LVI.

191 14 2
                                    

- Poinformowałaś go?

- Oczywiście, idioto. Myślisz, że to mój pierwszy dzień tutaj, czy co? Dobrze wiem, co mam robić.

- Swoją drogą, Szrama, jak trudno z nim było? Wygląda na cwaniaka.

- Zamknij się, młody. Był mniej niż przeciętny. Wolał się popisać niż uciec.

Głosy dochodziły do Billa jakby przytłumione, nieczytelne. Słyszał dwa głosy męskie i jeden kobiecy, ale w jego głowie zbyt bardzo się kotłowało, żeby mógł chociaż się rozejrzeć. Postanowił jednak się przemóc i otworzył oczy.

Znajdował się w słabo oświetlonym pomieszczeniu. Nie znał tego miejsca. Wszechobecny chłód i zimno kamiennej podłogi, na której leżał, dawało mu się we znaki. Zmusił swoje mięśnie do pracy i ze stęknięciem podparł się na rękach.

- Nasz gość dochodzi chyba do siebie - odezwał się ponownie nieznany mu głos.

Blondyna oślepiło jasne światło, które wleciało przez nagle otwarte drzwi. Zasłonił dłonią oczy, a kiedy ponownie je odsłonił, przed nim stała trójka ludzi.

Tak jak przewidział, dwóch mężczyzn i kobieta. Najmłodszy z nich był chyba chłopak, na oko dziewiętnasto, może dwudziestoletni. Miał nienaturalny, biały kolor włosów. Obok niego stała dojrzała, poważna kobieta. Jej mina nie zdradzała ksztyny emocji, jedynie stukający o podłogę obcas drogo wyglądających butów zdradzał niecierpliwość. Ostatniego z nich już znał. Był to człowiek, który pozbawił go przytomności. Miał muskularną, wysoką posturę i szerokie ramiona. Jego zaczerwieniony nos odznaczał się wyraźnie na tle bladych policzków. Kryminalista-zawodowiec, mógłby ktoś powiedzieć.

W milczeniu patrzył na tych, przez których znajdował się teraz w tym miejscu. Kobieta wystąpiła o krok do przodu i pochyliła się nad Billem, mówiąc:

- Nie zamierzasz zapytać, kim jesteśmy, mój drogi?

Demon nie odpowiedział. Kobieta uśmiechnęła się kpiąco. Była piękna, jej rude włosy i zgrabne ciało, ubrane w długi płaszcz, sięgający kostek, wyglądały wyjątkowo i przykuwały uwagę każdego mężczyzny. Mimo to, jej charakter zniechęciłby każdego potencjalnego adoratora.

- Mów mi Cecilia, mój drogi - Szeroki uśmiech kobiety i jej zimne spojrzenie, rzucane spod przymkniętych powiek, przyprawiały Billa o ciarki na plecach. Emanowała od niej bezlitosna chciwość i pycha.

Demon westchnął i rzucił:

- W takim razie, może mi powiesz, Cecilio - kobieta skrzywiła się na brzmienie swego imienia, które demon wymówił tak, że w jego ustach brzmiało prawie jak wyzwisko - dlaczego tu jestem?

Na to pytanie Cecilia, o ile to możliwe, uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

- Mój kochany, nie liczysz chyba, że ci na to odpowiem?

Perlisty, kobiecy śmiech odbił się od kamiennych ścian ze złowieszczym echem.

- Zdradzę ci sekret - powiedziała, zbliżając się do wciąż leżącego na ziemi Billa - Tylko w książkach złoczyńca zdradza bohaterowi cały swój plan. W życiu, zabawa wygląda trochę inaczej.

Blondyn nie zdążył odpowiedzieć. Cecilia z całej siły nadepnęła obcasem na jego dłoń. Zasyczał z bólu, ale swoją drugą ręką zdążył chwycić za kostkę kobiety, która już chciała obrócić się i odeść. Cecilia z wolna odwróciła głowę. Bill oczekiwał jakiejś gwałtownej reakcji, wściekłości, ale ona tylko uniosła wargi w pobłażliwym uśmiechu. Ta reakcja zmyliła go na tyle, że nie był przygotowany, gdy starannie wymierzone kopnięcie uderzyło w jego głowę. Mimowolnie zwolnił uścisk, uwalniając ją, kiedy tył jego czaszki uderzył w kamienną ścianę. Gdy ciemność ponownie odbierała mu wzrok, usłyszał jeszcze, jak jego przeciwniczka mówi:

- Miałeś rację, Szrama. W rzeczy samej, chłopaczek uwielbia się popisywać.

* *  *  * *

Tym razem nie słyszał już żadnych głosów, postanowił więc przemyśleć sytuację, w jakiej się znalazł. Zauważył, że ma na dłoniach kajdany. Czy były tam już wcześniej? Nie wiedział. Mało co pamiętał. Gdyby nie zaschnięta krew, która została na jego dłoni, gdy otarł nią obolałe czoło, nie byłby nawet w stanie stwierdzić, czy troje ludzi, których widział, istniało naprawdę. Rozglądając się po jego obecnym, przymusowym miejscu pobytu, odkrył, że kajdany przytwierdza do ściany jedynie niewielki, metalowy drut. Wyglądał na tak cieńki, że chyba każdy więzień mógłby go zerwać. Bill pociągnął za niego, ale, ku jego ździwieniu, na drucie nie zrobiło to żadnego wrażenia. Spróbował po raz drugi i trzeci, lecz nadal, bez skutku. Blondyn spojrzał na kawałek metalu.

- Magia? - wyszeptał.

- Nie - usłyszał odpowiedź. - Technologia.

Oparty nonszalacko o framugę drzwi, stal mężczyzna. Ten sam, który go wcześniej powalił. Jak nazywali go ci inni ludzie? A tak, już pamiętał.

- Szrama - rzucił.

Mężczyzna uśmiechnął się.

- Szybko łapiesz, młody - odparł. - Jeśli jednak faktycznie jesteś taki mądry, to chyba domyślasz się, że lepiej dla ciebie będzie, jeśli zgodzisz się mi trochę pomóc, prawda?

Bill nie odpowiedział. Czego mógł od niego chcieć ten mężczyzna? Nigdy wcześniej nie spotkał tych ludzi. Dlaczego więc im tak na nim zależało?

- Pewnie się zastanawiasz co tutaj robisz... - Szybki jest, pomyślał Bill. - To w cale nie takie trudne do odgadnięcia. Potrzebujemy kilku... informacji.

Patrzyli na siebie w milczeniu. Ten człowiek nie mógł wiedzieć o Mabel, ani o niczym co go z nią łączyło. Sam Bill nie był też nikim wielkim, a więc czemu był aż tak ważny?

- Milczenie ci nie pomoże - powiedział mężczyzna, który zaczął bawić się nożem, który miał przypięty do paska. - Mam swoje sposoby, żeby zmusić cię do gadania.

Ponownie, spotkał się z ciszą. Podniósł głowę i spojrzał na siedzącego przed nim blondyna.

- Jesteś demonem - rzucił. Było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie, lecz Szrama i tak wpatrywał się w chłopaka, oczekując odpowiedzi.

Nie usłyszał jej jednak.

Jednym zrecznym ruchem odczepił nóż, który wcześniej wisiał na jego pasie, przypięty karabińczykiem. Ten sam nóż wbił się w ścianę, dokładnie w szpare między dwoma kamiennymi cegłami. Niewiele dalej od miejsca, w którym znajdowała się głowa Billa.

Bill oddychał płytko. Czując na sobie przeszywające spojrzenie, powoli kiwnął głową. Ten ruch ponownie wywołał uśmiech na twarzy mężczyzny.

- Grzeczny chłopak - rzucił. - Widzisz, to nie jest takie trudne.

Grzeczny chłopak skrzywił się na dźwięk tego przezwiska. Najchętniej zignorowałby tego człowieka, jednak w tym momencie był przeciwko niemu całkowicie bezbronny. Kajdany jakimś cudem potrafiły zablokować jego móc, nie mógł rzucił najmniejszego zaklęcia. Nie miał jak mu się przeciwstawić.

- Dobrze, kolejne pytanie - usłyszał. - Jak działa wasza magia? Skąd ją bierzecie?

Zamiast odpowiedzieć, Bill podniósł głowę i powiedział:

- Kim jesteście? Jak mnie znaleźliście?

- Ja tutaj zadaję pytania, nie ty - odparł. - Ale myślę, że ten jeden raz mogę zrobić dla ciebie wyjątek.

Szrama zaczął przechodzać się po pomieszczeniu, mówiąc:

- Każda istota magiczna zostawia za sobą ślad, indywidualny podpis, który ciągnie się za nią wszędzie, gdzie się ona pojawi. To właśnie jej magia. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak wielu z was pojawia się na ziemi! - zaśmiał się człowiek. - Ja i moi wspólnicy jesteśmy częścią grupy. Przeszukujemy wszystkie strony świata, żeby was znaleźć. To człowiek powinien być najsilniejszą istotą na ziemi, nie demon. Wy stanowicie zagrożenie, dlatego trzeba was zniszczyć - Bill obserwował kroki mężczyzny. W końcu, Szrama zatrzymał się tuż przed nim. Człowiek spojrzał na niego z poważną miną i powiedział:

- Takich jak ty spotkałem już wielu. Nieliczni wyszli z tego pokoju żywi.

Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz