Serio?

680 37 2
                                    

M- Poczekaj Wotsonie muszę pomyśleć.
Rozejrzałam się dookoła szukając czegoś co mogłoby wyglądać znajomo. Nagle dostrzegłam drzewo na którym było wyryte kilka kresek.
J- Masky chodź poznaję to drzewo. Tam jest wyjście.
M- Jesteś tego pewna?
J- Tak. Chodź.
Podbiegliśmy do tego drzewa i ponownie zaczęłam się rozglądć.
J- Tam widzisz kolejne takie drzewo chodź.
Biegliśmy między drzewami z wyrytymi kreskami. Spojrzałam za siebie na Maskiego i tak wyszło że na kogoś wpadłam.
T- O tutaj jesteś. Co ty robiłaś tyle czasu?
J- A wiesz oglądałam te piekne drzewa, fascynują mnie.
T- A tak naprawdę to co robiłaś?
M- Szukaliśmy wyjścia bo nas zgubiłam.
J- A później ty nas zgubiłeś!
M- To był mój plan.
J- Taaa jasne. Przyznaj się po prostu że nie wiedziałeś którędy do domu.
T- W rezydencji się pokłócicie kto kogo zgubił a teraz chodźcie bo zimno.
J- Racja troche zimno się zrobiło,ale to i tak ty nas Masky zgubiłeś.
M- Ale..
T- Nie ma ale. Chodźcie gofry na mnie czekają.
Po drodze rozglądałam się dookoła starając się zapamiętać jakbym znowu się tam zgubiłam. Spojrzałam przed siebie i..
J- No to są jakieś jaja. No nie wierze. Brawo Roza zgubiłaś się.
Po chwili usłyszałam dzieci. Ich śmiech. Pobiegłam w strone śmiechu. Wpadłam na Laughing Jack.
[L.J-Laughing Jack]
J- Laughing Jack
L.J- Ciszej spłoszysz mi dzieci.
J- Hej wiesz może którędy do rezydencji?
L.J- Zgubiłaś się? Po tym jak zajme się tymi dziećmi to mogę cię zaprowadzić bo też tam ide.
J- Dzięki.
L.J- Długo się tam szwedasz?
J- Z pare godzin napewno.
L.J- Serio? I jeszcze nikt cie nie znalazł?
J- Znalazł Toby ale właśnie nie dawno ponownie się zgubiłam.
No i wybuchnął śmiechem.
J- Wiem mam talent do gubienia się.
L.J- Daj mi chwilę i pójdziemy do rezydencji.
L.J dość szybko zajął się dziećmi i poszliśmy do upragnionej rezydencji. Tym razem nie spuszczałam wzroku z prowadzącego mnie L.J. Przekroczyłam próg kuchni i została obrażona przez morderczą duet.
M- Serio?
T- Serio?
J- Ma się ten talent.
Niespodziewanie ktoś mnie przytulił od tyłu. Spojrzałam na Tobiego a później na osobę za mną.
J- Jeff? Ty się dobrze czujesz?
Je- Ja? Tak tak. Jak zawsze.
T- Ekhem.
Je- A tak przepraszam.
Stanął na równe nogi a przyjemniej próbował ustać.
J- Masky lepiej odprowadź go do pokoju bo się wywali.
Pobiegłam do salonu i wskoczyłam na kanape na której siedział Helen. No troszeczke oberwał z łokcia ale nic mu nie jest. Położyłam nogi na jego kolanach i w tym samym momencie Toby usiadł i położył moją głowę na jego kolanach. Było mi wygodnie. Ale niestety Slendi wezwał mnie i pozostałych proxy do swojego gabinetu.
*
*
*
No dobra tyle wystarczy. Mam nadzieję że się spodobał. Ciekawe czy czytacie to co tutaj na dole pisze. Ludzie zbliżamy się małymi kroczkami do końca.
                                   Buziaki😘😘

My story with Ticci Toby~ZakończonoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz