się przyglądał uczennicy, a następnie wyciągnął rękę w jej stronę, trzymając kredę.
   — To chodź, zrobisz nam dwa przykłady na tablicy.
   Dziewczyna zamarła. Spojrzała na Basię błagalnym wzrokiem. Dziewczyna zwykle jej pomagała w podobnych sytuacjach, ale nie tym razem. Basia siedziała i patrzyła na wstającą już Malwinę i nic nie robiła.
   Malwina podeszła do tablicy powoli i sięgnęła niepewnie po kredę, którą podawał jej pan Oh. Poczuła tymczasem, jak mężczyzna delikatnie przejechał opuszkami palców po jej palcach, uważnie na nią patrząc. Dziewczyna aż podniosła wzrok na nauczyciela, czując, jak gardło powoli zaciskało się jej z nerwów i bolało. Stanęła tyłem do klasy, marząc potem część notatki na tablicy i czekała, aż pan Oh podyktuje jej lub sam coś napisze.
   — Tutaj masz kserówkę, zrób te dwa zdania — wskazał nauczyciel Malwinie palcem na kartce, którą trzymał w ręku i jej ją podawał, żeby mogła przepisać.
   Spojrzała na kserówkę, a potem na tablicę, zaczynając przepisywać powoli zdanie. Wzdychała cicho pod nosem. Zaprzestała pisanie i skupiła się na przykładzie, zastanawiając się, jaki czas trzeba zastosować.
   Nagle ciszę przerwało donośne pukanie do drzwi, w których zjawił się pan Huang. Uczniowie natychmiast wstali z ławek, witając się z nim, a potem usiedli.
   Malwina spojrzała na niego, odczuwając wielką ulgę.
   Pan Huang podszedł prędko do pana Oh, który nie był specjalnie zadowolony z jego wizyty.
   — Być może i przeszkadzam, ale jest sprawa... — zaczął pan Huang, kierując się z panem Oh do biurka. Położył coś na nim i wciąż coś mu tłumaczył.
   Malwina stała przy tablicy, wykorzystując sytuację, kiedy obaj nauczyciele stali odwróceni do niej plecami. Bardzo ostrożnie wróciła się do swojej ławki, biorąc swój zeszyt, z którego wyrwała kartkę ze środka i podeszła z powrotem pod tablicę.
   Pan Oh kręcił przecząco głową, uśmiechając się.
   — Nie, nie mogę... — mówił.
   Pan Huang przyjrzał mu się uważniej.
   — Jesteś nauczycielem angielskiego, tak? W czym widzisz problem? — nie rozumiał go.
   — Pan uczy biologii, ale nie...
   — Skończ już z tym panem, panem i panem! — krzyknął pan Huang, zdenerwowany, przez co cała klasa uważnie na niego spojrzała. — Znamy się od dziecka, więc możesz mówić do mnie po imieniu, tak?
   Pan Oh znowu się uśmiechnął.
   — W przeciwieństwie do pana — wskazał palcem na pana Huang. — potrafię okazywać szacunek do drugiej osoby, dlatego zwracam się do każdego per „Pan/Pani". Szkoda, że pan nie potrafi się do tego dostosować...
   Klasa w tym momencie zastanawiała się, co zrobić. Niektórzy z tego wszystkiego aż schowali się pod ławkami, kiedy domyślali się, jakie piekło zaraz się tu rozpęta.
   Malwina w tym czasie gniotła bardzo mocno wyrwaną kartkę z zeszytu i obserwowała pana Huang.
   Pan Huang zacisnął pięści i głośno sapał, unosząc już niepewnie rękę, ale upuścił ją z powrotem na dół, hamując się. Westchnął głęboko i spojrzał na pana Oh.
   — Jeśli myślisz, że tym sposobem uda ci się wyprowadzić mnie z równowagi, to jesteś w wielkim błędzie. Przemyśl moją propozycję, a może jakoś ci się odwdzięczę, o ile na to zasłużysz, gdybyś się zdecydował — i powoli odszedł z kierunku drzwi.
   Właśnie wtedy poczuł silne uderzenie w jego tył głowy. Była to zwinięta kartka papieru, która upadła potem na podłogę, tuż przy jego bucie.
   Klasa patrzyła uważnie na stojącą Malwinę, która robiła z siebie niewiniątko, udając, że robiła coś przy tablicy. Kiedy jej wzrok spotkał się ze wzrokiem pana Huang, zrobiła smutną minę i spojrzała potem na pana Oh, który stał tyłem do pana Huang i ciągle nad czymś rozmyślał przy biurku, a głowę miał opuszczoną w dół.
   Malwina wskazała dyskretnie kciukiem w stronę pana Oh, pokazując w ten sposób, że to on w niego rzucił.
   Pan Huang nie wytrzymał.
   — Dobra... — odparł, gdy już szedł w jego stronę. — Jednak ci się udało...
   Pan Oh zmarszczył brwi i skierował głowę w jego stronę, zdziwiony. Pan Huang chwycił go za marynarkę i przytwierdził do tablicy, tuż obok Malwiny, i patrzył na niego wściekłym wzrokiem.
   Wszyscy w klasie komentowali coś szeptem do siebie nawzajem. Malwina stała, ale nie okazywała tym razem strachu, gdy widziała pana Huang w takim stanie. Pan Oh za to aż zbladł, gdy przeszywały go dreszcze, czując strach.
   — Nic ci nie zrobię, ale to było pierwsze ostrzeżenie, żeby ze mną nie zadzierać... — mówił z zaciśniętymi zębami pan Huang.
   Malwina uśmiechnęła pod nosem. Prawdę mówiąc podobało jej się, kiedy pan Huang tak się denerwował. Przynajmniej wiedziała i była już tego pewna, że gdyby coś jej groziło, pan Huang zawsze ją wybroni.
   Mężczyzna puścił pana Oh i prędko wyszedł z sali. Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek na przerwę. Malwina podeszła do ławki, zadowolona, chowając swoje rzeczy do torby i wyszła. Cudem uniknęła kompromitacji przed całą klasą.

KONIEC XII ROZDZIAŁU




|| THE TEACHER || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz