II.

917 65 9
                                    

Nie minęła minuta, a on już zanosił się od śmiechu. Zaglądał w każdy kąt, był najbardziej wścibską osobą, jaka kiedykolwiek postawiła u mnie stopę. Kiedy w końcu skończył wtykać wszędzie nos, podleciał do mnie i ze śmiechem poklepał mnie po głowie.

- Stara, dobra Mabel! Nic a nic się nie zmieniłaś! Mogę się założyć, że masz tu gdzieś pluszowego jednorożca.

Szybko kopnęłam nogą Księżniczkę Kometkę, która faktycznie była maskotką jednorożca. Nie widziałam nic zabawnego w ogólnym wystroju wnętrza. Wszytko wydawało mi się absolutnie zwyczajne, nie licząc tego, że znajdowała się w nim różowa pluszowa kanapa, jasnofioletowy dywan i... no dobra, wszystko ociekało słodyczą. Ale co z tego? I tak cieszę się, że wujkowie i rodzice dali mi trochę swoich pieniędzy, bo bez nich w życiu nie było by mnie stać na kupno własnego domu.

Odchrząknęłam, by zwrócić na siebie uwagę demona.

- Myślę, że ty możesz spać...

- Na najwygodniejszym łóżku, oczywiście - przerwał mi i, nie czekając na mnie, skierował się w stronę schodów, prowadzących na drugie piętro.

Zastanawia mnie fakt, że od razu był tak dobrze zorientowany w moim domu.

Wparował do mojego pokoju i rzucił się na łóżko. Zmierzyłam jego obecny ubiór krytycznym wzrokiem.

- Zamierzać w tym spać?- spytałam, wskazując na jego frak.

- Co, nie podoba ci się? - Spojrzał mi w oczy z miną zbitego psa. - Przecież to najładniejsze, najbardziej eleganckie...

- Może i tak, ale wątpię żeby w roli piżamy sprawdziło się tak dobrze.

Przyglądałam się mu, kiedy zmróżył oczy i przeciągnął się leniwie. Nie mogłam oderwać oczu od jego sylwetki i chcąc nie chcąc, musiałam przyznać, że miał w sobie jakiś dziwny urok. Uchylił powieki i uśmiechnął się lekko, gdy uchwycił moje spojrzenie.

Czar prysł, gdy tylko otworzył usta.

- Ktoś chyba nie uważał, jak mówiłem, że mam problem z mocą. Do tego zaliczają się również, jak wy, ludzie, moglibyście powiedzieć, czary.

Przy ostatnim słowie poruszył palcami, kreśląc w powietrzu znak cudzysłowu.

Przeklnęłam pod nosem z irytacją. Czułam, że muszę jak najszybciej pozbyć się Billa, bo jego poczucie humoru coraz bardziej działało mi na nerwy. Podeszłam do szafki nocnej i wyciągnęłam z niej jakąś koszulę, po czym bez słowa rzuciłam nią w Billa. Ku mojej radości idealnie trafiłam w twarz, a on nie mógł jej złapać, bo nadal był wyciągnięty na moim łóżku.

- Rzut za trzy punkty! - Z radością wyrzuciłam zaciśniętą pięść w powietrze.

- Hej! - Okrzykiem zwrócił na siebie moją uwagę. - Serio?

Mój wzrok spoczął na nadruku na wspomnianym t-shercie. Widniał na nim fioletowy niedźwiadek na tle brokatowej tęczy. Dlaczego coś tak absurdalnego znalazło się w mojej szufladzie?

Jego komentarz wcale nie pomógł mi pozbyć się wstydu, a wyraz, jaki miał na twarzy, był jeszcze gorszy. Mieszanina kpiny i irytacji, z nutką politowania.

- Sądzisz, że to założę? - rzucił.

- To twoja decyzja. - Wzruszyłam ramionami. - Mi nie robi różnicy, czy śpisz w tym czy w sztywnym, niewygodnym fraku.

* * * * *

Obudziłam się w środku nocy. Kręciłam się z boku na bok, nie mogąc z powrotem zapaść w sen, w końcu postanowiłam zejść do kuchni. Burczenie w brzuchu i chęć na nocną przekąskę tylko upewniła mnie w tym postanowieniu. Zwlokłam się z łóżka i włożyłam kapcie. Tylko je zdążyłam zabrać ze sobą z mojego pokoju, bo oczywiście przez tego idiotę musiałam spać w pokoju gościnnym.

Mimowolnie podskoczyłam, gdy zobaczyłam pochyloną postać, siedzącą przy stole.

- Czego?- warknęłam.

- Coś mnie ściska w brzuchu -powiedział. - Głód?

-Głód- potwierdziłam. -No i?

- I nie wiem gdzie jest jedzenie- spojrzałam na niego jak na niespełna rozumu. Najchętniej zignorowałabym go i wróciła do łóżka, ale jego zbolała mina zmusiła mnie, żeby jednak zostać. Podeszłam do lodówki i otworzyłam ją ze zmęczoną, ale triumfującą miną.

- Proszę - rzuciłam. - Tylko nie zjedz wszystkiego. Kilka innych rzeczy powinno być też w szafkach.

Chwycił już drzwiczki pierwszej szafki, kiedy przypomniałam sobie o czymś i krzyknęłam:

- Tylko nie zbliżaj się do nutteli!

Bill spojrzał na mnie, stojącą w piżamie z groźną miną i palcem wycelowanym w jego stronę, po czym postanowił się wycofać i odsunął się od szafki. Bardzo rozsądna decyzja, jeśli chcecie usłyszeć moje zdanie. Zamiast tego otworzył drugą, sasiednią, i wyciągnął z niej paczkę Doritos. Wpatrywał się w nią z iskrami w oczach, jak gdyby właśnie znalazł najcenniejszy skarb na świecie.

- Jednak ludzkość nadal o mnie pamięta! - wykrzyknął, podnosząc czipsy do góry gestem w prost wyjętym z ,,Króla Lwaʼʼ.

Nic nie mogłam poradzić na to, że na ten widok moja dłoń w bardzo znaczący sposób powedrowała w kierunku mojego czoła.

Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz