XI

1.7K 76 3
                                    

— A więc chcesz powiedzieć, że pan Huang ma dziecko? — mówiła z niedowierzaniem Basia, gdy patrzyła na przyjaciółkę z politowaniem na twarzy i bawiła się łyżeczką na stoliku, podczas gdy obie przebywały w kawiarence.
   Malwina za wszelką cenę starała się przekonać Basię, co do tej całej sprawy. Już nawet z tego wszystkiego zaczęła gestykulować rękoma, by bardziej wzbudzić w przyjaciółce trochę wiary w to, że pan Huang jednak mógł też wykazać się troską i opieką. W końcu miał dziecko, co nie?
   — Ale to prawda! Widziałam go na własne oczy z małą dziewczynką, którą woził też w wózku... — nagle na twarzy dziewczyny pojawił się mały smutek i spuściła wzrok na dół, a dłonie ułożyła na stoliku przed sobą. Basia przyglądała się jej uważniej w tym momencie. — Prawdę mówiąc nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek wypowiem te słowa w kontekście do pana Huang, bo wiadomo, jaki to człowiek... Ale... zrobiło mi się go żal. Widziałam ludzi, przechodzących obok niego z dzieckiem, te ich spojrzenia... a jeden starszy pan to nawet skomentował, że jak się ma takiego ojca, jak on, to tylko i wyłącznie za karę. Powiedział to, gdy córeczka zaczęła płakać. Pierwszy raz, odkąd pan Huang uczy w naszej szkole, spostrzegłam w jego oczach ból i cierpienie... Stracił w nich tę swą wrogość do całego świata...
   Basia uniosła jedną brew, nachylając się trochę do Malwiny i obie patrzyły sobie w oczy.
   — Malwina, szczerze?
   Dziewczyna rozejrzała się wzrokiem dookoła.
   — Szczerze.
   — Lecz się.
   Malwinę przytkały jej słowa. Nie przypuszczała, że jej własna przyjaciółka może wypowiedzieć coś takiego. W oczach dziewczyny ukazały się łzy, a po chwili wstała z krzesła i stanęła przed stolikiem.
   — Wielkie dzięki za wyrozumiałość... — wydukała z siebie ironicznym tonem i powoli odeszła.
   Basia natychmiast za nią pobiegła, łapiąc dziewczynę za nadgarstek, aby jeszcze została.
   — Malwina, zaczekaj! — odwróciła przyjaciółkę w swoją stronę, widząc w jej oczach cały czas łzy. — Przepraszam, że się tak wyraziłam. Nie chciałam cię zranić, ale po prostu nie wierzę, że...
   — Nie wierzysz mi — dokończyła za nią, wyrywając rękę. — Nie musisz mi tego mówić. W twoim głosie szło to dostrzec. Wiesz co? Czasami odnoszę wrażenie, jakby nie obchodziło cię to, co mam ci do powiedzenia, a w dodatku mówisz mi, żebym się leczyła. Bardzo ci dziękuję. Dziękuję, że jesteś taką dobrą przyjaciółką... Tylko ze świecą takiej szukać — i odeszła prędko, nie chcąc już nawet rozmawiać z Basią o panu Huang, zaś w tym czasie pojedyncza łza spłynęła jej po policzku, gdy opuszczała kawiarenkę.
   Basia stała, lecz i ona zaczęła płakać. Zaczęła żałować, że w ogóle tak się zachowała w stosunku do Malwiny. W tej chwili zdała sobie sprawę, że czasu już nie da się cofnąć. Stała tak przy szklanych drzwiach i wycierała non-stop łzy z twarzy, siadając wkrótce z powrotem do stolika.
   Malwina szlochała co jakiś czas pod nosem, tak, aby nikt nie usłyszał. Wzrok miała utkwiony na sam dół i patrzyła się cały czas na chodnik. Dopiero niebawem potknęła się o jakąś rzecz i momentalnie się ocknęła, podnosząc głowę. Przyjrzała się uważnie czerwonemu wózkowi, a następnie spostrzegła pana Huang z dziewczynką na rękach, która główkę miała ułożoną na jego ramieniu i coś mamrotała słodkim głosikiem. Malwinie na ten widok nagle łzy znowu spłynęły po twarzy i szybko je wytarła, aby nauczyciel nie widział, jednak wiedziała, że i tak to nic nie da.
   Pan Huang skupił na dziewczynie szczególną uwagę, ale nic nie mówił.
   — P-przepraszam... — wydusiła z siebie Malwina, wymijając mężczyznę prędko.
   On zaś odwrócił głowę za siebie, by jej się jeszcze przyjrzeć. Spojrzał potem na córeczkę, która bawiła się swoimi paluszkami. Pocałował ją w czółko i ruszył po chwili przed siebie z wózkiem.
   Godzinę później Malwina wciąż się wałęsała po mieście, idąc dróżką przed siebie. Nadal przeżywała złe potraktowanie ze strony jej przyjaciółki, a do tego jeszcze ciągle myślała o panu Huang. Co chwilę jeszcze mama wysyłała do niej SMS-y, gdzie się podziewa? Tłumaczyła się jedynie, że udała się na spacer po szkole, a zaraz potem idzie do koleżanki, co było totalną bzdurą, ponieważ nie miała najmniejszego zamiaru nigdzie iść. Chciała pobyć przez dłuższy czas sama, aby wszystko przemyśleć na spokojnie.
   Dziewczyna oderwała wzrok z chodnika, słysząc silnik w samochodzie, a potem spostrzegła nadjeżdżające auto, które zatrzymało się na ulicy przy niej. Stała, zamurowana, widząc twarz pana Huang, który otworzył drzwi.
   — Wsiadaj do auta — powiedział krótko, tym swoim oschłym tonem.
   Malwinę przytkało, jak nigdy.
   — A-ale ja...
   — Wsiadaj, bo blokuję przejazd! — podniósł nieco głos, a dziewczyna natychmiast obeszła jego samochód i wsiadła do niego, siedząc obok pana Huang.
   Mężczyzna wzrok miała utkwiony przed siebie na drogę, marszcząc brwi, jak zawsze, i milczał.
   Malwina bała się spojrzeć w jego stronę. Bała się, że może jej coś zrobić, bo momentalnie zapomniała o tym, co jej mama kiedyś mówiła, aby nigdy nie wsiadała do samochodu obcego. Tyle że pan Huang był jej nauczycielem, więc... Ale i tak czuła mały strach, tak jak zwykle na jego lekcjach. Usłyszała wkrótce cichy i słodki śmiech małego dziecka. Kiedy obejrzała się niepewnie do tyłu, bojąc się, że pan Huang zwróci jej uwagę, spostrzegła jego córeczkę, która trzymała w ręku pluszaka i go obserwowała. Malwina szybko odwróciła głowę do przodu i spuściła wzrok, gdy mężczyzna zerknął na nią kątem oka.
   — Odwiozę cię do domu — odezwał się.
   Dziewczyna uniosła głowę, patrząc na niego przelotnie i utkwiła wzrok gdzieś na bok, ale nie w jego stronę.
   — Ale... ja nie chcę do domu — odparła cicho i niepewnie.
   Pan Huang westchnął pod nosem, przez co Malwina pomyślała, że był już zdenerwowany, mimo to starał się tego nie okazywać w jej obecności.
   — W takim razie pojedziesz ze mną do domu.
   Malwina wytrzeszczyła oczy, patrząc się na szybę z boku i obserwowała drzewa i sklepy oraz bloki, a serce waliło jej jak szalone. Odwróciła jednak głowę i spojrzała na pana Huang, gdy ten patrzył bacznie na drogę.
   — Do pana domu?...
   Mężczyzna przygryzł dolną i znów westchnął, jakby naprawdę powoli tracił nad sobą kontrolę. Cudem jakoś mógł się jeszcze opanować, chociaż równie dobrze mógł sobie tak tylko wzdychać, niekoniecznie ze złości. Jednak każdy wiedział jak się zachowuje pan Huang, gdy był zdenerwowany.
   — Niewyraźnie mówię? — burknął. — zerknął na nią, mrużąc nieco oczy, a Malwina spuściła wzrok.
   W końcu oboje dotarli na miejsce. Pan Huang zaparkował samochód przy bloku, w którym mieszkał i wysiadł z niego bez słowa, zaś Malwina siedziała i nie wiedziała, jak się zachować. Widziała jednak, że mężczyzna wyjmował powoli córkę z tylnego siedzenia, dlatego wysiadła i ona, stając już obok auta.
   Pan Huang trzymał dziewczynkę na rękach, która z kolei trzymała w ręku pluszowego misia. Malwina przyjrzała się w tym momencie uważniej dziewczynce. Na jej oko mogła ona mieć z jakieś pół roku.
   — Tata... — odezwała się cicho córeczka do pana Huang.
   On skupił na niej wzrok, kiedy szedł już z Malwiną w stronę klatki.
   — Co, słońce? — spytał ją cicho, gdy dziewczynka śmiała się i dotykała jego policzka paluszkami.
   Malwina dyskretnie obserwowała ich razem.
   Pan Huang specjalnie odwrócił głowę bardziej w stronę córki, aby się uśmiechnąć i ucałować ją w policzek, ale gdy tylko już spojrzał na Malwinę, na jego twarzy widać było stanowczość i powagę.
   Stojąc już przy drzwiach od swojego mieszkania, pan Huang wyjął klucze i je otworzył, patrząc potem na Malwinę, czekając, aż ona wejdzie pierwsza.
   Dziewczyna ocknęła się dopiero, gdy na niego popatrzyła i szybko weszła do przedpokoju, czując się niekomfortowo w jego mieszkaniu. Usłyszała nagle głośne szczekanie, widząc po chwili dużego psa, idącego w stronę pana Huang, słysząc jeszcze jego ciche warczenie.
   Mężczyzna spojrzał na dół na psa, a potem zerknął na Malwinę. Wyciągnął ręce z córeczką w jej stronę.
   — Trzymaj ją, tylko mocno — zaznaczył stanowczo.
   Dziewczyna była w szoku, ale wzięła od pana Huang córkę, która spojrzała uważnie na tatę, wyciągając do niego rączki.
   — Nie bój się, tata zaraz cię weźmie - uspokajał ją, a potem schylił się, by zdjąć buty, gdy w tym czasie pies obwąchiwał jego twarz i go po niej lizał. Pan Huang próbował powstrzymać uśmiech, ale tym razem mu się to nie udało. Uśmiechnął się i pogłaskał psa po łbie, prostując się i zabrał córkę od Malwiny, kierując się w stronę pokoju. Przystanął i spojrzał na nią. — Idziesz czy nie?
   Malwina zdjęła szybko swoje buty i poszła za nauczycielem, widząc, jak duży doberman szedł też za nim i warczał czasem na dziewczynę, gdy tylko się zbliżała. Malwina kochała psy, ale wiedziała, żeby być też ostrożną, dlatego szła z dystansem za panem Huang, by nie niepokoić jego psa.
   Gdy mężczyzna usiadł na kanapie, trzymając córeczkę na swoich kolanach, doberman również usiadł obok niego i pilnował właściciela przed Malwiną, nadal czasem cicho na nią powarkując.
   Dziewczyna stała niedaleko i rozglądała się po pokoju, widząc, że pan Huang miał dobry gust. Jego ściany były koloru ciemnej żółci, ciemne meble i duży telewizor. Pokój może nie wyglądał tak dobrze, jak u jakiegoś bogacza, ale był pięknie wystrojony i przede wszystkim zadbany.
   Spojrzała na pana Huang, który patrzył na nią uważnie, aż wreszcie Malwina usiadła na krześle przy stole, przez co pies warknął na nią ponownie.
   — Uspokój się! — podniósł pan Huang głos na zwierzę.
   Pies ucichł momentalnie i zszedł z kanapy, kładąc się na jego stopach. Córeczka tymczasem podniosła główkę na ojca i się uśmiechnęła. Pan Huang spojrzał na nią.
   — Tata...
   On się również uśmiechnął i spojrzał następnie na skrępowaną Malwinę, która nie miała bladego pojęcia, co tu właściwie robiła. Pan Huang wstał, sadzając córkę na kanapie przy poduszkach.
   — Napijesz się czegoś? Albo jesteś głodna? — pytał ją, ale nadal tym obojętnym i oziębłym tonem.
   Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę.
   — Jeśli bym mogła, to... chciałabym coś zjeść... — mówiła niepewnie.
   Mężczyzna westchnął cicho, ale nagle złagodniał i się odezwał już spokojnym tonem:
   — Zostało mi jeszcze trochę zupy z dzisiejszego obiadu. Mogę ci ją odgrzać, chcesz?
   Malwina zerknęła na dziecko, a potem na niego.
   — T-tak...
   Pan Huang wyszedł z pokoju i udał się do kuchni.
   Malwina w tym czasie siedziała bezczynnie i obserwowała dziewczynkę. Gdy tak na nią patrzyła, miała wrażenie, jakby miała przed sobą miniaturkę pana Huang, tylko jeszcze w wersji małej dziewczynki. Oczka miała słodkie i lekko skośne, włoski ciemne, ale nosek raczej miała po... jej matce. Mały i lekko zadarty, ale słodki.
   Skupiła następnie wzrok na leżącym psie, który spał. Chciała go pogłaskać, ale bała się, że może ją ugryźć, dlatego siedziała w jednym miejscu i cierpliwie czekała, aż pan Huang wróci. Korzystając z sytuacji, rozglądała się po pokoju. Spojrzała wkrótce w stronę otwartych drzwi od przedpokoju, widząc, że pan Huang jeszcze nie szedł, dlatego wstała powoli na palcach i po cichutku podeszła do jego szafki nocnej, która stała tuż przy jego łóżku. Usłyszała ciche warczenie psa, dlatego spojrzała na niego uważnie i się uśmiechnęła nerwowo.
   — Dobry piesek... — wyciągnęła otwartą dłoń w jego stronę, by mógł ją po niej powąchać.
   Pies ucichł i wyciągnął nieco pyszczek w jej stronę, wąchając Malwinę po ręce, a potem wygodnie się położył na kanapie, leżąc przy dziecku, które pilnował. Dziewczyna odetchnęła z ulgą i spojrzała z powrotem na szafkę. Wysunęła jedną szufladę, zaczynając w niej grzebać, zerkając czasem na otwarte drzwi od przedpokoju, by się upewnić, że pana Huang jeszcze nie było. Otworzyła szeroko oczy, gdy zobaczyła jakieś niepokojące gazetki. Wyjęła jedną i odłożyła ją na bok, robiąc tak z pozostałymi dwiema, czując odrazę.
   — Rany — zaczęła komentować, mówiąc to do siebie. — Czy wszyscy faceci muszą mieć zboczone myśli?... Kto normalny trzyma takie rzeczy w swojej... — zaniemówiła, gdy spostrzegła małą i czarną szkatułkę. Westchnęła ciężko i niespokojnie, wyjmując i otwierając ją. Ujrzała w niej tylko dwie złote obrączki. Na ten widok Malwinie łzy napłynęły do oczu, a usta zaczęły drżeć. Zerknęła znowu na drzwi od przedpokoju i ponownie na pierścionki. Jeden był mniejszy od drugiego, Dziewczyna domyśliła się, że należał kiedyś do żony pana Huang. Nie wiedziała dlaczego, ale to nią bardzo wstrząsnęło.
   Usłyszała niebawem kroki, idącego pana Huang, zatem schowała szybko drżącymi rękami gazetki i szkatułkę, pierścionek chowając do swojej bocznej kieszonki od dżinsów i usiadła na swoje miejsce, wycierając jeszcze łzy z twarzy, by nie było żadnych podejrzeń, że szperała mu w rzeczach.
   Pan Huang stanął przy Malwinie z talerzem w ręku i postawił naczynie pod nos dziewczyny. Zerknął potem na córkę, która głaskała psa po grzbiecie. Skupił jednak wzrok na Malwinie, która podniosła po chwili głowę, czując jego spojrzenie na sobie, i uśmiechnęła się delikatnie, ukazując nieco zęby. Był to jednak nerwowy uśmiech, gdy widziała jak on na nią patrzył bez wyrazu twarzy.
   — Dziękuję — powiedziała cicho, a uśmiech zniknął i westchnęła do siebie.
   — Na zdrowie — odparł krótko i usiadł na kanapie.
   Malwina spojrzała do talerza, widząc w nim nalaną zupę pomidorową. Jej oczy zabłysnęły, gdy to zobaczyła i od razu zaczęła ją zachłannie jeść. Naprawdę była głodna, ale i też uwielbiała tę zupę.
   Minęło trochę czasu, odkąd w domu pana Huang zawitała Malwina. Mężczyzna siedział na kanapie z córeczką i oglądał telewizję, zaś Malwina po prostu siedziała i się nudziła. Rozglądała się jedynie po pokoju i miała smutną minę.
   — Lubisz rysować?
   Podniosła głowę i spojrzała na pana Huang, gdy jej się przyglądał i czekał na odpowiedź. Skinęła głową, ale nic się nie odzywała. Wkrótce jednak się odważyła:
   — Tak...
   Nauczyciel zerknął na córkę, po czym posadził ją na kanapie inaczej, by zaraz potem wstać. Podszedł do innej szafki i wyjął z niej kilka białych kartek oraz piórnik z kredkami i ołówkami. Pewnie jego córeczka lubiła sobie czasem coś porysować. Położył rzeczy przed Malwiną na stole.
   — Możesz sobie porysować — przyjrzał się dziewczynie. — Widziałem twoje rysunki w szkole.
   Ona przełknęła znowu nerwowo ślinę i podniosła na niego wzrok, gdy już szedł w stronę kanapy.
   — T-tak?...
   — Tak — potwierdził, siedząc już na kanapie, a potem usadowił się w pozycji półsiedzącej, podpierając się o poduszki z tyłu. Ułożył głowę wygodnie na jednej z nich i zamknął oczy, czując, jak córeczka się na niego wspinała po brzuchu. Trzymał dziewczynkę i nadal miał zamknięte oczy, jakby właśnie uciął sobie drzemkę.
   Malwina patrzyła tu na pana Huang tu na kartki, gdy już trzymała w ręku ołówek. Rozejrzała się znowu po pokoju i westchnęła.
   — A tak swoją drogą... — podskoczyła na krześle, gdy usłyszała jego głos i odetchnęła z ulgą. — To muszę przyznać, że talent to nawet masz...
   Malwina się zarumieniła na policzkach.
   — Naprawdę?
   — Tak — pan Huang nadal miał zamknięte oczy, wkrótce ucichł i już nic się nie odzywał.
   Znowu upłynęło trochę czasu. Malwina rysowała, patrząc się czasem na śpiącego pana Huang. Córeczka również spała na jego brzuchu i słodko ruszała czasem paluszkami przez sen. Malwina przyglądała się rysunkowi, poprawiając drobne szczegóły, aż w końcu rysunek był gotowy. Spojrzała na mężczyznę ponownie i schowała swoje dzieło do torby, która leżała obok na podłodze. Wyjęła sobie w tym czasie zeszyt do francuskiego, aby sobie poprzypominać materiał do najbliższego sprawdzianu.
   Zobaczyła niebawem, że pan Huang się budzi. Otworzył oczy i ułożył ostrożnie córkę na kanapie, wstając i zdejmując po drodze swoją czarną marynarkę oraz zaczynając już odpinać swoje guziki od białej koszuli.
   Dziewczyna znowu się zarumieniła, specjalnie odwróciła głowę za siebie, gdy pan Huang znikał już za rogiem. Rozejrzała się po pokoju i po dłuższym czasie wstała z krzesła, kierując się ku otwartych drzwi od przedpokoju. Kiedy wychyliła głowę, ujrzała w łazience jedynie zapalone światło i słyszała wodę. Pan Huang brał prysznic. Malwina podeszła nieco bliżej, uchylając ostrożnie drzwi. Gdy ujrzała pana Huang w kabinie, która na szczęście zakrywała jeszcze jego intymne miejsca, jej serce waliło jak szalone, a policzki przybrały tym razem czerwieni. Na jej nieszczęście ich spojrzenia spotkały się z sobą, przez co dziewczyna zamknęła gwałtownie drzwi i się o nie oparła, głośno i szybko przy tym oddychając.
   — On mnie zabije... — mówiła do siebie, po czym szybko pobiegła. — On mnie zabije!
   Wparowała do jego pokoju, szybko zabierając swoje rzeczy i pakując je do torby. Rozejrzała się po pomieszczeniu bardzo szybko.
   — Już po mnie!
   Usłyszała szczeknięcie psa, przez co się wystraszyła, cofając się o krok do tyłu, zahaczając ręką o piękny wazon, stojący na komodzie, który po chwili spadł i potłukł się na drobny mak. Zasłoniła twarz dłońmi, spanikowana, czując, że zaraz odjedzie na zawał, kiedy serce waliło jej niesamowicie szybko, a oddech miała ciężki. Była czerwona na twarzy z nerwów. Rozejrzała powtórnie po pokoju, omijając szerokim łukiem potłuczony wazon i wybiegła do przedpokoju, chcąc jak najprędzej wyjść z domu i już tu nie wracać. W szkole, gdy ją spotka, na pewno jej tego nie podaruje.
   Malwina w ostatniej chwili zahamowała, gdy pan Huang stał tuż przed nią, mając na sobie jedynie spodnie, a włosy były mokre. Dziewczyna cała była roztrzęsiona, gdy patrzyła się prosto w jego oczy z bardzo bliska. W ręku trzymała torbę, którą po chwili upuściła na podłogę, cofając się do tyłu, uważając przy tym, aby się nie przewrócić, a mężczyzna szedł za nią. Marszczył przy tym brwi i zaciskał mocno pięści. Malwina z tego wszystkiego pokierowała się w stronę drugiego pokoju. Zerkała szybko co jakiś czas do tyłu, gdy pan Huang nie odstępował i nadal za nią szedł.
   Dziewczyna przez nieuwagę potknęła się o zabawkowy klocek, upadając, lecz w ostatnim momencie pan Huang zdążył ją chwycić za rękę i przyciągnął do siebie, ale to było z deszczu pod rynnę... Oboje upadli, gdzie Malwina wylądowała na nauczycielu. Dziewczyna miała policzek na jego ramieniu, ale szybko uniosła głowę, przerażona, i utkwiła wzrok w mężczyznę. Pan Huang patrzył na nią uważnie i marszczył brwi bez przerwy. Malwina chciała się podnieść, ale on mocno ją chwycił za ramiona i nie pozwalał jej wstać.
   Oboje spojrzeli znowu sobie w oczy. Malwina nagle je zacisnęła i odwróciła głowę na bok, bojąc się, że ją skrzywdzi, że chociażby ją uderzy. Zerknęła jednym okiem, widząc, jak mężczyzna szybko wyciągnął rękę w jej stronę, dlatego zacisnęła oboje oczu jeszcze bardziej. Po chwili jednak otworzyła je niepewnie, gdy czuła i widziała, jak pan Huang gładził ją po jednym policzku. Z jednego oka spłynęła jej łza, którą poczuł na swojej dłoni pan Huang. Pokierowała wzrok nieśmiało na jego twarz.
   Pan Huang po raz pierwszy patrzył na Malwinę z czułością w oczach. Przyciągnął ją bardziej do siebie, tak że ich nosy stykały się ze sobą. Dziewczyna chciała się odsunąć, ale pan Huang jej nie pozwolił, przytrzymując głowę Malwiny drugą ręką. Oboje patrzyli sobie uważnie w oczy.
   — Boisz się mnie? — spytał ją nauczyciel.
   Ona milczała, ale wkrótce się odważyła mu odpowiedzieć:
   — T-tak... — mówiła ze łzami w oczach. — Niech mnie pan nie krzywdzi... J-ja... nie chciałam...
   — Ciiii... — pogładził ją po policzku. — Nigdy bym cię nie skrzywdził.
   Malwina mimo to nadal się bała i miała płytki oddech. Po chwili pan Huang ułożył dłonie na jej policzkach.
   — A-ale... — przerwał jej, gdy wpił się w usta swojej uczennicy. Drugą rękę ułożył na jej głowie i przytrzymywał, żeby nie próbowała mu uciec.
   Malwina miała wytrzeszczone oczy, widząc, jak pan Huang zamykał powoli oczy. Niebawem i ona zrobiła to samo. Oboje wkrótce zaczęli zachłannie się całować, gdy nauczyciel jeździł dłonią po jej plecach i mocniej do siebie przytwierdzał Malwinę.
   Po dłuższej chwili dopiero mężczyzna przerwał i spojrzał na nią uważnie. Malwinie wydawało się, że śniła, a nawet jeśli był to sen, to nie chciała się z niego budzić.

●●●

Malwina stała w łazience wraz z panem Huang, który miał dłonie ułożone na jej ramionach i gładził ją po nich. Dziewczyna miała zdjętą już bluzkę, która leżała gdzieś w kącie. Mężczyzna uniósł jej podbródek i spojrzał w oczy Malwiny.
   — Zaufaj mi — powiedział półszeptem. — Może i nie jestem zbyt dobry, ale zaufać mi można.
   Dziewczyna spuściła głowę, czując jego dłoń na swoim policzku. Zdjęła niepewnie dżinsy, zostając w tej chwili już w samej bieliźnie.
   Pan Huang przytwierdził ją do siebie i objął dziewczynę, odpinając jej stanik, który następnie zdjął i rzucił na podłogę. Malwina automatycznie zakryła swoje nagie piersi, będąc czerwoną na twarzy ze skrępowania.
   — Nie masz się czego wstydzić — mówił do niej kojąco, gdy obejmował uczennicę w pasie.
   Zabrała niepewnie ręce z piersi i spojrzała na niego, czując jak zahaczał palcami o jej majtki i powoli je z niej zdejmował, aż wreszcie zsunęły się po jej nogach. Pan Huang stał już w samych bokserkach, które od razu zdjął z siebie. Tulił czule Malwinę, obejmując ją całą, gdy czuł, jak się trzęsła.
   — Nie bój się — uspokajał ją, kierując się z nią w stronę kabiny.
   Oboje stali w kabinie, gdy leciała woda z prysznica. Pan Huang masował Malwinę po ciele i składał pocałunki na jej szyi. Dziewczyna z początku wciąż się bała i stała sztywno, ale wkrótce się rozluźniła i obserwowała poczynania swojego nauczyciela. Ułożyła dłoń na jego policzku, na co on skupił na niej wzrok, aż wreszcie złączyli ze sobą usta.

KONIEC XI ROZDZIAŁU





|| THE TEACHER || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz