XLI.

240 18 10
                                    

Bill chodził w kółko po pokoju, szarpiąc się za włosy i krzycząc do wpatrzonej w niego Mabel. Od półtorej godziny starał się wymyślić, jak postąpić z tym listem, i nadal nie doszedł do niczego nowego!

-Przecież nie mogę przyjechać, bo co niby im powiem?- demon był bliski szaleństwa -Dzień dobry, państwo Pines! O, cześć IQ, witaj, sosenko! Tak się składa, że przypadkiem zamieniłem waszą córkę w sowogryfa! To trwa od ponad miesiąca, ale spokojnie, przecież w końcu jej przejdzie, tak?

Zaśmiał się histerycznie i opadł na kolana.

-Arrgh, czemu to musi być takie skomplikowane?- warknął -Najchętniej olałbym całą twoją rodzinę, ale jeśli się nie pojawisz, to zorientują się, że coś jest nie tak!

Westchnął i spojrzał na Mabel. Nie wydała z siebie ani jednego pisku, tylko zamyślona wpatrywała się w dywan.

-Trudno- powiedział -Zostaje nam tylko jedna opcja.

** * **

-Stan, jesteś pewien, że na pewno wysłałeś ten list?- Ford niepewnie podrapał się po coraz bardziej siwiejąch włosach.

-Aż taki stary nie jestem, żeby nie trafić na pocztę- Stanley z irytacją bębnił palcami w stół -Ale te opłaty pocztowe to przegięcie! Pięć złoty za polecony? Za moich czasów to było o połowę mniej!

-Kiedy zrobiłeś się taki skąpy, Stanley?- zaśmiała się nerwowo matka bliźniaków.

Stan wstał z krzesła i już otwierał usta, żeby rzucić jakimś złośliwym komentarzem, ale ostre spojrzenie jego bliźniaka szybko sprawiło, że zrezygnował i tylko mruknął:

-Od kiedy nawet za kawałek betonu, na którym stawiam samochód karzą mi płacić.

Dipper spojrzał na zegarek.

-Kurcze, wiedziałem, że o czymś zapomnę! Nie napisałem godziny spotkania!

Stanley położył rękę na ramieniu Dippera.

-Młody, pisałeś ten list szesnaście razy! Czy ty czasem nie przesadzasz z perfekcjonizmem?

Ford poparł swojego brata.

-Stan ma rację, Mabel nie jest głupia, domyśli się, że śniadania wielkanocnego nie je się o 15.

-Może... Moglibyśmy zacząć bez niej? Kiszki mi marsza grają- ojciec bliźniaków dotknął swojego brzucha - Przynajmniej pozwól mi skubnąć ciut tego cudnego makowca, którego upiekłaś wczoraj, Merry- zwrócił się do swojej żony.

-Greg, bądź poważny- skarciła go -Upiekłam go specjalnie dla naszych dzieci, a wiesz dobrze, że jeśli już się do niego dorwiesz, to żadna siła cię od niego nie odklei.

Tą radosną dyskusję przerwało nagłe pukanie do drzwi. Dipper szybko pobiegł do nich, krzycząc za sobą:

-Ja otworzę!

Z zamachem otworzył drzwi, gotowy rzucić się na szyję siostrze, lecz niespodziewanie stanął twarzą w twarz ze złowieszczym uśmiechem śnieżno białych zębów.

Już po chwili w korytarzu słychać było zduszone szepty.

-Co ty tu robisz?- wysyczał.

-Przyszedłem na małą, rodzinną imprezkę, czyż nie? Tak mi przykro, że w liście zapomnieliście o moim imieniu, ale spokojnie, domyśliłem się że to zwykła pomyłka.

-Gdzie jest moja siostra?- wysyczał wściekły Dipper.

-Niezbyt uprzejmie jest kazać gościowi czekać na dworze, nie sądzisz? Może wpuścisz mnie do środka, to wszystko sobie wyjaśniamy.

Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz