— Jak to moja mama?! — zszokowała się Malwina.
Pan Huang latał po pokoju, jak wariat, zabierając jakieś rzeczy ze sobą i ułożył je na stole, zabierając jeszcze książkę do matematyki i schował ją do szuflady. Na samym końcu utkwił wzrok na Malwinie i się denerwował.
— Zapomniałem ci powiedzieć, że twoja matka chodzi do mnie w soboty na korepetycje z francuskiego! — usłyszał po chwili znowu donośne pukanie do drzwi.
— Skąd pewność, że to moja mama? — odparła Malwina, obojętnie.
Mężczyzna zmrużył na nią oczy, układając przy tym ręce na biodrach i tak na nią patrzył.
— Bo ma tak samo na nazwisko, jak ty...
Malwina zamarła.
— No, dobra... To jednak moja mama! — i szybko wstała, idąc w kierunku dużej szafy.
Pan Huang podbiegł do szafy, gdy tylko dziewczyna już się w niej schowała.
— I nigdzie się nie ruszaj! Nie wolno ci nawet oddychać!
Malwina użerała się z ubraniami pana Huang, jeżdżąc wieszakami po metalowym drążku.
— I tak przez godzinę mam tutaj gnić?!
— A masz inne wyjście?
Mężczyzna pognał do przedpokoju, otwierając prędko drzwi wyjściowe. Ujrzał matkę Malwiny. Od razu, gdy tylko ją zobaczył, zaczął udawać radosnego, jak nigdy zresztą... To wszystko działo się pod wpływem nerwów.
Kobieta była ubrana w beżowy płaszcz, a na głowie nosiła czerwoną czapkę, na ramieniu widniała skórzana torebka. Przyjrzała się uważniej panu Huang, będąc nieco zdziwioną jego zachowaniem.
— Dzień dobry! Ale niespodzianka, że pani przyszła w odwiedziny! I to akurat do mnie! — zaczął prawić nauczyciel z wielkim zakłopotaniem, a uśmiech z jego twarzy nie znikał.
— Dzień dobry... Zdaje się, że uczy mnie pan francuskiego... Więc dlaczego miałabym przyjść w odwiedziny?
Pan Huang otworzył usta, szukając jednak jeszcze odpowiedzi, kiedy wodził wzrokiem po bokach, a rękę unosił w powietrzu, gestykulując.
— No, bo jak by na to nie spojrzeć, to mnie pani znowu odwiedziła... No nie? — zaśmiał się, ale szybko się uspokoił.
— Dziwnie się pan zachowuje... — stwierdziła kobieta, po czym weszła do jego mieszkania, gdy tylko ją wpuścił, odsuwając się na bok.
Pan Huang pośpiesznie udał się za nią, gdy tylko ujrzał, jak kroczyła w stronę jego pokoju, wymijając przy tym leżącego psa. Stanął tuż obok kobiety, gdy już siedziała na krześle przy stole. Mężczyzna westchnął i usiadł na wprost niej, chcąc już zacząć lekcję, dlatego wziął do ręki podręcznik do francuskiego i zaczął przewracać po kolei kartki.
— No, dobrze... To na czym skończyliśmy?... — spytał, po chwili biorąc do ręki kubek swojej niedopitej wcześniej kawy, popijając ją.
— A, nie... Chciałabym zrezygnować z korepetycji.
Nauczyciel zachłysnął się kawą, zaczynając kaszleć najęcie, z czasem się uspokajając. Otarł usta palcem i skupił wzrok na kobiecie.
— Co, proszę? — myślał, że się przesłyszał.
— Postanowiłam zrezygnować z tych lekcji...
Pan Huang nie ukrywał szoku.
— Ale to... jakoś źle uczę czy co?...
— Nie... nie o to chodzi, tylko, że francuski w moim życiu raczej nigdy się nie przyda, więc to tak trochę bez sensu uczyć się tego języka na próżno. Już wystarczy, że moja córka uczy się francuskiego...
— To źle? — nie rozumiał.
— No, w pewnym sensie. Jak dla mnie francuski nigdy jej się nie przyda.
— A skąd ta pewność? — zmrużył oczy.
— No, a gdzie jej się przyda francuski?
— A chociażby w pracy...
Kobieta się roześmiała.
— Ona i praca... to niemożliwe... Już wystarczy, że przynosi do domu same jedynki z matematyki. Szczerze powiedziawszy, to jakoś nie widzę jej w pracy w przyszłości... Owszem, będzie musiała się jej podjąć, aby jakoś się utrzymać na własną rękę, ale... nie... Nie ona...
Malwina uważnie ich słuchała, jak rozmawiali. Słysząc to, co powiedziała jej własna matka, aż w oczach ukazały jej się łzy, nie mogąc w to uwierzyć. Spojrzała na ubrania pana Huang i spuściła następnie głowę, ze smutku.
Pan Huang w tym czasie wpatrywał się w matkę Malwiny. Zacisnął w pewnym momencie pięść i walnął książką o stół, wstając z miejsca. Tym razem kipiała z niego wściekłość.
— Pańska córka jest mądrą dziewczyną! A to, że nie radzi sobie z matematyką, to jest tylko i wyłącznie wina nauczyciela, który nie potrafi przekazać wiedzy swoim uczniom! W tym pańskiej córce! Ale po części ponosi tu też winę rodzic, który nie pomyślał jeszcze, żeby porozmawiać w cztery oczy z matematyczką...
— Dosyć! — krzyknęła kobieta, również się podnosząc. — Za kogo pan się uważa? — spytała, gdy przybliżała nieco twarz w jego stronę.
On zrobił to samo i oboje patrzyli tak sobie w oczy.
— Bo tak się składa, że ja wiem coś na ten temat... Sam przez to przechodziłem... Mało tego, to byłem kozłem ofiarnym... Chyba nie chciałaby pani, aby coś takiego przytrafiło się Malwinie, prawda?
Kobieta zamilkła. Rozejrzała się dookoła i wyszła bez słowa. Słychać było tylko potem trzaskanie drzwiami wyjściowymi. Zapała cisza.
Pan Huang spuścił głowę. Po chwili zobaczył wychodzącą z szafy Malwinę.
Dziewczyna ocierała swoje ramię dłonią, mając spuszczony wzrok na podłogę i pociągała cicho nosem.
— Malwinka? — odezwał się do niej. Nie usłyszał odpowiedzi, jednak podszedł do Malwiny i mocno ją do siebie utulił, domyślając się, że było jej przykro po słowach jej matki. — Już dobrze... Nie bierz tego tak do serca. Ja wierzę, że poradzisz sobie w życiu. I z matematyką...
Dziewczyna uśmiechnęła się ledwo co, ale szybko posmutniała. Podniosła na niego wzrok i westchnęła.
Mężczyzna nie chciał, żeby była smutna, dlatego nawet się uśmiechnął.
— To na czym skończyliśmy? — spytał, zgarniając kosmyk jej włosów za ucho.
Malwina momentalnie zaczęła jednak płakać, dlatego wtuliła twarz w jego tors i mocno objęła nauczyciela w pasie.
Pan Huang przytulił ją jeszcze mocniej i nie puszczał.
— Kochanie moje... — odparł ściszonym, a nawet i nieco drżącym głosem. — Nie masz powodu do płaczu... No, nie płacz już... Słyszysz, jak ja mówię? — czuł, jakby zaraz i on miał się rozpłakać, ale się powstrzymywał. — Nie płacz, bo zaraz ja się rozpłaczę... Chcę, żebyś była wesoła...
Dziewczyna spojrzała znowu na niego, akurat, gdy mężczyźnie łzy napłynęły do oczu, dlatego też prędko je otarł i szybko mrugał powiekami.
— Pan p-płacze?... — odparła, jeszcze przez płacz.
— Płaczę tylko wtedy, gdy jestem nieszczęśliwy... — powiedział, a po czasie odwrócił głowę.
Mała Kasia uważnie patrzyła na tatę, trzymając w ręku jednego klocka.
— Tata.
Pan Huang spojrzał na córeczkę, podchodząc do niej i biorąc ją na ręce. Gładził ją po główce i się uśmiechał, żeby widziała, że tatuś był radosny.
Dziewczynka rozejrzała się po pokoju, skupiając się na samym końcu na Malwinie, która stała niedaleko i im się przyglądała.
— Mama! — powiedziała, niespodziewanie, dziewczynka do Malwiny.
Pan Huang rozchylił usta, patrząc uważniej na Kasię, a po chwili spojrzał na Malwinę, która również była zaskoczona tym, jak zwróciła się do niej dziewczynka. Oboje stali i patrzyli tak na siebie. Ostatecznie pan Huang podszedł do Malwiny, z dzieckiem na rękach. Skupił na niej wzrok, a po chwili ułożył dłoń na policzku swojej uczennicy.
— Moja żona... — odparł.
Malwinę przytkało jeszcze bardziej.
— Co?...KONIEC XX ROZDZIAŁU
CZYTASZ
|| THE TEACHER ||
FanfictionW jednej z polskich szkół pracuje nauczyciel biologii - pan Huang. Jest bardzo wymagający i bywa surowy wobec swoich uczniów. Poznaje pewną Malwinę, która miewa problemy w nauce z matematyki. Mężczyzna postanawia dyskretnie pomóc dziewczynie. Nastol...