XVIII

1K 44 0
                                    

Pan Huang jechał samochodem do domu. Zatrzymał się na parkingu i wysiadł z pojazdu. Pokierował się w stronę klatki schodowej i udał się do mieszkania. Wchodząc już do domu usłyszał szczeknięcie psa, który szybko przybiegł do mężczyzny, by go powitać. Piszczał z zadowolenia i oblizywał jego całą twarz, kiedy pan Huang się schylał, by zdjąć buty. Położył rękę na jego łbie i zaczął głaskać czworonoga.
   — Wyjdziemy na spacer, jak zrobię obiad — powiedział do psa.
   Wkrótce zdjął i płaszcz, który odwiesił na wieszak, a buty odstawił na bok. Poszedł do kuchni razem z psem i zaczął szykować do obiadu.
   Krojąc warzywa na dzisiejszą zupę jarzynową rozmyślał nad pewnymi rzeczami, które od bardzo dawna go męczyły. Przez małą nieuwagę aż przejechał nożem po palcu. Jęknął głośno natychmiast i złapał się za nadgarstek, widząc dużo krwi na dłoni. Na widok krwi zrobiło mu się słabo. Usiadł na podłodze, opierając się o szafkę i patrzył się tak na krwawiący palec.
   Wokół swojego pana krążył pies, który piszczał, gdy widział jak mężczyzna powoli zamykał oczy, po czym położył się na podłodze w kuchni. Niespokojny pies zaczął szczekać co jakiś czas, by pan się obudził. Pan Huang jednak stracił przytomność. Pies zaczął nagle wyć, wołając o pomoc.
   W tym samym czasie w innym mieszkaniu siedziała starsza kobieta i usłyszała wycie psa. Zaczęła uważniej nasłuchiwać, po chwili kręcąc głową na boki i zasłaniając usta z przerażenia.
   — Boże, jak ja współczuję temu zwierzęciu... — komentowała do siebie. — Co to za właściciel, żeby pies tak cierpiał... Ale cóż się dziwić... przecież to pan Huang... — i wróciła z powrotem do swoich krzyżówek.
   Niby szkoda było jej zwierzęcia, mimo że psu wcale nie działa się żadna krzywda, ale żeby wyjść i pomóc psu, to już nie miała takiego zamiaru.
   Pies skamlał i chodził w kółko. Zatrzymał się nagle i zaczął wylizywać krew z ręki pana Huang.

●●●

— Zitao! Zitao! — wołała, przerażona, matka.
   Młody chłopiec odwrócił się do kobiety i się uśmiechnął, machając ręką do mamy.
   Matka zaś biegła w jego stronę, spanikowana, po chwili rzucając się na synka, po czym Zitao wylądował gdzieś na boku. Ledwo się podniósł, ale nic mu się nie stało. Wstał z ziemi i odwrócił się całym ciałem do mamy. Otworzył szeroko usta, gdy widział odjeżdżający samochód, a matka leżała nieprzytomna na drodze, widząc dużo krwi. Zitao podszedł bliżej, zszokowany tym widokiem.
   Mama w ogóle się nie ruszała.
   Łza spłynęła mu po policzku, zaczynając cicho płakać.
   — Zitao!
   Podniósł głowę, widząc swego ojca, nie zamierzającego w ogóle podchodzić bliżej. Stał do niego z wyciągniętą ręką, a Zitao wahał się, by podejść.
   Po chwili ojciec zaczął szczekać.
   Zitao zmarszczył nieco brwi, ze zdziwienia, i stał tak, będąc skupionym na szczekającym tacie.

●●●

Pan Huang otworzył powoli oczy i ujrzał szczekającego psa. Z jego oka popłynęła po twarzy jedna łza. Syknął jednak z bólu, spoglądając następnie na rękę. Krew wylizał pies, natomiast nadal ciekła z jego rannego palca.
   Spojrzał na pupila, słysząc, jak smutno piszczał. Mężczyzna przyciągnął zwierzę jednym ramieniem do siebie i się mocno przytulił, zaczynając płakać.
   — Ja nie chcę tak dłużej żyć... — mruknął przez płacz, mając schowaną twarz w ciało psa.

●●●

Malwina wracała do domu sama.
   Niebawem dołączyła do niej Basia. Spojrzała na Malwinę, widząc, że ją ignorowała.
   — Malwina...
   — Czego chcesz? — burknęła. — Co? Pewnie chcesz mi teraz strasznie się pochwalić, że dostałaś piątkę z biologii, a ja czwórkę, tak?
   — Nie...
   — To o co chodzi? — zatrzymała się wraz z Basią w jednym miejscu.
   Dziewczyna spuściła głowę, jakby chciała coś powiedzieć, ale coś ją powstrzymywało. Bez słowa mocno się przytuliła do Malwiny i już nie puszczała.
   Malwina stała, zszokowana jej zachowaniem, po czym spuściła wzrok, a w jej oczach ukazały się łzy. Wtuliła głowę w ramię Basi i objęła ją, czując, jak mocno jej usta drżały.
   Basia zaczęła gładzić przyjaciółkę po włosach.
   — Moja niunia... — szepnęła w międzyczasie. — Przepraszam za wszystko... Między innymi za to, że ci nie wierzyłam w to, co mówiłaś... — spojrzały po chwili obie na siebie ze łzami w oczach. — Ale wiesz... trudno szło uwierzyć w to, że pan Huang może być... dobry...
   Malwina spuściła głowę.
   — A dlaczego zachowywałaś się tak dziwnie dzisiaj na biologii? — spytała ją.
   Basia westchnęła bezradnie.
   — Bo... — nie wiedziała, co powiedzieć. — Lubię... pana Huang i...
   Nagle Malwina zmarszczyła brwi.
   — Podoba ci się, tak? — dokończyła za nią.
   Basia pokiwała głową, potwierdzając tylko jej przeczucia.
   Malwina skinęła zrozumiale głową i odwróciła wzrok, starając się ukryć zazdrość i gniew, który nagle ją przeszywał.
   — Wiesz co? — zaczęła Malwina. — Muszę już iść do domu... Mama czeka na mnie z obiadem, a ja jestem głodna, więc... Do zobaczenia.
   Basia patrzyła na odchodzącą Malwinę, będąc zdziwioną jej zachowaniem, tym bardziej, że obie już sobie wybaczyły. Odwróciła głowę w inną stronę i ruszyła przed siebie, również zmierzając do swojego domu.
   Nagle ktoś złapał Basię od tyłu i zasłonił jej usta, prowadząc do obcego dla niej samochodu. Jęczała w rękę tej osoby, która była tajemniczo ubrana i na czarno, a na jej twarzy widniała czarna chusta i kaptur na głowie. Natychmiast zaklejono Basi usta jakąś taśmą i związano jej ręce z tyłu. Po krótkim czasie samochód odjechał z miejsca zdarzenia.

●●●

Pan Huang przyjechał do żłobka, by odebrać swoją córkę. Potem ruszył z powrotem w stronę domu. Zerkał czasem do lusterka, co robiła Kasia, ale ona tylko spała, będąc zmęczoną po dzisiejszej zabawie w żłobku. Pan Huang westchnął w pewnym momencie, zerkając potem na swój owinięty kawałkiem bandaża palec.
   Pan Huang zatrzymał się na światłach, czekając, aż będzie mógł ruszyć samochodem dalej. Mężczyzna spojrzał na bok, spostrzegając jakieś dwie osoby w innym aucie, które były tajemniczo ubrane.
   Po chwili i oni popatrzyli na pana Huang.
   Panu Huang coś się w nich nie podobało. Usłyszał w którymś momencie niewyraźny krzyk, który mówił, by ktoś się uciszył. Zmarszczył nieco brwi, zerkając na tylne siedzenie tego pojazdu, ale szyby były zasłonięte czarnymi matami.
   Niebawem pan Huang ruszył dalej, kiedy tylko zaświeciło się zielone światło na sygnalizacji świetlnej, mając mieszane uczucia po tym, co zobaczył.
   Niebawem dotarł już na miejsce i wziął córkę na ręce, kierując się potem w stronę klatki schodowej, mijając przy tym swoich sąsiadów, którzy mierzyli go złowrogim wzrokiem. Pan Huang spuścił wzrok na Kasię i wszedł do windy, znowu czując małe przygnębienie. W tym czasie patrzył się już tylko na córeczkę, która po chwili otworzyła oczy i popatrzyła na ojca.
   — Tata...
   — Co, kochanie? — uśmiechnął się i ucałował dziewczynkę w czółko.
   Kasia wtuliła główkę w jego szyję i znowu zamknęła oczy.
   Pan Huang mocno tulił córkę, powoli wychodząc z windy i udał się w stronę drzwi od swojego mieszkania. Wszedł do środka, stając w przedpokoju. Spojrzał na siedzącego psa, który przechylił trochę łeb na bok i przyglądał się tak swojemu panu.
   Mężczyzna westchnął ciężko, stojąc tak w jednym miejscu przez dłuższy czas.

KONIEC XVIII ROZDZIAŁU



|| THE TEACHER || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz