XLI

448 15 1
                                    

Rano Malwina chciała udać się do łazienki. Przeszywał ją jednak lęk, gdy miała iść sama, dlatego wróciła się z powrotem, nie przekraczając nawet progu drzwi od pokoju, i zbliżyła się do śpiącego męża. Poszturchała nim delikatnie.
   — Sehun... — mówiła nieco smutnym i wystraszonym głosem jednocześnie.
   Pan Oh otworzył zaspane oczy, szybko mrugając przy tym powiekami, a kiedy ujrzał stojącą nad nim żonę, uniósł głowę, by przyjrzeć jej się uważniej i dokładniej.
   — Co się stało? — odparł zaspanie.
   -— Boję się iść do łazienki. Mógłbyś pójść ze mną?
   Mąż zmrużył nieco oczy na Malwinę.
   — Boisz się? Czemu?
   — Przez ten sen...
   On westchnął i usiadł powoli na łóżku, przeciągając się. Następnie wstał i przyciągnął do siebie żonę, aby ją objąć ramieniem.
   — Pójdę z tobą, kochanie — pocałował ją w czoło, powoli z nią idąc w stronę łazienki.
   Pan Oh stał przy drzwiach od toalety i czekał, aż żona wyjdzie. Niebawem pokierował wzrok na wychodzącą już Malwinę, która zgasiła światło i przytuliła się do niego. On objął ją czule, składając pocałunek na czole żony, po czym oboje ruszyli do sypialni z powrotem.
   W późniejszym czasie, kiedy Malwina spała, pan Oh siedział na łóżku, opierając się plecami o poduszki i oglądał telewizję, aczkolwiek myślami był gdzie indziej. Głównie rozmyślał nad swoją żoną. Zerkał niekiedy na Malwinę, równocześnie dochodząc do konkretnych wniosków: jego żona, którą tak mocno kochał, mogła nadal żywić jakieś tajemnicze uczucie do jego byłego przyjaciela, co sprawiało mu tylko ból i smutek, ponieważ Malwina należała tylko do niego. Jak już wcześniej zostało to wspomniane, Malwina ostatnio zachowywała jakoś inaczej; nie okazywała tyle radości, jak kiedyś, gdy byli świeżo po ślubie i weselu. Bał się, że któregoś dnia Malwina go opuści, a wtedy życie pana Oh nie będzie miało już żadnego sensu.
   Pan Oh oderwał się od swych myśli, słysząc cichy płacz żony. Spojrzał prędko w jej kierunku, mimo że leżała skierowana do męża tyłem. Przybliżył się do niej i przytulił do siebie, widząc, że płakała przez sen. Zapewne znowu śniło jej się coś złego. No tak! To przez te przewlekłe koszmary Malwina równie dobrze mogła być nieszczęśliwa, a sen o panu Huangu, który usiłuje ją zabić, ale nigdy tak się nie dzieje, tylko przyprawiał dziewczynę o wszelkie smutki i wielkie przygnębienie.
   — Nie... — mruknęła Malwina.
   — Nie bój się... Ja cię obronię... — szeptał pan Oh do jej ucha, mając nadzieję, że w ten sposób się uspokoi i być może nawet przyśni jej się coś innego, ale dobrego.
   — Sehun... — mruknęła ponownie, pociągając trochę nosem.
   — Nie pozwolę, żeby on cię skrzywdził... — pocałował żonę w skroń. — Prędzej ja go zabiję niż on mnie — po wypowiedzeniu tych słów zmarszczył nieco brwi, jakby mówił to na poważnie. Utkwił swój wzrok w same okno. Westchnął i przyjrzał się Malwinie, która się uśmiechała, ale nadal coś jej się śniło. Czyżby szeptanie do jej ucha jednak pomogło?
   Malwina niebawem otworzyła wreszcie powoli oczy, potem odwracając głowę w stronę męża, który bacznie jej się przyglądał.
   — Malw...
   Malwina nie pozwoliła mu nic mówić, tylko zaczęła czule całować pana Oh, trzymając jego policzki.
   Jemu to się akurat spodobało. Przyciągnął bardziej żonę do swojego ciała, nie przerywając tych czułości. Dopiero po jakimś czasie zobaczył, jak Malwina przestaje go całować i zaczyn mu się przyglądać.
   — A tobie co? — zapytał, uśmiechając się.
   Malwina udawała niewiniątko, jednocześnie jeżdżąc palcem po jego silnym torsie.
   — A nic... — uśmiechała się. — Tylko że... Śniłeś mi się...
   — A co takiego robiłem, że aż mnie atakujesz całusami po przebudzeniu się? — zaśmiał się cicho.
   Malwinie ukazały się małe rumieńce na policzkach i szeroko się uśmiechała pod nosem, kiedy przypatrywała się mężowi.
   — W zasadzie... to my razem coś robiliśmy...
   — A co takiego? — ciągnął dalej temat.
   — No... — trochę się wstydziła to powiedzieć. — Kochaliśmy się...
   Pan Oh uśmiechnął się szeroko do Malwiny, po czym strącił ją z siebie i ułożył żonę na plecach, będąc nad nią. Przybliżył się twarzą do dziewczyny i nadal się uśmiechał.
   — Kto wie, czy nie był to sen proroczy? — pomyślał głośno.
   Malwina się zaśmiała, odwracając głowę lekko na bok, chcąc ukryć śmiech. Poczuła po chwili usta swojego męża na jej szyi, dlatego ułożyła ręce na jego barkach i uśmiechała się delikatnie, czując i widząc, że pan Oh kierował się ze swoimi pocałunkami do jej brzucha.
   — Może i był to sen proroczy... — odparła, cicho wzdychając.

●●●

Po małych igraszkach Malwina i pan Oh leżeli w łóżku na wprost siebie i przyglądali się samemu sobie w milczeniu.
   Pan Oh w którymś czasie sięgnął dłonią do ramienia żony i pogładził go ostrożnie opuszkami palców, nie odrywając wzroku od Malwiny.
   Ona za to głowę i wzrok miała skierowany na tors męża i głęboko nad czymś myślała. Dziewczyna, co prawda, była przykryta kołdrą tylko do pasa, ale mimo to nadal było jej trochę gorąco, dlatego odkryła się całkiem, posyłając przy tym delikatny uśmieszek mężowi, kiedy zaczęła się odwracać do niego tyłem.
   Pan Oh natychmiast przybliżył się do Malwiny i mocno ją objął, całując żonę po ramieniu.
   Ona uśmiechała się, gładząc palcami jego dłoń, którą ją trzymał w pasie. Westchnęła cicho do siebie, nagle przestając się uśmiechać, po czym spojrzała na Sehuna.
   — Sehun...
   — Słucham, aniołku?
   — Muszę ci coś powiedzieć.
   Pan Oh przyjrzał się uważniej swojej żonie, trochę się niepokojąc.
   — Co się dzieje? Źle się czujesz?
   — Nie... spokojnie. Ja... — spojrzała na niego. — Ja...
   — Skarbie, bo zaraz ja zacznę się bać...
   Malwina nic już nie mówiła. Wzięła jego dłoń, którą następnie ułożyła na swoim brzuchu i przytrzymała ją delikatnie, czując w dotyku bijące od niej ciepło.
   Pan Oh przyglądał się swojej ręce, potem spoglądając na Malwinę, jakby rozumiał, o co chodzi, ale nie był tego pewien.
   — Jestem w ciąży. Wczoraj robiłam test.
   — Tak! — krzyknął z uradowania pan Oh, biorąc żonę w ramiona i nie puszczał. Tulił ją namolnie do siebie i całował Malwinę po całej twarzy, mając łzy w oczach.
   — Sehun... nie gnieć mnie tak... — wydukała, kiedy mąż ją tak tulił bez opanowania.
   Pan Oh po usłyszeniu słów swojej żony, natychmiast ją puścił i delikatnie ułożył na plecach, układając poduszkę pod głową Malwiny. Następnie przykrył ją kołdrą i położył się obok niej.
   — Malwinka moja... — mówił cicho, gdy nadal przytulał żonę, ale tym razem delikatnie. — Tak bardzo chciałbym mieć córeczkę... Byłaby do ciebie podobna, a ja miałbym dwie ukochane księżniczki u mego boku.
   Malwina zaśmiała się po cichu.
   — A jeśli to będzie syn?
   — To będę miał księżniczkę i małego księcia.
   Dziewczyna ponownie się zaśmiała.

KONIEC XLI ROZDZIAŁU

|| THE TEACHER || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz