VII

1.6K 74 2
                                    

Gdy zadzwonił dzwonek na przerwę, pan Huang zatrzymał jeszcze klasę, widząc, gdy uczniowie już wstali, chcąc wyjść z sali. Nauczyciel kazał wszystkim stać przy swoich ławkach, po czym wyszedł na środek, a jego palce aż nerwowo chodziły, przez co inni stali znowu wystraszeni, nagle słysząc, jak mężczyzna uderzył z całej siły w pierwszą ławkę, na co Basia aż podskoczyła, cała roztrzęsiona, widząc w dodatku jego wściekłą minę. Nagle pan Huang wyjął z wewnętrznej kieszeni od czerwonej marynarki jakąś kartkę i którą pokazał klasie, trzymając rękę w górze.
   — Czy ktoś może mi powiedzieć co to jest? — spytał z nerwami w głosie.
   Rzucił kartkę na ławkę, którą wzięła Basia do ręki i przeczytała, i podała dalej. Kiedy każdy już przeczytał, kartka wróciła do pana Huang, który wziął ją do ręki i mocno zgniótł w dłoni, w ten sposób okazując nerwy i rzucił ją na podłogę z zamachem ręki. Wszyscy zerknęli na siebie z wystraszeniem na twarzach. Pan Huang spojrzał nagle na Basię, będąc zdenerwowanym i to tak, jak nigdy do tej pory, a pięści same mu się z tej złości zaciskały.
   — Basia!
   — N-nie wiem... — odparła markotnie, cała była roztrzęsiona.
   — Beata!
   — T-też nie wiem...
   — Michał!
   — N-nie wiem też...
   Pan Huang przymknął oczy, unosząc głowę do góry i westchnął ciężko, próbując nad sobą zapanować. Jego spojrzenie utkwiło na samym końcu na Malwinie, która otworzyła szerzej oczy na jego rozwścieczony wzrok i rozchyliła usta, zaczynając nerwowo oddychać.
   — Malwina... — odparł przyciszonym, ale groźnym głosem, po czym zaczął podchodzić do dziewczyny.
   — A-ale ja nic nie zrobiłam! To nie ja to n-napisałam! — broniła się, a na jej policzkach ukazały się rumieńce, które zwykle jej wyskakiwały, gdy się czegoś bardzo bała.
   Nauczyciel stanął przy niej, marszcząc brwi, a następnie spojrzał na klasę. Westchnął zdenerwowany, wychodząc na środek i odwrócił się do wszystkich, unosząc palec wskazujący do góry, jakby chciał ich przed czymś ostrzec.
   — Domyślam się, kto to napisał, lecz nie zdradzę imienia i nazwiska tej osoby! Mało co nie straciłbym przez tego kogoś pracy! — krzyczał.
   Uczniowie zerknęli na zegar na ścianie, chcąc już wyjść na przerwę, ale pan Huang był nieugięty. Jednak odetchnął ciężko i ich puścił. Przed nimi była jeszcze jedna lekcja biologii, więc można się obawiać najgorszego, kiedy już zadzwoni dzwonek na lekcje.
   Malwina prędko wyszła, a przynajmniej chciała wyjść, gdy w ostatnim momencie powstrzymał ją mężczyzna, tarasując jej przejście ręką, jakby czegoś od niej chciał. Popatrzyła na niego niepewnie, widząc jego wściekłą minę.
   Kiedy cała klasa przerwę spędzała na korytarzu, Malwina stała naprzeciwko pana Huang i się bała przez jego postawę. Nauczyciel stał przed nią z założonymi rękami i tupał butem o podłogę.
   — No, słucham? — burknął
   — A-ale... mówiłam panu, że nic nie zrobiłam... 
   Pan Huang nagle, jak nigdy, zaczął powstrzymywać się od śmiechu, aż w końcu nie wytrzymał. Malwina przyglądała mu się dyskretnie, żeby nie pomyślał sobie, że zachowywał się jakoś dziwnie w tej chwili. Mężczyzna uspokoił się i znów przybrał poważną minę.
   — Wiem, że to nie ty. Nie odważyłabyś się — szepnął, po czym rozejrzał się po sali i spojrzał na uczennicę. — Nie o to mi w tej chwili chodzi...
   — A o co?
   — To prawda, że jesteś zagrożona z matematyki?
   — Tak, niestety... — odparła poprzez westchnienie.
   — Przecież dobrze o tym wiem! — podniósł głos. — Czy wy naprawdę nie potraficie wyczuć tego, kiedy sprawdzam waszą czujność?
   Malwina spuściła głowę. Nauczyciel westchnął ciężko i przyjrzał się uczennicy.
   — A powiedz, dużo masz jedynek?
   — No... trochę... Mam tylko jedną trójkę, dwie dwójki, a reszta to jedynki, których jest dużo...
   Nauczyciel westchnął i porozglądał się dookoła po sali, po czym skierował wzrok na Malwinę, wskazując głową na drzwi.
   — Dobra, idź już. Nie mam czasu w tej chwili na rozmowy.
   Uczennica natychmiast tak postąpiła. Zostawiła nauczyciela samego w klasie, wychodząc na przerwę.
   Pan Huang za to wzdychał, próbując opanować emocje. Podszedł prędko do biurka, zbierając swoje rzeczy i również opuścił to miejsce. Udał się do pokoju nauczycielskiego, mijając przy okazji innych uczniów, niebywale przestraszonych jego samym wyglądem i pewnym siebie chodem, lecz mężczyźnie to bardzo odpowiadało, aż uśmieszek na jego cwanej twarzy musiał się pojawić.
   Wreszcie wbił do środka, zamykając za sobą drzwi i podszedł do biurka, układając na nim teczkę i grzebiąc coś w niej.
   Pozostali nauczyciele, którzy byli zajęci swoimi sprawami, zerkali mimo to na niego. Dziwne, że nikt nigdy do niego jeszcze nie zagadał. Chociaż... pan Huang miał czarny charakterek, więc nic dziwnego. Sam sobie zapracował na taki los, będąc samotnym, jak ten palec. Aczkolwiek najwidoczniej jemu to nie przeszkadzało. W przeciwnym razie, gdyby tak było, popadłby w głęboką depresję.
   Przerwa dobiegła końca.
   Pan Huang wyszedł pierwszy.
   Spostrzegł w oddali Malwinę, stojącą przy sali i czekała na przybycie nauczyciela. Gdy zaś odwróciła wzrok na pana Huang, natychmiast popatrzyła w przeciwną stronę, by nie nawiązać z nim kontaktu wzrokowego. Kto wie, jak by zareagował? U niego wszystko było możliwe.
   Mężczyzna westchnął, kręcąc przy tym głową. Skupił jednak na dziewczynie uważniej swój sokoli wzrok, którym byłby w stanie nawet zabić. Nie spodobało mu się coś...
   Dwóch młodzieńców podeszło do Malwiny, chcąc wyłudzić od niej zadanie domowe z angielskiego, które ona i jej klasa mieli na dzisiaj przynieść do szkoły, w dodatku na ocenę. Dziewczyna z natury nie była asertywna, więc łatwo ulegała. Pomimo tego jednak starała zachować resztki godności i upierała się, że im nie pożyczy zeszytu.
   — No, daj... — nalegał jeden, natarczywie.
   — Ale nie dam wam, już wam mówiłam. Nie moja wina, że są z was tępaki, co zapominają o każdym zadaniu domowym — mówiła, lecz czuła się bezbronna.
   Drugi chłopak uniósł jedną brew na jej słowa.
   — Tak? — chwycił jej zeszyt i próbował go jej wyrwać z rąk.
   Malwina szarpała się z nim, nieustannie próbując utrzymać zeszyt w rękach. Niestety, jak na złość, kartki zostały rozerwane na pół. Teraz Malwina była bez zadania domowego. Będzie miała spore kłopoty.
   Dwóch kolegów spojrzało się na jej zniszczony zeszyt. Popatrzyli na siebie nawzajem i potem na uczennicę, której łzy ukazały się w oczach, wiedząc jak bardzo się napracowała, by otrzymać pozytywną ocenę z pracy domowej. W tej chwili groziła jej ocena niedostateczna.
   Usta jej zadrżały, kierując wzrok na bok, nagle je rozchylając.
   Dwóch młodzieńców spojrzało się tam, gdzie ona, natychmiast spuszczając głowy na widok stojącego pana Huang tuż obok całej trójki.
   Ręce miał założone na piersi i przygryzał usta. Jego twarz była bez wyrazu, co świadczyło o niewyobrażalnej wściekłości, jaką w sobie teraz dusił, a w każdej sekundzie może wybuchnąć.
   — Mam nadzieję, że zachowacie się tak samo, gdy będę chciał zabrać wam sprawdziany sprzed nosa, kiedy już upłynie czas — odezwał się.
   Obaj zmarszczyli brwi i przyjrzeli mu się, nie rozumiejąc go.
   — Sprawdziany?
   — Mordy w kubeł! — krzyknął, mierząc ich wzrokiem, gdy oni mieli zaś spuszczone głowy, a ręce aż im się trzęsły ze strachu, który ich przeszywał. — Myślicie, że możecie znęcać nad dziewczynami i innymi bezbronnymi uczniami?! Nie podaruję wam tego!
   Teraz to był naprawdę rozzłoszczony tą sytuacją. Z tego wszystkiego aż gestykulował dłonią, unosząc palec ku górze, jak to bywało w jego zwyczaju, gdy oczywiście tylko on miał rację i chciał każdego przekonać do swojego stanowiska. Jednak w tej chwili miał absolutną rację.
   Malwina gapiła się w sam dół, a łzy ciekły jej po twarzy, jednak starała się płakać tak, by nie było słychać jej szlochania.
   Nauczyciel spojrzał na uczennicę.
   — Słyszę cię — a niech to! Malwina podniosła niepewnie głowę na pana Huang, wycierając szybko łzy z twarzy. Na jego widok pierwszy raz doznała takie dziwne uczucie. Mężczyzna patrzył na dziewczynę, jakby z czułością w oczach, widząc jej zapłakaną twarz. — Przede mną płaczu nie da się ukryć — skupił wzrok na chłopakach. — Przejdę się z wami do klasy...
   Obaj przełknęli nerwowo ślinę, aż w końcu pojawił się nauczyciel, na którego czekali.
   Drugi nauczyciel spostrzegł pana Huang, będąc zdziwionym jego obecnością, zwłaszcza, że za nim nie przepadał.
   — Co pan tu robi? — nigdy nie zwracał się do niego po imieniu.
   — Wyjaśnię panu w klasie, ale najpierw porozmawiam jeszcze z Malwiną — wskazał na nią ręką, gdy ona wycierała świeże łzy z policzków.
   Nauczyciel angielskiego wpuścił klasę do środka i zamknął drzwi.
   Pan Huang skupił wzrok na Malwinie, wzdychając, kiedy marszczył brwi.
   Dziewczyna obawiała się najgorszego... Prawienie kazania...
   — Na przyszłość uważaj, z kim masz do czynienia...
   — Ale ja...
   — Nie skończyłem! — przerwał jej. — I pamiętaj jedno...
   Nastała cisza.
   Malwina podniosła wzrok, patrząc się na pana Huang, który się nie odzywał i nie kończył zdania. Wkrótce wyciągnął gwałtownie rękę w jej stronę, przez co aż zacisnęła oczy, odwracając głowę na bok. Wystraszyła się, że chce ją uderzyć albo coś innego. Doznała szoku, gdy poczuła jego palce, wycierające jej łezkę z tuszem z policzka. Pokierowała wzrok na nauczyciela, będąc bladą na twarzy.
   Mężczyzna zabrał rękę z powrotem, zerkając na drzwi od klasy.
   — Skurwysynom nie podaruję... — przeklął, odchodząc w stronę sali.
   Malwinę zamurowało to, co powiedział. Pierwszy raz usłyszała przekleństwo z jego ust, ale w sumie nie była zdziwiona jego postawą. Przywykła do jego czarnego charakteru.
   Czekała ją wielka awantura pana Huang z uczniami, którzy zniszczyli jej zeszyt oraz zapewne z panem Oh — nauczycielem angielskiego.
   Dlaczego miał takie dziwne nazwisko?
   Zarówno on, jak i pan Huang posiadali azjatyckie korzenie: pan Huang miał chińskie, a pan Oh koreańskie. Obaj jednak wychowali się na polskiej ziemi. Ich rodzice tu się przeprowadzili. Podobno kiedyś utrzymywali ze sobą kontakt, dzisiaj natomiast ich relacje się pogorszyły, chociażby dlatego, aby udowodnić, kto jest lepszym nauczycielem.
   Większość uczniów nie lubi pana Huang, zdaje on sobie też z tego sprawę, dlatego doskonale wie, że gdyby było głosowanie na najlepszego nauczyciela roku, pan Huang znalazłby się na pozycji przegranej, zaś pan Oh byłby górą.
   Lepiej nie wiedzieć, co by było, gdyby pan Huang się zezłościł, jakby się dowiedział o jego wygranej... On był zdolny nawet do popełnienia zbrodni...

KONIEC ROZDZIAŁU VII

|| THE TEACHER || Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz