XIII.

441 35 1
                                    

Wszystko do mnie wróciło. Powróciłam myślami do ostatniego momentu sprzed chwili, kiedy straciłam wspomnienia.

Siedziałam na podłodze. W złości uderzyłam głową o umywalkę i patrzyłam na kałużę krwi na podłodze. Billowi udało się wyłamać zamek w drzwiach i teraz stał tam, tuż obok mnie, patrząc z przerażeniem na to, co ze sobą zrobiłam.

A ja tylko uśmiechałam się, patrząc Billowi prosto w twarz.

- Miałeś rację! - powiedziałam, śmiejąc się. - Ból jest naprawdę zabawny!

I śmiałam się, szaleńczym, nieludzkim śmiechem, aż straciłam przytomność.

* *  *  * *

Odsunęłam się od Billa, ale on i tak nie wypuszczał mnie ze swojego uścisku. Uśmiechnęłam się słabo i posłałam mu przepraszające spojrzenie za to, co ze mną miał przez te ostatnie dni. A potem rzuciłam, tak po prostu:

- Ja też cię kocham, Bill.

Trudno opisać wybuch radości, jaki nastąpił. Najpierw Bill wybuchnął płaczem. Nie przestając tulić mnie i płakać zaczął się śmiać. Podniósł mnie do góry, tak, że żeby nie upaść musiałam złapać go za szyję. Sama zaczęłam się śmiać, ale tym razem był to zwykły, szczery i radosny śmiech.

* *  *  * *

Z uśmiechem wsunęłam stopy w kapcie.

Właśnie skończyłam ciepłą, relaksującą kąpiel. Przez godzinę siedziałam w wannie z pachnącą pianą i myślałam. Było mi niezwykle przyjemnie. Wcześniej wlałam do wody trochę płynów do kąpieli, dzięki czemu uzyskałam niesamowity zapach. Taka atmosfera idealnie nadawała się do rozmyślań.

Ubrałam się w szlafrok i poszłam do pokoju.

Mimo, że Bill nadal oficjalnie nie zwolnił mi łóżka, to postanowiłam je sobie przywłaszczyć. Nie mógł mi przecież tegorocznych zabronić, prawda? Ułożyłam się wygodnie i przykryłam moim mięciutkim, różowym kocem. Och, jak mi tego brakowało!

* *  *  * *

Leżałam na polanie porośniętej milionami malutkich, fioletowych kwiatków, i patrzyłam na promienie słońca przedzierające się przez zielone liście. Ktoś delikatnie głaskał mnie po włosach i wplatał w nie kwiaty. Było cicho i spokojnie.

W pewnym momencie atmosfera się zmieniła. Słońce zasłoniły czarne chmury, zaczął wiać zimny, przeszywający wiatr, a ręce, jeszcze przed chwilą tak delikatne i czułe, teraz wyciągnęły się w moim kierunku, gotowe by zacisnąć się na mojej szyi. Bez zastanowienia rzuciłam się w ciemność.

Biegłam, sama nie wiem gdzie, ale ktoś wciąż mnie gonił! Po chwili zaczęłam się męczyć. Coraz niezdarniej stawiałam stopy. Sekundę potem zahaczyłam stopą i runęłam jak długa na ziemię. Przeczołgałam się na plecy, by móc przynajmniej spojrzeć na mojego oorawcę. Gdy go w końcu zobaczyłam, z mojej twarzy odpłynęła cała krew.

Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz