XXXI

663 23 0
                                    

Pan Huang wygłupiał się z córeczką na jego łóżku, ciągle ją gilgocząc po brzuszku, przez co dziewczynka unosiła się ze śmiechu. Śmiał się razem z nią, w pewnym momencie przerywając łaskotki i położył się obok niej, zakrywając twarz, wybuchając śmiechem, gdy słyszał jej piskliwy i śmiejący się głosik.
   Kasia przybliżyła się do taty, wtulając się w jego ramię.
   Uspokoił się trochę i spojrzał na nią uważnie, szeroko się uśmiechając. Widział i czuł, jak dziewczynka powoli się wspinała na jego łopatki, dlatego znowu się z niej zaśmiał. Przewrócił ją ostrożnie i dla zabawy na bok, by uniemożliwić jej tę wspinaczkę.
   Kasia jęknęła coś pod nosem, co tylko wywołało śmiech u jej taty. Próbowała ponownie się wspiąć na mężczyznę, ale on zaś ją przewrócił.
   — Tata! — odparła z pretensjami.
   Pan Huang rozłożył ręce, robiąc z siebie niewiniątko, i się śmiał z córeczki.
   — No co? — zwrócił się do niej przez śmiech. — Na konika ciężko się wsiada...
   Kasia burknęła coś ze zdenerwowaniem i odwróciła się tyłem do ojca, jeżdżąc paluszkiem po pościeli.
   Pan Huang przygryzł dolną wargę, przybliżając się do niej i szepnął jej do ucha:
   — Burak strzelił focha? — uśmiechał się, widząc jedynie, jak Kasia milczała i nie spoglądała na ojca. — Nawet całusa tatusiowi nie dasz? — udał nagle smutnego, kiedy patrzył na córkę.
   Dziewczynka zerknęła przelotnie na niego, potem skupiając jednak wzrok na ojcu uważnie i pocałowała go w usta.
   Pan Huang uśmiechnął się szeroko, biorąc ją do siebie na ręce, mimo że się wyrywała.
   — Oj, już, już!... — trzymał ją mocno, usadawiając córkę na kolanach i wycałował jej całą buźkę. — Masz być blisko tatusia!
   Kasia wtuliła się w jego brzuch i zamknęła oczy.
   Pan Huang gładził ją po główce, widząc, że powoli mu usypiała, dlatego sięgnął po kocyk i przykrył ją szczelnie, aby nie zmarzła. Wstał ostrożnie z córką na rękach i pochodził z nią przez chwilę, potem położył ją do łóżeczka. 
   Pan Huang stanął na środku pokoju, układając ręce na biodrach i westchnął ciężko, oglądając swoje meble i mały bałagan dokoła.
   Meble do nowych to już raczej nie należały... Na półkach widniały przede wszystkim książki dla dzieci, które zapewne czytał córce. Gdzieniegdzie szło dostrzec książki, które czytał pan Huang dla siebie, ale w większości było również dużo książek do języków francuskiego, rosyjskiego, angielskiego oraz jeszcze biologia, w dużej mierze podręczniki szkolne. Było natomiast jedno miejsce poświęcone „wspomnieniom” — jak to zwykle określał pan Huang. Była to szafa, a w niej wszystko, co związane było z jego dzieciństwem. Na półce obok szafy stały zdjęcia, które również pozwalały powrócić panu Huangowi do starych czasów, niekiedy nawet do tych złych wspomnień z okresu szkolnego... M.in. na jednym z nich została uchwycona chwila, kiedy pan Huang jako nastolatek grał sam w piłkę na swoim podwórku, a zdjęcie zostało zrobione przez jego wujka od strony matki. Na drugim zaś zdjęciu widniał pan Huang jako niemowlę. Rodzice powiedzieli mu kiedyś, że jak się urodził, to z początku był podobny do swojego ojca, jednak z wiekiem zaczął upodabniać się do nieżyjącej już matki. Niestety mama pana Huanga zginęła w wypadku samochodowym, gdy miał on jeszcze zaledwie 9 lat. Potrącił ją samochód i zginęła na miejscu. Przez resztę swojego dzieciństwa był „terroryzowany” przez tatę, który wymagał od niego aż nadto. Co prawda pan Huang jako młodzieniec musiał pomagać ojcu w obowiązkach domowych, tym bardziej, że pracował całe dnie, lecz pan Huang musiał również skupiać się na nauce, tym bardziej, że zawsze chciał zostać... tłumaczem języka francuskiego lub rosyjskiego. Tak... skoro interesował się głównie tymi językami, to dlaczego wybrał biologię? Dlaczego uczy w ogóle biologii w szkole? Odpowiedź jest bardzo prosta... Wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby nie jego ojciec... Tata, odkąd zginęła matka, zaczął bardzo naciskać na swojego syna — jeśli nie wykonał jakieś czynności, mocno obrywał w policzek i za karę kazał mu szyć szale, czapki czy też rękawiczki (a pan Huang nigdy nie był w tym za dobry...), jeśli dostał z jakiegoś przedmiotu nie mniejszą ocenę niż dostateczna, również obrywał w policzek i dostawał szlabany, np. na dobrowolną naukę języków obcych. Od zawsze tłumaczył synowi, że powinien pójść na medycynę, aby zostać lekarzem i leczyć chorych ludzi. Na samym starcie pan Huang zapewnił ojca, że nie interesuje się medycyną i prędzej już by wolał udać się na studia biologiczne, niż użerać się z chorymi, ponieważ przyznał się, że nie ma cierpliwości nawet do dzieci, które czasem się drą na dworze, jakby ktoś obdzierał je ze skóry, a to tylko głupie zabawy, a co dopiero do starszych i schorowanych ludzi... Ojciec trzymał go za słowo i tak się też stało. Postawił mu jednak warunek, że po studiach biologicznych musi znaleźć dobrze płatną pracę. No, tego już mu pan Huang nie obiecał...
   Pan Huang rozglądał się po pokoju, spostrzegając mały bałaganik na półkach, bo w większości miejsce zajmowały wyłącznie pieluchy, nawilżane chusteczki dla niemowląt, zabawki, książeczki... Wszystko, co było związane z dziećmi — nawet ubranka. Mężczyzna usiadł na łóżku ponownie i westchnął cicho. Skierował wzrok na szafkę nocną i otworzył górną szufladę. Ujrzał w niej stare gazetki ze skąpo ubranymi, a nawet wręcz nagimi paniami. Zmarszczył nieco brwi i sięgnął po pierwszą z brzegu, zerkając potem na pozostałe. Nagle w jego wyobraźni ukazała się Malwina z rozpuszczonymi włosami i przewiewnej, białej sukience, sięgającej jej ledwo do kolan. Gdy się ocknął wbił wzrok w gazetki, które niebawem natychmiast zgiął i wyszedł z pokoju do kuchni, aby je wyrzucić. Kiedy już to zrobił, w jego myślach ponownie ukazała się Malwina. Szedł powoli z powrotem do pokoju, wciąż rozmyślając o swojej ukochanej.
   Mężczyzna usiadł na łóżku, spoglądając ponownie do otwartej szuflady. Tym razem sięgnął ręką po szkatułkę, w której przechowywał swoje pierścionki z pierwszego małżeństwa — jego i jego byłej żony, która tuż po rozwodzie oddała mu swoją obrączkę. Nie miał jednak pojęcia, że obecnie schowany był w tej szkatułce tylko jeden pierścionek... Pogładził kciukiem jej powierzchnię, chcąc po chwili otworzyć szkatułkę tym samym palcem, lecz przerwał mu dzwonek w telefonie. Syknął z małym zdenerwowaniem, bo się wystraszył, wzdrygając się na pościeli, i odłożył szkatułkę na stół. Sięgnął następnie po komórkę i odebrał połączenie.
   — Halo? — uważnie wsłuchiwał się w słuchawkę. — A koniecznie teraz?... No bo Kasia mi dopiero zasnęła i nie chciałbym jej budzić... No to przyjedź ty do mnie... — westchnął ze zrezygnowaniem. — Dobra, zaraz będę... tylko ubiorę Kasię... No, pa.
   Tuż po rozłączeniu się ze swoją siostrą usłyszał dzwonek do drzwi. Schował szkatułkę z powrotem na miejsce i poszedł do przedpokoju. Kiedy wyjrzał przez Judasza, ujrzał jakiegoś mężczyznę, ubranego w kurtkę, a pod spodem widniała jego elegancka marynarka. Rozejrzał się wzrokiem po bokach, kiedy zwieszał głowę, potem otwierając drzwi na oścież.
   — Dzień dobry — odezwał się mężczyzna.
   Pan Huang przełknął nerwowo ślinę.
   — Dzień dobry... ale... co pan tu robi? — spytał przestraszony.
   — Oj, panie Huangu... — zerknął do swoich notatek. — Umawialiśmy się, żeby spłacił pan dług w wyznaczonym terminie, prawda?
   — Tak, ale ja... Niech pan da mi jeszcze jedną szansę...
   — Proszę pana... miał pan już wiele szans, aby tego nie zaprzepaścić... I co się nagle okazuje? Dług jest wciąż niespłacony.
   — Proszę pana... ja mam roczną córkę... niech będzie pan dla mnie wyrozumiały... Ja to na pewno spłacę, tylko proszę dać mi jeszcze tę ostatnią szansę.
   — Ostatnio mówił pan tak samo, więc, przykro mi, ale kolejny raz nie dam się na to nabrać. Panowie — zwrócił się do dwóch mężczyzn, stojących za nim. — Wchodzimy.

●●●

Pan Huang stał z córeczką na rękach i obserwował, jak jego mieszkanie stawało się powoli puste. Meble powynoszono, zostały jedynie rzeczy, które zdjęto z półek i leżały na podłodze. Zabrano nawet łóżeczko Kasi. Panu Huangowi spłynęła pojedyncza łza po policzku, kiedy tulił córkę do siebie, natomiast jego twarz nie okazywała żadnych emocji.
   Komornik stanął w progu drzwi od pokoju.
   — Do widzenia — powiedział i wyszedł z mieszkania.
   Pan Huang nawet nie odpowiedział. Stał po środku pustego pokoju. Jedyna rzecz, jaka została, to jego łóżko. Chociaż i pewnie nim nie nacieszy się zbyt długo...
   Spojrzał na Kasię, która spała na jego ramieniu. Ułożył dłoń na jej główce i zaczął płakać, kiedy chował twarz we włosy dziewczynki.

KONIEC XXXI ROZDZIAŁU







|| THE TEACHER || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz