Lalki to zło

853 46 5
                                    

Chłopaki już poszli z powrotem do rezydencji, a ja zostałam w domku z Jane. Poszłam zanieść jej jedzienie, ale spała więc wróciłam się do kuchni aby odstawić jedzienie. Siadłam sobie na kanapie i wzięłam laptop który zostawił Masky. Włączyłam sobie Zmierzch. W połowie filmu zabrakło mi gofrów! Poszłam więc po sernik, nigdzie go nie było. Super Masky zjadł cały sernik! Poszłam zrezygnowana do Jane.
[ Ja- Jane]
Ja- Po co mnie tu trzymacie?
J- Abyś podała nam wszystkie informacje o ochronarzach.
Ja- Nie powiem wam.
J- W takim razie spędzisz tu wieczność.
Ja- I tak uciekne i w tedy ja ciebie zabije
Wyszłam ignorując jej groźby. Oglądała zmierzch tak długo aż przyszedł Masky. Postanowiłam iść do sklepu. Gdy tak szłam wpadłam na jakiegoś chłopaka. Szatyn z zielonymi oczami, tak na oko 180.
(W- Wiktor)
W- Przepraszam.
J- To ja przepraszam. Zamyśliłam się.
W- Jeśli moge wiedzieć gdzie się wybierasz piękna nieznajoma?
J- Rozalia. Do sklepu kupiś składniki na gofry i serniki.
W- Piękne imię. Jestem Wiktor.
J- Dzięki.
W- To co idziemy do sklepu?
J- My?
W- No tak. Muszę cie poznać.
J- Okej.
W- Jak nie chcesz to powiedz.
J- To chodź.
Szłam z Wiktorem i opowiadaliśmy trochę o sobie. Nagle coś przykuło moją uwagę. Coś czyli sklep z lalkami. Wzdrygnęłam się na myśl lalek. Jednak do tych lalek coś mnie ciągnęło. Podeszłam bliżej i zobaczyłam niebiesko włosego chłopaka za ladą. Weszłam do sklepu i zobaczyłam lalkę, która mi kogoś przypominała, ale niewiem kogo konkretnie. Zastanawiałam się tak chwile gdy z moich rozmyśleń wyrwał mnie krzyk Wiktora.
W- Roza dobrze się czujesz? Odpowiedz mi! Ej.
J- Tak tak. Zdawało mi się że ta lalka mi kogoś przypomina.
W- Ale napewno ok?
J- Tak. Chodźmy już bo nam sklep zamkną.
Po zrobionych zakupach Wiktor musiał iść. Całe szczęście. Fajny jest ale bie chce aby wiedział że mieszkam z mordercami w sumie samą jestem mordercą ale ciii. Gdy wróciłam nikogo w salonie nie było. W kuchni też pustka. Troche mnie to zdziwiło, ale zaczęłam robić gofry a potem sernik. Wyszłam z kuchni z goframi i udałam się do mojego pokoju. Jak orzyłam drzwi to się mega zdziwiłam. Toby, Hoodie, Ben, Jeff, Helen, Masky i nawet E.J siedzieli w moim pokoju.
J- Co tu się dzieje?
Wszyscy na mnie spojrzeli na mnie jak na ducha. Rzucili się na mnie jak zwierzęta.
T- Gdzie ty byłaś?
M- Nie strasz nas tak.
J- Ale o co chodzi?
T- Jakieś pare godzin temu miałaś być.
H- A c-ciebie nie b-było.
B- Martwiliśmy się o ciebie.
J- Ooo chłopaki to urocze z waszej strony. Ale ja byłam tylko na zakupach nie musicie się tak martwić. A gdzie Sally?
T- Śpi.
J- To dobrze. Chłopaki możecie już wyjść chciałabym w spokoju zjeść i spać.
Odrazu wszyscy wyszli. Wszyscy oprócz Tobiego. Miał jakaś dziwną minę.
T- A gdzie byłaś tak naprawde?
J- W sklepie.
T- Tak długo?
J- Tak
T- Pewnie mnie zdradziłaś w tym czasie kiedy byłaś w "sklepie".
J- Ja cie nie zdradziłam. Toby co w ciebie wstąpiło?
T- Nic
I wyszedł. Martwie się o niego nigdy taki nie był. Coś musiało się stać. Zjadłam gofry po czym wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.
*
*
*
Dzięki za przeczytanie. Mam nadzieję że się spodobało. Wena przyszła więc może nie będą już takie nudne te rozdziały.
Buziaki😘😘

My story with Ticci Toby~ZakończonoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz