Epilog

218 15 14
                                    

Z szelestem wyciągnęłam z foli kromkę chleba i uniosłam ją triumfalnie.

- No, teraz tylko włożyć cię do tostera...

Krzyknęłam z przerażeniem, gdy kromka stanęła w płomieniach. Gdy tylko ją puściłam, płomienie natychmiast zniknęły, a kromka upadła prosto do tostera.

Zamrugałam kilka razy. To chyba mi się przywidziało, prawda?

Sięgnęłam, żeby wyjąć chleb z tostera, ale natychmiast odskoczyła. Syknęłam, czując jak pieką mnie opuszki palców. Mimo bólu jeszcze raz spróbowałam chwycić kromkę, która jak na złość utkwiła w tosterze. Druga próbowa zakończyła się sukcesem. Wyciągnęłam tosta i rzuciłam go na talerz. Po chwili dotarło do mnie jednak co właśnie widzę.

- Co do... - wymamrotałam do siebie, patrząc z niedowierzaniem na kawałek chleba który miałam przed sobą.

Tost, który miałam przed sobą, był delikatnie mówiąc lekkości przypalony. Co więcej, wyraźnie czułam w palcach jak gorący był. A mój toster nie był nawet podłączony do prądu!

Po kilku minutach wpatrywnia się w tosta i wyczekiwania, czy aby znowu nie stanie się płomieniach, strząsnęłam z siebie te wszystkie dziwaczne myśli i wróciłam do przygotowywania śniadania. Musi istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie tej sytuacji.

- Rachel, jesteś gotowa? - rzuciłam w głąb domu. Na schodach rozległ się tupot i po chwili do kuchni wbiegła kilkuletnia dziewczynka i natychmiast usadowiła się przy stole.

- Smacznego - powiedziałam z uśmiechem, kładąc przed nią tależ z tostem i słoik dżemu.

Przez chwilę wptatrywała się w zwęgloną kromkę z niezadowoloną miną, ale widząc moje karcące spojrzenie wzruszyła ramionami i  zabrała się za smarowanie jej grubą porcją dżemu.

Uśmiechnęłam się i wróciłam do pakowania śniadania dla małej. Dzisiaj miał być jej pierwszy dzień w przedszkolu, chciałam więc przygotować jej coś specjalnego.

- Gdzie to może być? - mamrotałam do siebie, przeszukując szafki.

- Aha! - rzuciłam triumfalnie, łapiąc karton w którym znajdowały się ulubione ciastka Rachel.

Miałam już zamykać szafkę, kiedy moją uwagę przykuł błysk w jej dalszej części. Zaciekawiona zagłębiłam rękę w głębi szafki, a kiedy ją wyciągnęłam, w moich palcach tkwiło metalowe pudełko po piernikach.

Zmarszczyłam brwi. Zazwyczaj nie kupuję ciastek w metalowych opakowaniach, a tym bardziej nie pierników, które pieczemy wspólnie na święta z całą rodziną. Chwyciłam za metalową pokrywę i podniosłam ją, ciekawa przyjrzeć się zawartości.

W środku znajdowały się tylko dwa przedmioty, którym daleko było do pierników.

Zaskoczona głośno wyciągnęłam powietrze.

- Jak ty się tu znalazłeś? - wyszeptałam, obracając między palcami złoty łańcuszek.

Na jego końcu tkwił mały wisiorek o kształcie trójkąta. Byłam pewna, że zgubiłam ten naszyjnik lata temu!

Nie poświęciłam jednak dużo czasu nowego znalezisku, bo w puszce znajdowała się jeszcze jedna rzecz. Z mieszaniną uczuć wzięłam do ręki skrawek papieru i zaczęłam go rozkładać. Moim oczom ukazało się wiele linijek tekstu.

Droga Mabel,

Kiedy czytasz tą wiadomość, najpewniej nie ma mnie u Twojego boku. Wiem, że pewnie ciężko Ci w to uwierzyć, ale zaufaj mi, zostawiłem Cię nie z mojej winy.

Prychnęłam, ale kontynuowałam czytanie.

W każdym razie, myślę, że zaczęłaś zauważać, że dzieje się z Tobą coś... dziwnego. Jestem pewien, że wiesz co mam na myśli. Nagle znajdujesz się w zupełnie innym miejscu niż przed chwilą, w Twoim otoczeniu pojawiają się przedmioty których nigdy wcześniej tam nie było, czy nawet przypadkowo coś podpalasz.

Spojrzałam na talerz, niepostrzeżenie postawiony obok mnie na kuchennym blacie, na którym widniały okruszki po toście.

Pamiętasz tę noc, kiedy obudziłaś się, a ja stałem nad Tobą, wyglądając, jakbym próbował Cię zamordować? Powiedziałem wtedy, że nie mogę Ci wytłumaczyć co robię, ani jak znalazłem się w tej sytuacji. Wtedy nie mogłem powiedzieć Ci prawdy, bo bałem się, że może to zakłócić moc czaru. Najwyższa pora, żebym Ci wszystko wyjaśnił.

Szybko zorientowałem się, że jesteś dla mnie kimś więcej niż jakikolwiek człowiek. Postanowiłem Cię chronić. Przez wiele nocy odprawiałem nad Tobą rytułały. Ich ubocznym efektem były koszmary, które Cię tak wtedy nękały. Dzięki temu, udało mi się przekazać Ci część mojej mocy.

Możliwe, że zadajesz sobie teraz pytanie - czym jesteś? Niestety, nie jestem w stanie na to odpowiedzieć - nie jesteś już człowiekiem, to na pewno. Dzięki moim staraniom masz w sobie moc demona. Sądzę, że to ona uchroniła Cię przed spłonięciem w moim ogniu podczas tej ucieczki w innym wymiarze.

Nie musisz mi dziękować. Mam nadzieję, że twoja nowa moc, jak i naszyjnik (wybacz, że pozwoliłem sobie go pożyczyć) pomogą Ci pod moją nieobecność.

Przepraszam, że nie mogę teraz przy Tobie być. Uwierz, że gdzie kolwiek teraz jestem, myślę o Tobie.

Ucałuj ode mnie Rachel.

Twój Jedyny,
Bill

Poczułam, jak trzęsą mi się ręce. Zanim zdążyłam się zorientować, metalowa puszka wyślizgnęła mi się z dłoni i z hukiem upadła na ziemię.

- - - × - - -

I tym sposobem dotarliśmy do końca. Dalej znajduję się już tylko notka z podziękowaniami.

W sprawie informacji na temat drugiej części zajrzyj do komentarzy!

Jeśli podobała ci się ta książka, sprawdź moją nową historię!

Garść drobniaków i dobra wiatrówka
to powieść akcji z elementami magii. Pierwszy rozdział już  opublikowany!

 Pierwszy rozdział już  opublikowany!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Podziękowania

Dziękuję wszystkim, którzy czytali i gwiazdkowali tą opowieść. Przeglądanie powiadomień o kolejnych gwiazdkach było dla mnie naprawdę sporą motywacją. Do tych, którzy dotrwali do końca a nie gwiazdkowali - ja wiem, klikanie w tą jedną małą ikonkę sześćdziesiąt razy jest męczące. Jeśli chcesz, wystarczy, że zostawisz gwiazdkę nawet tylko pod tym rozdziałem - tylko tyle, żeby pokazać mi, że jesteś.

I w końcu, do tych, którym ta książka się nie podobała: wow, jestem pod wrażeniem, że przeczytaliście to całe  sześćdziesiąt rozdziałów.

Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz