VI.

664 46 13
                                    

Zdecydowałam się zrobić mały porządek w pokoju, w którym leżał Bill. Od ponad doby był nieprzytomny, ale wyglądał coraz lepiej. Jego rany goiły się w nieludzko szybkim tempie, widać było, że wraca do zdrowia. Oczywiście, miałam wielkie wyrzuty sumienia, że nie zabrałam go do szpitala, ale uznałam, że ryzyko związane z tłumaczeniem całej sprawy jest zbyt duże. Lekarze szybko zorientowali by się, że nie mają do czynienia z człowiekiem. Pomimo to, obserwowanie, jak na twarz demona wracają żywe kolory, napawało mnie optymizmem. Niedługo stałam się na tyle rozluźniona, że zaczęłam cicho nucić, i zanim się zorientowałam, śpiewałam już wyraźnie słowa znanej mi piosenki:

When I get the feeling real in the summer

You can come and meet me, we can fall in love

Take me to the sea, take me to the sun

Just a little secret, no one needs to know


W pewnym momencie usłyszałam ciche westchnięcie. Szybko odwróciłam głowę, by zobaczyć Billa, przyglądającego mi się spod na wpół przymkniętych powiek.

- Masz ładny głos - powiedział.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Jego uwaga pojawiła się tak nie spodziewanie, że nie mogłam dobrać słów. Rzuciłam więc tylko krótkie 'dzięki' i wróciłam do ścierania kurzu.

- Skąd znasz tę piosenkę?

- Kiedyś wpadła mi w ucho. To nic wielkiego - rzuciłam w odpowiedzi.

Pokiwał głową i zaczął przyglądać się swoim dłoniom. Poprzedniego dnia byłam bardzo roztrzęsiona, więc nadal można było na nich zauważyć ślady zaschniętej krwi, której zapomniałam z nich zmyć.

- Ból to zabawne uczucie - stwierdził. - Rzadko mam z nim do czynienia.

- Dlaczego? - spytałam, zanim zdążyłam się powstrzymać. Nie spodziewałam się odpowiedzi, ale Bill uśmiechnął się lekko i powiedział:

- Demony są silniejsze niż sądzisz. Mało co w waszym świecie może stanowić dla mnie zagrożenie, więc nie spotykam się z czymś takim jak ból. Jestem na to zbyt potężny.

Przez chwilę panowała cisza. Zamyślona wpatrywałam się w szafkę, którą właśnie przecierałam. Kątem oka zauważyłam ruch i odwróciłam się, widząc jak Bill próbuje podnieść się z łóżka.

- Co ty robisz? - zapytałam spanikowana. - Jesteś jeszcze za słaby, żeby wstawać!

- Mam do zrobienia coś ważniejszego, niż siedzenie w łóżku - Pomimo moich protestów, wstał. Postawił kilka kroków, po czym zachwiał się. Nie popełniłam drugi raz tego samego błędu i nie pozwoliłam mu upaść. Złapałam go i mocno przytrzymałam. Uśmiechnął się.

- Mówiłam ci, jesteś za słaby! Jeszcze dzień temu... - Zawachałam się, próbując znaleźć właściwe określenie. - Nawet nie potrafię tego opisać! Żaden człowiek nie miał prawa tego przeżyć!

Delikatnie odsunął mnie od siebie i obrócił się, śmiejąc się lekko.

-Jakaś ty monotonna, Gwiazdeczko. Zapominasz, że ja nie jestem człowiekiem.

Zacisnęłam zęby, zła na to, z jaką pogardą mnie traktował. Czuł się ode mnie lepszy, to było widać, a gdyby nie ja nie wiadomo co by z niego zostało.

- Muszę usunąć z mojej drogi pewne... przeszkody. Gdyby nie one, moje rany zagoiłyby się znacznie szybciej i nie byłbym zmuszony leżeć tu tak długo.

Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz