LII.

191 14 1
                                    

Kill otworzył portal specjalnie dla mnie. Odprowadził mnie dosłownie pod drzwi domu, po czym pożegnał się i wrócił do siebie. Cały poprzedni dzień spędziliśmy na miłej rozmowie o wszystkim i o niczym. Jak się okazało, mieliśmy zaskakująco dużo wspólnych tematów, więc dyskusja biegł szybko i płynnie. Obiecałam mu jedna, że nie powiem Billowi o naszej zgodzie.

Spojrzałam na drzwi przede mną i bez wahania zapukałam. Już po chwili usłyszałam zgrzyt klucza w zamku i głów blondyna wyjrzała zza drzwi.

- Mabel! - krzyknął i przycisnął mni do siebie.

Kiedy już uwolniłam się z ramion Billa, weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Demon zmarszczył brwi i spojrzał na mnie.

- Mam dla ciebie złą wiadomość.

- Jaką? - Zaniepokoiłam się lekko.

- Potrzebujemy kota.

Zaśmiałam się z niedowierzaniem.

- Bill, nie potrzebujemy kota.

- Podczas twojej nieobecności przejrzałem szafki - niepewnie spojrzał w bok - i tak się składa, że mamy jeszcze dziesięć kilo twojej karmy...

- Okej, potrzebujemy kota.

Przez chwilę siedzieliśmy w kuchni, rozmawiając o czasie, który spędziłam z Killem. Obiecałam demonowi, że nie powiem Billowi, że się pogodziliśmy, więc spora część mojej historii nie była do końca prawdą. Ale cóż, obietnic się nie łamie, poza tym wątpię, żeby Kill miał coś przeciwko, że go trochę oczerniłam...

Brałam właśnie do ręki kubek, słuchając, jak Bill opowiada mi o jakimś serialu który znalazł się w internecie. Chciałam już przyłożyć go do ust, żeby zaczerpnąć głęboki łyk herbaty, kiedy przez moją rękę przebiegła fala bólu. Syknęłam głośno, upuszczając kubek na ziemię, gdzie z brzdękiem rozbił się na tysiące kawałków, rozlewając przy tym swoją zawartość.

- Mabel! - Zaniepokoił się blondyn. - Co się dzieje?

- Reka - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. - Znowu boli, jeszcze gorzej niż wcześniej!

Bill podszedł do mnie i odwiązał bandaż z mojej dłoni. Na nadgarstku widniała spora rana, która, mimo upływu czasu, nadal wyglądała na świeżą.

Demon westchnął.

- Nie wiem jak ty, ale uważam, że powinniśmy pójść z tym do lekarza. Może i znam się na magii, ale medycyna to zdecydowanie nie moja działka.

Pokiwałam głową. Po kilku miesiącach każda normalna rana już dawno by się zagoiła, a to cholerstwo nadal nie chciało zniknąć. Nie ma co tego dłużej odwlekać, może przynajmniej lekarz coś na to pomoże.

Siedzieliśmy w poczekalni, czekając na naszą kolej. Czas ciągnął się okropnie, minuty wydawały się trwać w nieskończoność, a ludzi czekających przed nami wcale nie ubywało.

- Ile to będzie jeszcze trwać? - zapytał zniecierpliwiony Bill. - Co takiego można robić tak długo u lekarza? Wchodzisz, mówisz, jaki masz problem, lekarz wypisuje właściwe leki i wychodzisz! Cała filozofia.

- Szchhhh - uciszyłam go. - Kolejki do lekarza są normalne. Tak już działa nasza służba zdrowia i nie ma nic więcej z tym zrobić, jak tylko się przyzwyczaić.

Chłopak założył rękę na rękę i nadął się naburmuszony. Czasami zachowywał się jak małe dziecko, co było na swój sposób urocze.

Po długim czasie oczekiwania, który wydawał mi się latami, zostaliśmy zawołani do gabinetu lekarza. Chwyciłam z krzesła moją torebkę, którą wcześniej zabrałam z domu i szybko ruszyłam w stronę drzwi do pomieszczenia, z którego dobiegało wołanie. Bill poszedł za mną i usiadł obok mnie na krześle, po drugiej stronie biórka lekarza.

Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz