XI. Myślałam, że tyrania Azazela się skończyła.

174 25 7
                                    

Chuck
-Dlaczego chcesz dodać różowe śruby, przecież Dean mi jaja urwie!- krzyknąłem zirytowany na Rowenę, a ona przewróciła oczami.
-Trochę ożywią ten niezgrabny pistolet.
-Przepraszam bardzo! Broń ma idealny kształt. Jest opływowa, ma stosunkowo niewielki odrzut i jest idealnie dopasowana do rozmiarów dłoni Winchestera.
-Co nie znaczy, że estetycznie jest ładna!
-Rowena- jęknąłem, masując obolałe skronie. Po chwili wziąłem głębszy wdech i kontynuowałem.- to nie ma wyglądać jak drzewko bożonarodzeniowe. Ma być prosta i elegancka.
-No wiem?
-To jakim cudem chcesz dać różowe śruby?!
-Dobra, dobra. Nie będzie różowych śrubek pani drama Queen!
-Zabiję się- jęknąłem sam do siebie. Rudowłosa przyniosła wyrzeźbione kawałki Cisokrzewu. Drewno było białe, z jakimiś drobnymi, wyrytymi w nim runami w kolorze niewiele ciemniejszym. Nie wiem, może to był perłowy.
-To na rękojeść- wyjaśniła, a ja pokiwałem głową. Przykręciłem to do srebrnego pistoletu i musiałem przyznać, że robiło wrażenie. Do tego, na lufie wygrawerowaliśmy z jednej strony "team free will", a z drugiej strony "Dean". Całość robiła wrażenie, może praca z kimś o szemranym IQ nie była takim złym pomysłem. Choć wbrew pozorom Rowena mogła być inteligentna, wiele razy podczas naszej współpracy wykazywała się intelektem, choć zaraz potem udawała głupią. Zastanawiające. Po co to robiła?
-Mówiłam, że będzie pięknie. Brakuje tylko różowych śrubek.
-Tak. I brokatu- dodałem, a ona spojrzała na mnie z przekąsem.
-Cóż, panie techniku-totalny-brak-gustu. Jeżeli będziesz jeszcze kiedyś tworzył historyczną broń to zapraszam. Ten twój sławny Colt wygląda jak puszka po konserwach.
-W takim razie zapewne przyjdę- podszedłem i uścisnąłem jej dłoń- Dziękuję.- Kiwnęła z zadowoleniem głową i ruszyła w stronę wyjścia. Jeszcze raz spojrzałem na pistolet. Wyszło super.
*******

Dean

Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy zbierałem z podwórka kawałki drewna na opał. Z każdym dniem temperatura spadała i niedługo zastanie nas zima. Mimo sprzeciwów Chucka, który twierdził, że zainstaluje nam mikro technologię dzięki, której nasz dom będzie się dało nagrzać w mniej niż trzydzieści sekund, odmówiłem. Raz, że zamontowanie byłoby dosyć problematyczne bo mieszkamy na skraju naszej osady i od dziczy dzieli nas jedynie płot, a dwa że uwielbiałem zdobywać na zewnątrz kawałki drewna, a później układać je u nas w piwnicy. Pomijając oczywisty atut posiadania kominka i przesiadywania przy nim długich, zimowych wieczorów.
-Z czego się tak śmiejesz?- zapytał Castiel, a ja wzruszyłem ramionami.
-Tak po prostu. Lubię myśleć o takich problemach jak zebranie drewna przed zimą i mieć Cię obok. Wtedy nasze życie wydaje się prawie normalne.
-Deanie Winchester, kiedy ty się stałeś takim romantykiem?
-Jeżeli komuś wygadasz to Cię skrzywdzę- powiedziałem udając groźny ton.
-Jak mnie skrzywdzisz?- zapytał Cas, nieznacznie przygryzając wargę.
-A jak myślisz?- zapytałem podchodząc kilka kroków. Uśmiechnął się i powiedział niskim głosem.
-To chyba zaryzykuję i sprawdzę twoje możliwości- wtedy się schylił po drewno i zaczął je nosić razem ze mną. Zerknąłem na nasz spory zapas opału i pomyślałem, że jeszcze jedna wyprawa za mur i powinniśmy być już całkiem gotowi na mrozy. Jak na potwierdzenie nieuniknionego nadejścia zimy, wiatr ostrzej zawiał powodując dreszcz zimna na moich plechach. Zasunąłem skórzaną kurtkę taty pod samą szyję. Chciałem zerknąć czy mój chłopak był odpowiednio ciepło ubrany bo nie miałem ochoty przesiadywać później godzinami i zmuszać go do wzięcia leków, a przeziębiony Castiel był najbardziej nieznośnym i upartym stworzeniem na świecie. Moje brwi powędrowały do góry, kiedy niebieskooki opierał się o maskę Impali i przykładał palce do skroni.

-Wszystko gra?- zapytałem ale nie odpowiedział. Zaniepokojony ruszyłem w jego stronę ale zanim do niego dotarłem wrzasnął, łapiąc się za uszy.

-Cas!- wrzasnąłem, doskakując do niego. Spojrzał na mnie z przerażeniem i po chwili znowu się wydarł. Z pomiędzy jego palców sączyła się krew. Przytrzymałem go, uruchamiając chipa. Wybrałem numer do Charlie.

Tysiąclecie apokalipsy cz.2 ~ Miasto Ocalałych (Destiel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz